niedziela, 1 marca 2015

It wasn't a fanfiction! - część 2

Witajcie ponownie! Dziś przedstawiam Wam drugą i ostatnią część two'shot'a o Jensenie i Mishy. Szczerze mówiąc nie sądziłam, że kiedykolwiek uda mi się napisać jakiegoś cockles'a. W każdym razie... wiem, że szmat czasu nic nie publikowałam. Pewnie już większość z Was zapomniała o moim blogu:( Teraz staram się wynagrodzić moją nieobecność. Jeśli jakaś zbłąkana duszyczka trafi już na mój blog, chciałabym poznać jej opinię. Rozumiecie? Więc liczę teraz na komentarze! :)
Dobra b
y już naprawdę nie przedłużać, zapraszam do lekturki! Enjoy!
P.S. Dziękuję G. za poprawki i korektę! Jesteś najlepsza! <3
___________________________________


- Podejdź do mnie. – Wyszeptał w kierunku otępiałego mężczyzny. Nie widząc żadnej reakcji na twarzy aktora, zrobił kilka kroków w jego kierunku. – Coś nie tak? – spytał niewinnie.
- Em… - Jensen oczami wyobraźni wrócił do czytanego wcześniej destielowego opowiadania. To, co działo się teraz w jego głowie nadawałoby się na kolejny sprośny fanfik. – Naprawdę świetnie teraz wyglądasz, Misha. – powiedział, szybko gryząc się w język. Mógł to sobie darować. Nie miał pewności, jak Colins zareaguje na taki komplement.
- Dziękuję. – Musiał przyznać, że słowa Ackles'a przyjemnie połechtały jego ego. – Chcę się teraz wykąpać. Mogę?
- Pewnie. - Jensen wzruszył ramionami, chcąc wyglądać na jak najmniej spiętego. - Poczekaj, napuszczę ci gorącej wody. - Rzucił czyste ubrania na podłogę i podszedł do wanny, "przez przypadek" ocierając się o udo bruneta. Sięgnął po płyn do kąpieli, nalewając odrobinę do powoli napełniającej się wanny.
- Czekoladowy?
- Nie śmiej się. Najlepiej będzie, jak to zostanie między nami. - Rzucił mężczyźnie groźne spojrzenie.
- Spokojnie. – Misha przyłożył prawą dłoń do serca. - Przyrzekam, że ten słodki sekret zachowam dla siebie, aż do śmierci. - wyszeptał Jensen'owi do ucha. - Tyle wody mi starczy, dziękuję.
- Dobra, tak więc... - Ackles odwrócił się, by dać Mishy świeżą gąbkę i zamarł z wrażenia. Colins zrzucił ręcznik na podłogę, pozostając zupełnie nagi. Jego ciało zdobiła gęsia skórka i lekkie smugi po kroplach wody. Na brzuchu bruneta rysowały się wyraźne, leniwie pracujące mięśnie. Jensen tępo przyglądał się umięśnionym ramionom, klatce, nie zwracając uwagi na swoje niekomfortowe położenie. - Tak więc, tu... - Widok stojącego przed nim gołego mężczyzny był oszałamiający.
- Więc tu? - Misha powtórzył za blondynem, uważnie wpatrując się w jego zielone tęczówki.
- Masz nową gąbkę. Nie używałem jej jeszcze, więc śmiało możesz z niej skorzystać. - wydusił w końcu jednym tchem. - Dobra, zostawiam cię. - Walczył ze sobą, by nie spoglądać na przyrodzenie mężczyzny, lecz kilka razy naprawdę nie mógł się powstrzymać. Ciekawość okazała się silniejsza.
- Jak chcesz, to możesz zostać. Umyjesz mi plecy.
- Co?
- Słyszałeś. - Misha wszedł do wanny, sycząc pod nosem. - Chyba trochę przesadziłeś. - Odkręcił nieco zimnej wody, bo ta którą przygotował Jens była stanowczo za gorąca. Sięgnął po kolorową gąbkę i podał ją onieśmielonemu blondynowi.
- Serio? Mam ci umyć plecy?
- Dlaczego nie? Jak już tu jesteś.  - Jensen nic już nie mówiąc, nalał czekoladowego płynu na gąbkę, zgniatając ją kilka razy. Rozprowadził pianę po całych plecach aktora, na nowo lustrując jego nagie ciało. - Trochę niżej. - Misha schował głowę między kolana, wyprężając się niczym kot.
- Tutaj? - Jensen przetarł wskazane miejsce, będąc już bardzo blisko pośladków. Kusiło go, by rzucić tę gąbkę w cholerę i dłonią pieścić mokrą skórę. By wcisnąć palce w rozkoszną szparkę, która wręcz błagała o pieszczotę. - Chyba ci się podoba. - powiedział, słysząc jak brunet słodko mruczy pod nosem.
- Yhym. Jest świetnie.
- To może zatrudnisz mnie na stałe? Będę mył plecy na twoje życzenie. - zaśmiał się. – Okey. Robota skończona.
- Chyba nie brałbyś ode mnie za dużo, co?
- Za mycie?
- No.
- Jak dla ciebie... – zastanowił się. - Pierwsze trzy razy miałbyś za darmo, a potem jakoś byśmy się dogadali.

- To super. Zaczniesz od jutra. - Misha zachichotał, unosząc głowę. - Teraz już możesz zostawić mnie samego. Chyba, że chcesz umyć mi coś jeszcze.
- Jesteś porąbany, Misha. - Chlusnął bruneta wodą i podszedł do drzwi. Oczywiście, że umyłby mu "coś" jeszcze, ale z pozoru niewinne igraszki, w rezultacie mogły skończyć się na szalonej erekcji, z której trudno byłoby mu się wytłumaczyć.
- Zanim wyjdziesz, możesz mi je podać?
- Co?
- Ciuchy, które dla mnie przygotowałeś. Chyba nie chcesz, żebym paradował na golasa po mieszkaniu, co?
- Och tak, oczywiście. – Zignorował kolejny podtekst mężczyzny i rzucił świeże ubrania na wiklinowy kosz, unikając jego wzroku jak ognia. – Jak skończysz się kąpać to się ubierz , a ja idę nałożyć nam makaron. – Rozglądnął się po pomieszczeniu, jakby czegoś szukał. Tak bardzo kusiło go, by podejść jeszcze raz do Colins'a i dotknąć jego nagiej skóry. Choć delikatnie musnąć opuszkiem palców. – Ch-chcesz coś do picia? - Ostatecznie powstrzymał go zdrowy rozsądek.
- Może jakiś procencik.
- Piwo? Czerwone wino?
- Wiedziałem, żeby do ciebie przyjść. – Misha uśmiechnął się uroczo, ścierając z twarzy spływające krople wody. – Widzę, że szykuje się romantyczna kolacja we dwoje. – zażartował.
- Haha, bardzo śmieszne. – Jensen zaśmiał się nerwowo, czując jak gula w gardle osiągnęła już wielkość orzecha. Sytuacja powoli wymykała mu się spod kontroli. Żarty żartami, ale czemu jemu nie było do śmiechu? – Rozumiem, że kusisz mnie swoim nagim ciałem?
- Jeśli cię ono kręci to myślę, że tak. – Jensen zarumienił się i bez słowa wyszedł z łazienki. Misha czuł, że atmosfera wokół nich coraz bardziej się zagęszcza, ale pozwolił sobie na małą gierkę. Wyszedł z wanny, wycierając się w miękki ręcznik. Założył czerwoną koszulkę, czując przyjemny zapach męskich perfum. Wszystko pachniało Jensen'em doprowadzając go do szaleństwa. Przeczesał wilgotne włosy, pozostawiając je w całkowitym nieładzie. – Chyba dłużej nie wytrzymam. – wymruczał do siebie i dołączył do siedzącego w kuchni mężczyzny. – Pięknie pachnie.
- Naprawdę?
- Yhym. – Misha nachylił się nad żaroodpornym naczyniem, wdychając aromatyczny zapach. – Mmm. Pięknie pachnie i smakowicie wygląda. Żeby tylko było zjadliwe.
- No dzięki.
- Też cię kocham. – Cmoknął w stronę blondyna, po chwili marszcząc brwi.. – A czy przewidujesz dla mnie jakiś masażyk? – Złapał się za ramiona, stękając z bólu. – Tak mnie bolą ramiona. Ty Jens masz idealnie delikatne dłonie. Jesteś wręcz do tego stworzony.
- Uważaj, bo się zawstydzę. – Jensen nie do końca rozumiał zachowania bruneta. Wpierw tygodniami udawał nie zainteresowanego i trudnego do zdobycia, a teraz wręcz sam podawał mu się na tacy.
- Więc jak? Mogę na coś liczyć?
- Zastanowię się. – odpowiedział krótko. Miał niepokojące wrażenie, że jest wystawiany na pewnego rodzaju próbę. Czy Misha robił to wszystko z jakąś diabelską premedytacją? – Najpierw zjedzmy, a potem pomyślimy o pieszczotach.
- Pieszczotach? – Colins szepnął pod nosem. To w jakim kierunku zmierzało dzisiejsze spotkanie, coraz bardziej mu się podobało. – Dobrze. Z czym jest ta zapiekanka?
- Wieprzowina, mieszanka warzyw i przypraw, kilka kropel białego wina..
- I makaron?
- Tak. – Jensen odpowiedział rozbawiony. Ze zmywarki wyciągnął dwa czyste talerze i zestaw sztućców. Sięgnął po butelkę czerwonego, wytrawnego wina ostrożnie nalewając go do wypolerowanych kieliszków. – Wiesz, takie żarcie na szybko. – Nałożył zapiekankę i usiadł do stołu. – Smacznego.

***

Powoli dochodziła pierwsza w nocy. Jensen siedział na kanapie i sączył kolejny kieliszek czerwonego trunku. Colins chodził po salonie, przeglądając właśnie jego obszerną kolekcję gier wideo. Alkohol i jemu zamroczył umysł, ale to nie stało na przeszkodzie, by zrobić to, co zaplanował. Teraz czuł się mniej spięty i zestresowany.

- Nigdy nie przepadałem za grami, ale widzę, że ty masz całkiem pokaźną kolekcję. – Przyjrzał się poukładanym alfabetycznie tytułom gier, nie mając o nich zielone pojęcia. – Mass Effect?
- Moja ulubiona.
- Lubisz gry o kosmitach?
- A dlaczego nie?
- Dobrze, dobrze. Nic już nie mówię. – odpowiedział z ironią w głosie. – Zobaczmy, co mu tu jeszcze znajdziemy. -  Wyciągnął kolejne kilka płyt. – Battlefield, Call of Duty, Men of War, Sniper Elite… no, no. Widzę, że ktoś lubi bawić się w żołnierzyka.
- Te gry mnie relaksują.
- Rozumiem. – Odłożył płyty z powrotem na półkę, rozglądając się po całym salonie. Pomieszczenie było duże i przestronne. Jasne ściany zdobiły rodzinne zdjęcia i pamiątki pewnie z niejednej podróży. Duża granatowa kanapa stała idealnie na środku pokoju, naprzeciwko wiszącego telewizora. Na podłodze walały się rzeczy, których Misha nie potrafił zidentyfikować.
- Podoba ci się moje mieszkanie?
- Bardzo, choć wypadałoby tu trochę posprzątać. Nie uważasz? – Aktor usiadł obok Jensena, wpatrując się w jego zielone oczy. – Coś nie tak?
- Mam do ciebie pytanie.
- Wal.
- Czy ty wiesz, o co chodzi w tym całym d-destielu?
- Destielu? – Aktor zaśmiał się, niczym chochlik. – A czy to nie połączenie imion Dean i Castiel?
- Dokładnie, Sherlocku. – Jensen wziął kolejny łyk wina, zmniejszając odległość między nim, a brunetem. – Co o tym sądzisz?
- Coś mi się kiedyś obiło o uszy, ale…
- To ty nie wiesz, co się dzieje w sieci? – wtrącił się. – Teraz każda laska pisze, jak bardzo shipuje tego całego destiela. Nie wspomnę już o tych wszystkich sprośnych opowiadaniach…
- Co robi?
- Shipuje. Znaczy, jakby ci to wytłumaczyć. – Ackles zastanowił się przez chwilę, zagryzając dolną wargę. – To jakbyś wspierał, ale nie w dosłownym sensie… – zaznaczył. – no jakbyś wspierał Dean'a i Cas’a, jako fikcyjną parę. Wiesz, jakbyś trzymał kciuki, żeby w końcu przyznali się do swoich uczuć.
- Dobra, chyba rozumiem.
- To dobrze…
- Ale jedno mnie nurtuje, Jensen. Wcześniej wspomniałeś coś o sprośnych opowiadaniach… - Misha ściszył głos. – Chcesz mi powiedzieć, że czytałeś…
- Nie! – Blondyn zaprzeczył gorączkowo, krztusząc się winem. – Znaczy tak. Znaczy przeczytałem takie jedno…
- Tylko jedno?
- No tak. Mój kot może to potwierdzić. – Wskazał palcem na zajętego sobą futrzaka. – Prawda, Applepie? Przyznaj, że tatuś czytał tylko jedno króciutkie opowiadanie i nic więcej.
- Tatuś? Serio? Coraz bardziej mnie zadziwiasz, Jensen. Czekoladowy płyn do kąpieli, zabawa w wojsko, a teraz koci tatuś. Haha. – Misha zaśmiał się głośno, klepiąc aktora w ramię. – Co będzie potem?
- Niedługo się przekonasz. – Te słowa zabrzmiały dla Colins’a naprawdę tajemniczo. Odstawił pusty kieliszek na stojący niedaleko stolik. Obydwie ręce położył na oparcie kanapy, palcami muskając szyję Jensena. Ten zdawał się nie zwracać na to uwagi.
- To może mi coś opowiesz o tym opowiadaniu? Co tam robiliśmy?
- My?
- No ty, jako Dean i ja, jako Castiel.
- Całowaliśmy się. – Jensen przełknął głośno ślinę, biorąc duży haust powietrza do płuc. Rozmowa szybko zbiegła na krepujący tor, lecz Misha zdawał się niewzruszony. – To była jakaś fikcyjna historia, nie mająca związku z fabułą serialu.
- Yhym. Tak po prostu zaczęliśmy się całować?
- Niezupełnie. Najpierw wszedłeś nagi do kuchni…
- Nagi?
- Tak. Przyszedłeś i wtedy zacząłeś mnie całować. – Jensen robił krótką pauzę, czekając na komentarz bruneta. Ten jednak siedział cicho, patrząc na niego z zainteresowaniem. – Chyba byłeś na mnie napalony, bo potem… – Piegowata twarz aktora poczerwieniała. – upadłeś na kolana.
- Po co? – spytał, choć domyślał się odpowiedzi.
- No wiesz. Odpiąłeś mi spodnie i wziąłeś mojego kutasa do ust.

Przez krótki moment obydwoje wpatrywali się w siebie bez słowa. W powietrzu wisiało niesamowite napięcie, którego jak na razie żaden z aktorów nie chciał przerywać. Bawili się w dwuznacznie podteksty, tylko podkręcając i tak gorącą atmosferę.

- I co dalej?
- Pieprzyliśmy się na kuchennym blacie. Znaczy nie my, tylko Dean i Cas…
- No coś ty. – Misha położył rękę na ramieniu Ackles'a i przysunął się na tyle blisko, by czuć na ustach jego gorący oddech. – Podnieciłeś mnie. – Drugą dłoń zsunął na krocze blondyna, zaciskając palce na sporej wypukłości. – Wiesz na co mam teraz ochotę? – spytał, po czym wpił się w jego słodkie od wina wargi. Ich pocałunek był długi i chaotyczny, wręcz niecierpliwy. Jensen przyciągnął mężczyznę bliżej siebie, obejmując jego umięśnione ciało. Z każdą kolejną minutą pieszczoty stawały się odważniejsze. Gesty śmielsze, a pocałunki bardziej drapieżne.
- Co my wyprawiamy, Misha?
- Destiel poza planem. – odpowiedział lekko zdyszany. Usiadł na kolanach Jensena, czując pod sobą sztywnego członka. Ocierał się o niego, niczym kot, cicho jęcząc i pomrukując. Zębami kąsał szyję rozpalonego aktora, czując na plecach jego silne dłonie. Błądziły pod koszulką, badając każdy fragment miękkiej skóry. – Podoba ci się to. – Bardziej stwierdził, niż spytał.
- Bardzo. – Chwycił biodra bruneta, kołysząc w przód i tył. Myślał tylko o jednym. – Chcę się z tobą pieprzyć, Misha.
- Więc wszystko ustalone. – Misha zdjął koszulkę, to samo robiąc z podkoszulkiem Jensena. Rzucił ubrania za siebie, podziwiając jego ciało. – Tak, jak sobie wyobrażałem. – wymruczał cichutko. Nachylił się i wysunął koniuszek języka, zbliżając go do lewego sutka Akles’a. Pieścił go przez chwilę, słysząc głośną aprobatę.
- Mhm. Nie rozpalaj mnie już, bo zaraz wybuchnę.
- Em, Jensen? Może chcesz się przenieść gdzieś indziej? Tu niepokoi mnie wzrok Applepie’a. – Kocur siedział naprzeciwko kanapy, bacznie obserwując ich jeszcze niewinne igraszki.
- Sypialnia będzie odpowiednia? – Jensen rzucił kotu srogie spojrzenie.
- Jeśli jest tam duże, wygodne łóżko.
- Przekonajmy się.

***

Jensen leżał nagi na łóżku, wbijając palce w pomiętą pościel. Misha podarował mu długi, soczysty pocałunek i wrócił do pieszczenia jego twardego członka. Koniuszkiem języka polizał wilgotny czubek, by zaraz włożyć całego penisa do ust. Ssał go z takim skupieniem i oddaniem, jakby i jemu sprawiało to ogromną przyjemność. Ackles wił się pod nim, niczym wąż. Jęczał głośno, reagując na najmniejszy dotyk. Pomieszczenie szybko wypełniła cała gama jęków i pomruków. Kilka razy dało się usłyszeć zbulwersowane komentarze sąsiadów. Ściany nie należały tutaj do najgrubszych. Mężczyźni nie zwracali na to najmniejszej uwagi. Liczyła się wyłącznie ta chwila, kiedy po raz pierwszy byli ze sobą tak blisko.

- Mhm, Misha. – Wplótł palce w ciemne włosy, ciągnąc mężczyznę do siebie. – Gdzie się tego nauczyłeś?
- Czytałem to i owo.
- Tylko nie mów, że ty też…
- Shh. – Przymknął mu usta słodkim pocałunkiem. – Gdzie je masz?
- W pierwszej szufladzie. – Odsunął się i wyciągnął prezerwatywy. Nałożył jedną na swojego członka, zerkając w stronę bruneta. Ten zdjął bieliznę i sięgnął po fioletowy lubrykant. Wylał odrobinę na dwa palce, wsuwając je do ciasnego wnętrza. Na jego twarzy pojawił się lekki grymas bólu. – Wszystko okey?
- Tak. Mogę już usiąść?
- Jeśli jesteś gotowy. Jensen wsunął całego członka do wnętrza mężczyzny. Ogarnęła go obłędna rozkosz. – Nie boli cię? – spytał, nieco przyśpieszając pchnięcia. Misha kołysał się w przód i tył, spoglądając na niego zamglonym wzrokiem. Dłonią pieścił swojego penisa, czując zbliżający się orgazm. – Jestem blisko, Misha. Tak bardzo… mhm! – Wbił palce w jego uda, zagryzając mocno wargę. Nie był już w stanie dłużej wytrzymać w takim stanie. Odchylił gwałtownie głowę, czując obezwładniające spełnienie.
- Jensen! – Colins jęknął, po czym trysnął białą spermą na brzuch mężczyzny. – Ja przepraszam, nie mogłem…
- Jesteś cudowny... – Palcem starł kroplę lepkiej cieczy, wsuwając go do ust. – i cudownie smakujesz. – Ostrożnie wyciągnął członka z odbytu mężczyzny i zdjął zużytą prezerwatywę. – Uwielbiam ciebie i twoje ciało.
- Ja ciebie też, Jensen. – Colins wyszeptał zdyszanemu mężczyźnie do ucha. Położył się obok i przytulił do jego nagiej klatki. Przez chwilę wsłuchiwał się w szybkie bicie serca, powoli odpływając w niebyt. – Mogę zostać na noc? – spytał niepewnie.
- Oczywiście. Robię wspaniałe naleśniki na śniadanie. Musisz ich skosztować.
- A przewidujesz dostawę do łóżka?
- Specjalnie dla ciebie. – Delikatnie cmoknął bruneta w czoło, gasząc nocną lampkę.
- Wiesz co, Jens?
- Hmm?
- Nie sądziłem, że cię w końcu zdobędę.
- Chcesz powiedzieć, że na mnie polowałeś?


KONIEC :)

4 komentarze:

  1. Och, to było urocze, chociaż ciężko je mi sobie wyobrazić rumieniącego się Jensena xDD
    Ahh, Misha nieładnie to tak kusić biednego Acklesa, jeszcze by coś sobie biedak nadwyrężył...
    To opowiadanie było cudowne! Kocham ich, no matter czy Destiel czy Cockles xD oni są zawsze genialni!
    Akcja w wannie i ostatnia rozmowa mi się chyba najbardziej podobały :3 Chociaaaż, koci tatuś Jensen był zajebistym elementem! Ugh, uwielbiam to jak rozmawiał ze swoim kotem xD
    Tylko jeden fanfik? Yyyh,,,,.... jasneeeee... niegrzeczny z niego chłopak. Tak kłamać :p
    Ogólne wrazżen? Bardzo fajnie napisane, nie było wielu błędów no i przyjemnie się czytało
    Teraz będę oczywiście równie niecierpliwie czekać na kolejne Twoje opowiadania <3
    ~Desire

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Desire, dziękuję Ci ślicznie za komentarz <3 Dajesz mi niesamowitą motywację i kopa w tyłek, by dalej pisać:) Ogromnie Ci za to dziękuję! Tylko czekaj, czekaj... o jakie błędy Ci chodzi, bo napisałaś, że nie było wielu (czyli coś się jednak nie pojawiło xd). Wiem, czepiam się, ale mam bzika by robić wszystko perfekcyjnie! ^^
      Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję! ;***

      Usuń
  2. Destiel poza planem! No powaliłaś mnie tym tekstem na kolana :D I mimo że wciąż nie mogę się przekonać do Cockles'a, to czytało się naprawdę dobrze ^^ I to ciągłe napięcie, podteksty, niedopowiedzenia między nimi. Cóż za gra!
    Swoją drogą czekam na dalszy ciąg tego opka na podstawie gry ;) Zaintrygowało mnie ^^
    Alys

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejciu! Dziękuję ślicznie za komentarz! <3 A dlaczego nie możesz się do nich przekonać? Ja powiem Ci szczerze, jakoś nigdy nie czytałam żadnego cocklesa - bardziej jara mnie Destiel mimo wszystko, ale pisało mi się o nich świetnie:)
      Co do "I lost without you" - miło, że czekasz... pracuję nad drugą częścią, więc spokojnie, niedługo powinien się rozdział pojawić ^^
      Pozdrawiam!

      Usuń