czwartek, 4 lipca 2013

YOU'RE MINE, NO MATTER WHAT

Pairing: Agron/Nasir
Fandom: 
Spartacus
Rated: NC-17

Notka: Co byłoby, gdyby Duro przeżył? Jak zareagowałby na wybranka Agrona? Czy Nasir wzbudziłby w nim sympatię, czy wręcz przeciwnie? (Akcja toczy się między dwoma sezonami - "Vengeance" a "War Of The Damned", gdyż nie chciałam wpisywać jej w jakiś konkret.
Ostrzeżenia: wylgaryzmy, seks, nagość

ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 2

wtorek, 2 lipca 2013

Lovely Morning

- Wstawaj, śpiochu. – Dean wymruczał słodko, gryząc Castiela w płatek ucha. Wysunął koniuszek języka i wolno przesunął nim wzdłuż jego szyi.

Mężczyzna jęknął cichutko, odchylając powieki. Wydął usta, bezsłownie prosząc o pocałunek. To był jeden z tych momentów, gdy czuł się najszczęśliwszą istotą na ziemi. Otwierając oczy i napotykając spojrzenie zielonych tęczówek i piegowatego nosa. Słysząc głos, który nieustannie rozbrzmiewał w myślach. Nie potrafił wytłumaczyć tego w jednym zdaniu. Było to po prostu niemożliwe! Za każdym razem, gdy próbował do ust napływała litania słów, sprawiająca wrażenie, iż nigdy nie dosięgnie końca.

- Nie. – Winchester oburzył się, marszcząc czoło. – Dostaniesz całusa dopiero, jak ruszysz dupsko. Musisz iść do pracy, nie pamiętasz? – Trącił nosem „castielowy” policzek, rozkoszując się słodkim zapachem. Palcami pieścił nagą skórę brzucha, chcąc zsunąć je odrobinę niżej. – Wstaniesz, czy mam zastosować bardziej radykalny sposób pobudki? – wyszeptał, unosząc głowę. Czuł, jak pieszczone przez niego ciało spina się, po czym rozluźnia w ten uroczy i charakterystyczny sposób. Ostrożnie wkradł się za granicę bokserek, uważnie wsłuchując się w już przyśpieszony oddech bruneta.

Pomimo wczesnej pory, obstawał na dostarczeniu Castielowi, jak najwięcej rozkoszy. Budzik grał okrutnie piskliwą melodię, lecz przez obu mężczyzn dźwięk ten został zignorowany. W ich głowach szalał już sztorm chaotycznie sklejonych myśli. Pożądanie i oczekiwanie stało się ich jedyną pobudką. Wszystkie zmysły wyostrzyły się. Dean nie wytrzymał napięcia i namiętnie wpił się w kuszące wargi, delektując się ich iście anielskim smakiem.

- Boże, jak ja cię kocham… - wyszeptał, między pocałunkami.
- Nie wzywaj ciągle mojego Ojca. – nadąsał się Castiel. – To denerwujące.
- Nie wściekaj się, tak. – Dean ucałował kącik ust, delikatnie wysuwając czubek języka i po chwili drażnił nim już delikatną skórę policzków. Cas odsunął się, nadal mając niezadowolony grymas na twarzy. – Co jest? Wciąż się wkurzasz? Mogę przeprosić, jeśli chcesz.
- Dupek z ciebie, wiesz o tym? – rozpogodził się. W błękitnych oczach błysnęła iskierka radości. Czy, aż tak oczywistym był fakt, że nie potrafił długo wściekać się na ukochanego? Tak.
- Wiem. – Wzruszył ramionami. – W tym momencie powinienem był nazwać cię suką, jak robię to w przypadku Sama, ale teraz na to nie zasługujesz.
- Teraz? – Położył dłoń na szybko unoszącej się klatce mężczyzny i spojrzał w jego stronę zdziwionym wzrokiem.
- Nie przesłyszałeś się. Teraz nie, ale czasem bywa, że gryzę się w język.
- Jak to czasem? – powtórzył, jak echo.
- Czemu się tak dziwisz?
- Ja nie zachowuję się, jak suka! – Castiel uniósł się, opierając ciężar ciała na łokciach.
- Kochanie… - Mężczyzna zaczął subtelnie, co kiedyś wydawało mu się niemęsko ckliwe. – czy musimy psuć tę chwilę?
- Nie. Chyba nie. – Opadł z powrotem na poduszki. – Tylko proszę o jedno.
- Słucham? – Winchester polizał kościsty obojczyk, szybko przenosząc się na kolumnę szyi.
- Nazywaj mnie suką.