Przepraszam, że publikuję coś nowego dopiero dzisiaj, ale odkąd zaczęłam chodzić do pracy czas na pisanie mam jedynie w wieczorem/w nocy. Poniższy two-shot's pisałam wczoraj do 3-ej nad ranem (Ogólnie miał to być one-shot, ale jak zwykle musiało przerodzić się w coś dłuższego). W każdym razie chciałabym dedykować go Gośce - mojej prywatnej becie;* Dziękuję za każde dobre słowo i krytykę (spokojnie i domestic!cockles kiedyś będzie! :). Tak więc zapraszam do lektury! Enjoy!
P.S. Znów dziękuję G. za korektę. Jesteś najlepsza!
___________________________________________________
- Na razie wszystkim! Do jutra! – Już od ponad miesiąca Jensen wracał
do domu po całym dniu pracy nad kolejnym odcinkiem "Supernatural".
Niedawno odbyła się premiera pierwszego odcinka czwartego sezonu, która
wywołała niemałe zamieszanie. Aktor pożegnał się ze wszystkimi, wchodząc
jeszcze do garderoby Mishy Colins’a. – Mogę? – Zapukał do drzwi, czekając na
jego odpowiedź.
- Śmiało.
- Wszystko w porządku, stary? – Jensen usiadł na niewielkim fotelu,
uważnie przyglądając się brunetowi. – Mam wrażenie, że od jakiegoś czasu mnie
unikasz. – powiedział rozczarowanym głosem.
- Wydaję ci się.
- Raczej nie. – Pokręcił przecząco głową - Już od ponad tygodnia
zapraszam cię do siebie na piwo, a ty ciągle mi odmawiasz. Zrobiłem ci coś?
Jeśli tak to przepraszam, stary. Czasem gadam jakieś głupoty, ale nie zwracaj
na nie uwagi.
- Jensen, naprawdę wszystko gra. Po prostu muszę ogarnąć swoje życie.
– Misha nie chciał mówić nic więcej. Spakował resztę swoich rzeczy, ani przez
chwilę nie patrząc w stronę lekko skonfundowanego mężczyzny. Odkąd ten wszedł
do jego garderoby, aktor czuł się niezręcznie. Głos łamał mu się przy każdym
zdaniu. Twarz okryła się delikatnym rumieńcem, co tylko pogorszyło sprawę. –
Śpieszę się na autobus.
- Mogę cię podwieźć.
- Nie dzięki. Wracaj spokojnie do domu, bo pewnie jesteś zmęczony.
- Nie na tyle, by nie móc cię podwieźć.
- Czuję się teraz, jak palant. – Misha wymruczał pod nosem. – Błagam,
nie nalegaj już. – Szybko ubrał kurtkę i wnet wybiegł z pomieszczenia, nie
chcąc dłużej zwodzić niestrudzonego blondyna.
– Do zobaczenia jutro, Jens!
- Jasne. – Aktor wzruszył ramionami, czując rozczarowanie. Odkąd
zobaczył Mishe po raz pierwszy, poczuł do niego coś, co mógł nazwać
zauroczeniem. Przeuroczy uśmiech Colins'a tak bardzo zakręcił mu w głowię, że
teraz nie myślał już o niczym innym. Codziennie dyskretnie obserwował
mężczyznę, nie mogąc nacieszyć oczu. Z każdym dniem uczucie narastało, a Jensen
czuł coraz więcej szalonych emocji. – Czemu ciągle mi odmawiasz? – Nigdy nie
miał problemów ze swoją seksualnością. Nie marzył o przelotnym romansie, czy
krótkim gorącym flircie. Był już w takim wieku, że wypadało myśleć już o
znalezieniu kogoś na poważnie. Idealnym kandydatem był Misha Colins, który jak
na złość, odgrywał trudnego do zdobycia. – Ach ci mężczyźni… - Ackles
uśmiechnął się pod nosem. – a mówią, że to kobiety są skomplikowane.
***
- Cześć stary. Tęskniłeś za mną? – Jensen wziął czworonożnego
przyjaciela na ręce i cmoknął go w czubek włochatego łebka. Kocur odpowiedział
głośnym mruknięciem, po czym zeskoczył z powrotem na podłogę. Porozumiewawczo
spojrzał na swojego właściciela, chcąc zakomunikować, jak bardzo był głodny. –
Spokojnie staruszku, mam tu coś specjalnie dla ciebie. – Aktor zdjął szybko
buty, odwiesił skórzaną kurtkę na wieszak i pognał za kotem do kuchni. Po
drodze do domu skoczył po małe zakupy, bo jak zwykle jego lodówka pewnie
świeciła pustkami. – No tak… niczego nie ma. – stęknął głośno nie spodziewając
się, aż tak poważnych braków. W lodówce nie było niczego, prócz otwartej puszki
z kocim żarciem, zsiadłego mleka i kilku przeterminowanych jogurtów. Mężczyzna
wyrzucił wszystko do śmietnika, mamrocząc pod nosem. – Spokojnie, daj mi to
wszystko wypakować. Uwierz, że też umieram z głodu. – Zwrócił się do kręcącego
się pod nogami kocura. Jego żołądek już od dobrych kilku godzin nieznośnie
przypominał o swoim istnieniu. Na planie nie było czasu choćby zjeść coś na
szybko, bo Erik ganiał wszystkich, jak oparzony. „Terminy ludzie!”