poniedziałek, 2 września 2013

Save me, cause I'm fallin' - część 3

Dziś wyjątkowo zapraszam wszystkich zainteresowanych na nowy rozdział PanDy. Tak, dokładnie;) Coś mnie tknęło i w końcu to napisałam! Hell yeah!xd Enjoy!
P.S. Poniższy rozdział dedykuję RU - gnido, wiesz jak się Ciebie boję? xd



Pana’s POV:

- Przestań zachowywać się, jak gówniarz! – wrzasnął Dan. Bezceremonialnie wepchnął mnie do tego przeklętego pomieszczenia, w którym straciłem zdrowy rozsądek i zamknął za sobą drzwi. Ukradkiem spojrzałem na kanapę. Błyskawicznie moją głowę zalała fontanna gorących wspomnień, które napawały mnie teraz… obrzydzeniem. To, co zrobiliśmy nigdy nie powinno mieć miejsca. Przez własną głupotę, obudziłem w sobie potwora, którego ukrywałem przez tyle lat. Potwora, którego wstydziłem się pokazać światu. – Przebieraj się! – rozkazał chłodnym tonem. – Dziś idziesz ze mną, rozumiesz?

Spanikowany rozejrzałem się wokół siebie. Nie chciałem patrzeć Danielowi w oczy. Obawiałem się, że znów jakimś cudem uda mu się mnie oczarować. Tak samo, jak zrobił to na korytarzu. Sposób w jaki do mnie mówił, szeptał te cholerne czułe słówka. Jeszcze nikt nie zachowywał się w stosunku do mnie, tak jak on. Jeszcze nigdy nie był tak odważny i pewny siebie. Zaimponowało mi, ale też nieco zaskoczyło. Stojąc naprzeciw niego, słuchając zachrypniętego głosu, czując ciepły dotyk – z minuty na minutę, stawałem się coraz bardziej bezsilny.   

- Nie rozkazuj mi. – wydusiłem z siebie po chwili.
- Przepraszam, do cholery jasnej! Cały dzień zachowujesz się, jak jakaś pieprzona baba. – Zabolało, choć Feuerriegel miał rację. Przeginałem, robiąc z siebie niezdecydowanego dzieciaka. – Zupełnie nie rozumiem, co w ciebie wstąpiło!
- To wszystko jest dla mnie trudne! – wrzasnąłem, zakładając skórzaną kurtkę. Wsunąłem rękę do kieszeni, w której trzymałem złotą obrączkę. Tą, która stała się symbolem kłamstwa i mojego tchórzostwa. Szybko wsunąłem ją na palec i przymknąłem oczy. Poczułem bolesny ucisk w klatce, jak gdyby zabrakło mi powietrza. Ujrzałem twarz mojego synka. Niewinnej istotki, której nie potrafiłem pokochać, choć starałem się z całych sił. Byłem bliski histerycznego płaczu. – Nie widzisz tego? – Uniosłem dłoń, wymachując nią przed twarzą mężczyzny. – Jestem żonaty! Mam swoje obowiązki. Nie mogę tak po prostu wdać się w romans z mężczyzną!  

Danielle – kobieta, której nigdy nie powinienem poznać. Ilekroć wracam do naszych pierwszych randek, ilekroć wspominam te wszystkie puste słowa, którymi ją karmiłem – zadaję sobie te same pytanie. Czemu Bóg zrobił ze mnie takiego potwora? Choć od naszego ślubu minęły raptem cztery lata, każdy rok zrzucał na mnie większy ciężar kłamstw. Będąc w domu, udając wzorowego ojca i męża plułem mojej rodzinie w twarz. Spieprzyłem w swoim życiu tak wiele. Nie chciałem, by i ona była następna na liście.


- Możesz i chcesz! – warknął. Dlaczego był takim popapranym egoistą? Gdyby zastanowił się, w jakiej sytuacji mnie stawia. – Wiem to, nie oszukuj mnie.
- Sam się oszukujesz sądząc, że to wypali. Nigdy nie będziemy razem, rozumiesz? Nigdy! – wrzasnąłem, wybiegając z pomieszczenia. Trzasnąłem drzwiami, robiąc głośny huk. Zwróciłem uwagę kilku montażystów, którzy wymienili ze sobą skonfundowane spojrzenia. – Na co się gapicie?! Koniec przedstawienia. – Wybiegłem na dwór, chcąc jak najszybciej wsiąść do samochodu. Dziwnie drżącą ręką wyciągnąłem kluczyki i nie oglądając się już za siebie pojechałem w nieznanym sobie kierunku.

***

Mężczyzna stanął przed budynkiem, po raz setny rozważając wejście do środka. Zza ścian dochodziło głośna muzyka, bardziej przypominająca dudnienie niżeli konkretną piosenkę. Pana przełknął ślinę i zrobił kilka kroków w kierunku stojącej przed klubem grupki młodych ludzi. Założył kaptur na głowę i zajął miejsce w niewielkiej kolejce. W każdej chwili mógł wrócić do samochodu, lecz tego nie zrobił
Chciał przekonać się na własnej skórze, jak to jest...  tam w środku. Wśród "tych" ludzi.

Nie minął kwadrans, gdy stanął twarzą w twarz z postawnym ochroniarzem.

- Wchodzisz, młody?
- Słucham? – zadrżał na dźwięk niskiego, męskiego głosu. – Oh, tak. Przepraszam, zamyśliłem się. – Wziął głęboki oddech i nie zadając sobie już żadnych pytań, wszedł do środka.

W pierwszej chwili uderzył go silny obuch tytoniowego dymu. Zmrużył oczy, próbując dostrzec cokolwiek pomiędzy kolorową grą świateł, a mrugającymi po oczach fleszami. Zrobił kilka kroków w przód, niechcąco wpadając na wysokiego mężczyznę.

- Uważaj, jak chodzisz złotko. – wymruczał pewnym tonem, łapiąc aktora za pośladki.
- Puszczaj mnie.
- Coś ty taki agresywny? – spytał, robiąc głupkowatą minę. Pana zaczął żałować, że w ogóle przekroczył próg tego podrzędnego klubu dla… gejów.

Po półtora godzinnej jeździe całkowicie bez sensu, skręcił w pierwszą lepszą uliczkę. Wpierw minął podejrzaną przecznicę, zauważając przy drodze wdzięczące się prostytutki. Broń Boże nie chciał skorzystać z ich usług! Na samą myśl o seksie z którąś z tych roznegliżowanych panienek, czuł niesmak. „Nie rozumiem tego, jak facet może zapuścić się w to zapomniane przez Boga miejsce i uprawiać seks z tym czymś.”, pomyślał. Gdy tylko udało mu się już opuścić „czerwoną dzielnicę”, znalazł się w tej części miasta, do której nie zapuści się żaden heteroseksualny mężczyzna. Taylor przełknął ślinę, czując strach i zażenowanie. Szybko zatrzymał się przy niewielkim markecie i pchany niczym niewytłumaczalną siłą wyszedł z samochodu. „Co ja tu do diabła robię?!”, rozejrzał się wokoło, widząc dziesiątki nieznajomych twarzy. „Niech to szlag!”. Kolorowe witraże i tęczowe flagi w oknach, biły po oczach swym przesytem. Mężczyźni ubrani w obcisłe topy i lateksowe spodnie, przerośnięte kobiety z ekstrawaganckim makijażem i grupki normalnych, niczym niewyróżniających się ludzi. Wszystko tworzyło perfekcyjnie współgrającą ze sobą całość. Nikogo nie dziwił widok faceta w szpilkach, lesbijek na motorach, ani dwóch zwyczajnych facetów trzymających się za ręce. Tu wszyscy uważani byli za… równych sobie. 

Aktor czuł już znużenie ciągłą walką ze zdrowym rozsądkiem, którego mu z pewnością teraz brakowało. Przetarł twarz i ruszył przed siebie. Drżącą ręką wyciągnął z kieszeni paczkę fajek, przez dłuższy moment szukając zapalniczki.

- Gdzie ty… - urwał.
- Potrzebujesz ognia? – odezwał się niewysoki chłopak. Podszedł do aktora lekko chwiejnym krokiem, rzucając w jego stronę sugestywne spojrzenie. Pana zlustrował obcego jegomościa posępnym wzrokiem, próbując bezsłownie wyminąć. – Hej! Do ciebie mówię. – Stanął naprzeciw mężczyzny, torując przejście. – Poczekaj, chyba mam zapałki. – Chaotycznie przeszukał wszystkie kieszenie, po chwili wyjmując zapalniczkę. – Zapalniczka, czy zapałki… jeden pies. – Posłał aktorowi serdeczny uśmiech, drapiąc się w tył głowy. Taylor niepewnie zbliżył się do chłopaka, biorąc papierosa w usta. – Palenie szkodzi, wiesz?
- W-wiem. - Zapalił papierosa i bezsłownie poszedł w przeciwnym kierunku.
- Ani dziękuję, ani w dupę pocałuj. Co za dziwny typ. – Usłyszał za plecami. Błyskawicznie spalił całą fajkę, czując przyjemny smak w ustach. Kątem oka zauważył bezwstydnie całujących się dwóch mężczyzn, co wprawiło go w niepokojącą konsternację. „Muszę się napić.”, skwitował. I właśnie w taki sposób trafił do klubu, w którym aktualnie obmacywał go jakiś podejrzany typek.

- Wyluzuj koleżko. – Obmacywacz uniósł dłonie. – Już cię nie dotykam. Co jest teraz z tymi facetami? – zapytał swojego towarzysza. – Wszyscy tacy poważni…

***

Taylor czuł pod skórą dziwne podekscytowanie. Po raz pierwszy był w gejowskim klubie, co budziło w nim zarówno fascynację, jak i pewne obawy. Póki co, obrał sobie jeden cel: upić się. Nie chciał tracić świadomości, a jedynie poczuć się wolny. Choć na moment uciec od przytłaczającej rzeczywistości, z którą nie mógł sobie poradzić. Zdawał sobie sprawę z idiotyzmu swojego pomysłu, ale nie miał ochoty po raz kolejny wdawać się w durny dialog z rozsądną częścią mózgownicy. Dziś chciał zaszaleć i odreagować po kłótni z Feuerriegelem. Miał nadzieję, że alkohol mu w tym pomoże.

Niepewnym krokiem podszedł do baru, siadając z dala od grupki roześmianych mężczyzn. Przyszedł tu wypić, a nie zawierać znajomości! Ignorując zalotne spojrzenia, zamówił kolejkę czystej wódki. Barman posłał w jego stronę dość dwuznaczny uśmiech i podał zamówienie.

- Trzymaj słodziutki.
- Dzięki. – Z każdym następnym kieliszkiem tracił poczucie świadomości. Wlewał w siebie coraz więcej alkoholu, nie zważając już na podrywających go facetów. Zaczynał mieć z tego frajdę. Kokietował i flirtował absolutnie nie przejmując się swoim zachowaniem. Nie przeszkadzało mu to, że wzbudzał coraz większe zainteresowanie. Jednak na samych niewinnych flirtach się kończyło, bo gdy tylko któryś z adoratorów chciał złapać kontakt cielesny, Pana od razu się wzdrygał. Jedyną osobą, która mogła go dotykać - był Daniel Feuerriegel. Tylko jemu Taylor dał takie prawo.   

- Mógłbyś przestać? – zwrócił się do chłopaka, który natrętnie podrywał go od dobrych dwóch kwadransów. – Zaczynasz przeginać. Zabieraj łapę z mojego kolana.
- Przepraszam. Poniosło mnie. – wymruczał zawstydzony, dopijając drugiego drinka. – Już znikam.
- Nie. – Pana wypił już ostatni kieliszek, po czym przywołał barmana gestem dłoni. – Zostań.
- Ale…
- Nie przeszkadzasz mi, dopóki nie próbujesz mnie obmacywać. Nie odchodź. – Położył dłoń na ramieniu skonfundowanego chłopaka. – Jak masz na imię? – Dzieciak mógł mieć nie więcej, niż osiemnaście lat. Ciemna karnacja, doskonale współgrała z kruczoczarnymi włosami i czekoladowymi oczami. Strój nie wyróżniał się niczym szczególnym, prócz obcisłego topu uwydatniającego wyrzeźbione mięśnie. Swoją osobą sprawiał wrażenie otwartego i przyjaznego chłopaka. Choć, jak na gust Taylora był zbyt gadatliwym typem człowieka.
- Mówiłem ci. Jak tylko do ciebie podszedłem, mając totalnego pietra… od razu się przedstawiłem.
- To było sześć, nie… siedem kieliszków temu. Chyba mi umknęło. – Aktor odwrócił się w stronę rozkojarzonego nastolatka, lustrując go wzrokiem. – Więc?
- Daniel. Jestem Daniel Carter. – Na dźwięk tego imienia, zadrżał podświadomie. Przed oczami ujrzał niewyraźne sceny z dzisiejszych wydarzeń. Pocałunki, namiętność jakiej nigdy nie czuł, zapomnienie. Szybko wyrzucił to z głowy, skupiając się na postaci nowopoznanego towarzysza. – Coś się stało? Dziwnie zbladłeś… na pewno wszystko gra?
- N-nic mi nie jest. – odpowiedział wymijająco. – Jeszcze jedna kolejka! – Rzucił w stronę barmana.
- Nie przesadzasz? Jeszcze trochę, a będę musiał zbierać cię z podłogi i odwozić do domu. Chociaż nie, przecież sam jestem wstawiony. Musielibyśmy znaleźć jakiś inny sposób. Stąd odjeżdża chyba jakiś autobus…
- Hotelu. – poprawił go, nie słuchając ciągnącej się paplaniny. – Mieszkam w hotelu i mam pokój obok tego jebanego kretyna. Jak on śmiał wmawiać mi, że coś do niego czuję?!
- Chyba się pogubiłem. – odezwał się Carter. – Jakiego znowu kretyna? O czym ty teraz mówisz?
- Dana. Cholernego macho-playboya, który myśli, że może mieć wszystkich na kiwnięcie palcem. Za każdą cenę! Pfff... dobre mi sobie. – wyrzucił z siebie potok słów, które dusił w sobie od kilku godzin. Nie miał odwagi wypowiedzieć ich na głos, lecz alkohol uporał się z tym „problemem”.
- To twój były, tak?
- Były?! Zwariowałeś?
- Nie. Próbuję tylko zrozumieć, o czym do diabła mówisz. Możesz powiedzieć mi kim jest ten cały Dan-kretyn-macho-playboy?
- Kolega z pracy. – Mężczyzna wiedział, że nierozsądnie byłoby przyznanie się, w jakiej branży pracował. Miał szczęście, że gówniarz go nie rozpoznał. W końcu nie często spotyka się jeszcze niewyoutowanych aktorów w gejowskim klubie, prawda?
- Rozumiem, że jeśli nie jest twoim byłym… to jesteś w nim zakochany?
- Czyś ty postradał zmysły?! Nigdy w życiu! Jak ty wpadasz na takie chore pomysły, dzieciaku? – Pokiwał głową, czując już wpływ wypitego alkoholu. Głos mu się załamywał, wzrok zaczynał płatać figle. – Byłeś kiedyś zakochany?
- Tylko nie dzieciaku! – oburzył się. – Mam skończone osiemnaście lat!
- No i? – Wypił kilka kolejnych kieliszków, rozkoszując się ciepłem rozlewającym się po całym organizmie. – Pytałem, czy byłeś kiedyś zakochany?
- Tak. Raz.   
- Ze wzajemnością, czy bez?
- Wydawało mi się, że mnie kochał, ale pewnego razu przyłapałem go w łóżku z moim kumplem. Był moim pierwszym… chłopakiem. Pamiętam, jak całymi dniami ryczałem. Rozumiesz, że nawet chciałem mu wybaczyć?
- Wybaczyłeś?
- Nie. Tego samego dnia widziałem, jak kręcił już z jakimś kolesiem. A tak zarzekał się, że mnie kocha. Byłem idiotą. – westchnął. – Barman! Kolejnego browara!
- Rozumiem. – Mało go obchodziło życie tego chłopaka. Szumiało mu w uszach, więc i tak ledwo co słyszał. Chciał być po prostu uprzejmy, sam do końca nie wiedząc, po co. Głośna muzyka coraz mocniej zachęcała go  do wejścia na parkiet. Taylor odwrócił się i spojrzał na dziką plątaninę ciał. Mężczyźni ocierali się w namiętnym tańcu, całowali, pieścili. Gra światłocienia budowała jeszcze bardziej podniecającą atmosferę. Aktor bez jakiegokolwiek zastanowienia wypił ostatni już kieliszek wódki i szybko pociągnął nastolatka na parkiet.

W głowie szalała przerażająca pustka.  

6 komentarzy:

  1. PanDa! Nie wierzę! :D jak dawno tego nie było.. No i szybko się uwinęłaś z tą niespodzianką ;)
    Biedny Pana... Rany, skończyło się tak przygnębiająco. Nie ma to jak zagłuszyć ból i wątpliwości alkoholem :/ W ogóle jego żona ma na imię Danielle? Więc z jednej strony Danielle, a z drugiej Daniel? Ooo... nieźle.
    A tak poza tym widać różnicę w stylu w porównaniu z CF, jest tak poważniej. Ale i tak bardzo dobrze :) Tylko czemu tak krótko??
    Alys
    PS. A kiedy będzie Sebryk??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem... już długo tego nie pisałam;/ Hahaha, to nie jest TA niespodzianka, którą planuję jeszcze dodać;p W środku tygodnia pojawi się to, co planowałam dodać na początku. PanDę napisałam, pod wpływem chwili;p Ej, no właśnie... nie zwróciłam na to uwagi!xd Daniel i Danielle - spoooooko;p
      Dziękuję ślicznie za opinię;) I ej! To wcale nie jest krótko;_; Rozdział ma prawie 2 tys. słów. Po prostu przyzwyczaiłam Was nieco dłuższymi rozdziałami CF xd Te zazwyczaj mają nieco ponad 2 tys. ;p

      P.S. Sebryk już niedługo! Obiecuję, tylko najpierw chcę napisać tą suprise dla Was (Anya, mnie zabiję jak tego nie opubl. w tym tygodniu -.- )

      Pozdrawiam!;*

      Usuń
    2. Rozpieszczasz nas xD
      Alys

      Usuń
    3. Jakoś muszę Wam wynagrodzić moją prawie dwumiesięczną nieobecność, nie? ;p

      Usuń
  2. no, w porządku. Czekamy na niespodziankę *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe:) Ktoś Ty taki? Przyznawać się! xd
      Proszę podpisujcie się pod komentarzami, bo wtedy jest mi dużo łatwiej, a tak się gubię :(

      Usuń