wtorek, 24 lutego 2015

It wasn't a fanfiction! - część 1

Cześć misiaki!
Przepraszam, że publikuję coś nowego dopiero dzisiaj, ale odkąd zaczęłam chodzić do pracy czas na pisanie mam jedynie w wieczorem/w nocy. Poniższy two-shot's pisałam wczoraj do 3-ej nad ranem (Ogólnie miał to być one-shot, ale jak zwykle musiało przerodzić się w coś dłuższego). W każdym razie chciałabym dedykować go Gośce - mojej prywatnej becie;* Dziękuję za każde dobre słowo i krytykę (spokojnie i domestic!cockles kiedyś będzie! :). Tak więc zapraszam do lektury! Enjoy!
P.S. Znów dziękuję G. za korektę. Jesteś najlepsza!

___________________________________________________


- Na razie wszystkim! Do jutra! – Już od ponad miesiąca Jensen wracał do domu po całym dniu pracy nad kolejnym odcinkiem "Supernatural". Niedawno odbyła się premiera pierwszego odcinka czwartego sezonu, która wywołała niemałe zamieszanie. Aktor pożegnał się ze wszystkimi, wchodząc jeszcze do garderoby Mishy Colins’a. – Mogę? – Zapukał do drzwi, czekając na jego odpowiedź.
- Śmiało.
- Wszystko w porządku, stary? – Jensen usiadł na niewielkim fotelu, uważnie przyglądając się brunetowi. – Mam wrażenie, że od jakiegoś czasu mnie unikasz. – powiedział rozczarowanym głosem.
- Wydaję ci się.
- Raczej nie. – Pokręcił przecząco głową - Już od ponad tygodnia zapraszam cię do siebie na piwo, a ty ciągle mi odmawiasz. Zrobiłem ci coś? Jeśli tak to przepraszam, stary. Czasem gadam jakieś głupoty, ale nie zwracaj na nie uwagi.
- Jensen, naprawdę wszystko gra. Po prostu muszę ogarnąć swoje życie. – Misha nie chciał mówić nic więcej. Spakował resztę swoich rzeczy, ani przez chwilę nie patrząc w stronę lekko skonfundowanego mężczyzny. Odkąd ten wszedł do jego garderoby, aktor czuł się niezręcznie. Głos łamał mu się przy każdym zdaniu. Twarz okryła się delikatnym rumieńcem, co tylko pogorszyło sprawę. – Śpieszę się na autobus.
- Mogę cię podwieźć.
- Nie dzięki. Wracaj spokojnie do domu, bo pewnie jesteś zmęczony.
- Nie na tyle, by nie móc cię podwieźć.
- Czuję się teraz, jak palant. – Misha wymruczał pod nosem. – Błagam, nie nalegaj już. – Szybko ubrał kurtkę i wnet wybiegł z pomieszczenia, nie chcąc dłużej zwodzić niestrudzonego blondyna.  – Do zobaczenia jutro, Jens!
- Jasne. – Aktor wzruszył ramionami, czując rozczarowanie. Odkąd zobaczył Mishe po raz pierwszy, poczuł do niego coś, co mógł nazwać zauroczeniem. Przeuroczy uśmiech Colins'a tak bardzo zakręcił mu w głowię, że teraz nie myślał już o niczym innym. Codziennie dyskretnie obserwował mężczyznę, nie mogąc nacieszyć oczu. Z każdym dniem uczucie narastało, a Jensen czuł coraz więcej szalonych emocji. – Czemu ciągle mi odmawiasz? – Nigdy nie miał problemów ze swoją seksualnością. Nie marzył o przelotnym romansie, czy krótkim gorącym flircie. Był już w takim wieku, że wypadało myśleć już o znalezieniu kogoś na poważnie. Idealnym kandydatem był Misha Colins, który jak na złość, odgrywał trudnego do zdobycia. – Ach ci mężczyźni… - Ackles uśmiechnął się pod nosem. – a mówią, że to kobiety są skomplikowane. 
  
***

- Cześć stary. Tęskniłeś za mną? – Jensen wziął czworonożnego przyjaciela na ręce i cmoknął go w czubek włochatego łebka. Kocur odpowiedział głośnym mruknięciem, po czym zeskoczył z powrotem na podłogę. Porozumiewawczo spojrzał na swojego właściciela, chcąc zakomunikować, jak bardzo był głodny. – Spokojnie staruszku, mam tu coś specjalnie dla ciebie. – Aktor zdjął szybko buty, odwiesił skórzaną kurtkę na wieszak i pognał za kotem do kuchni. Po drodze do domu skoczył po małe zakupy, bo jak zwykle jego lodówka pewnie świeciła pustkami. – No tak… niczego nie ma. – stęknął głośno nie spodziewając się, aż tak poważnych braków. W lodówce nie było niczego, prócz otwartej puszki z kocim żarciem, zsiadłego mleka i kilku przeterminowanych jogurtów. Mężczyzna wyrzucił wszystko do śmietnika, mamrocząc pod nosem. – Spokojnie, daj mi to wszystko wypakować. Uwierz, że też umieram z głodu. – Zwrócił się do kręcącego się pod nogami kocura. Jego żołądek już od dobrych kilku godzin nieznośnie przypominał o swoim istnieniu. Na planie nie było czasu choćby zjeść coś na szybko, bo Erik ganiał wszystkich, jak oparzony. „Terminy ludzie!”


Większość rzeczy wpakował do zamrażarki, zostawiając jedynie to, co zje dzisiaj. Jutro z rana i tak wracał na plan. Na całe szczęście nagrywali teraz w jego rodzinnym mieście, więc nie musiał bujać się po nieznośnych hotelach. Jak bardzo nienawidził tych niewygodnych hotelowych łóżek i cytrynowych odświeżaczy powietrza!

- Rano znów mnie nie będzie, więc nie narozrabiaj za bardzo. Słyszysz? – powiedział, nakładając kocią karmę do niewielkiej, metalowej miseczki. – I tak wiem, że masz gdzieś to, co mówię. – Wzruszył ramionami i schował resztę karmy do szafy nad zlewem. – Dobrze, już dobrze. Smacznego.

Co jak co, ale teraz marzył jedynie o ciepłej kąpieli. Wstawił na szybko przygotowany makaron do piekarnika, który będzie jego dzisiejszą kolacją. Idąc do łazienki pozbywał się brudnych ubrań, rozrzucając je wokół siebie. Wreszcie przed samą wanną stawił się zupełnie nagi. Napuścił gorącej wody i choć nikomu by się do tego nie przyznał, wsypał truskawkową sól do kąpieli, dodając kilka aromatów w kształcie czerwonych serduszek. Na sam koniec wlał trochę żelu o zapachu mlecznej czekolady. 

- Mmm. Smakowicie. – Mężczyzna wszedł do wypełnionej po brzegi pianą wanny, przyzwyczajając skórę do gorącej wody. Gdyby Jared go teraz zobaczył pewnie padłby ze śmiechu. Brakowało jedynie oliwkowej maseczki na twarz i ogórków na oczy.

***

- Co się tak na mnie gapisz? – Ackles spytał siedzącego w drzwiach kota, jakby oczekiwał od niego jakiejkolwiek odpowiedzi. – Nie pierwszy raz widzisz mój goły tyłek. – Kocur spojrzał na aktora znudzonym wzrokiem. – Czyż nie jestem seksi? – Mężczyzna klepnął się w oba pośladki i poszedł do swojej sypialni. Zanim położył się do łóżka, odpalił laptopa, by poczytać jakieś newsy na temat nowych odcinków „Supernatural”. Czasem autorzy internetowych artykułów mieli większą wyobraźnie, niż sam Bob Singer, czy Erik Kripke.

Jensen przeglądnął kilka stron o oczekiwaniach na ten sezon. Czy fani, aby czasem nie przesadzali? Zdążyło pojawić się nawet kilka spekulacji na temat zakończenia serii, lecz żadna z nich nie zgadzała się z treścią serialowego scenariusza. Czytając kolejne artykuły, Ackles zauważył, że większość zamieszczanych komentarzy było wyłącznie o Deanie Winchesterze i jego skrzydlatym Stróżu.

- Co jest grane? – Telewizja zdążyła wyemitować raptem kilka pierwszych odcinków, które nijak miały się do tego, co wypisywały serialowe fanki. – Destiel? Serio dziewczyny!? Wow! – Jensen podrapał się po głowie, nie mogąc uwierzyć, co ludzie potrafią zauważyć w niewinnych podtekstach. – Kocham ich! Kocham, jak Castiel patrzy na Dean’a tymi maślanymi oczami. Oni są tacy słodcy! – Czytał kolejne komentarze, nie mogąc ukryć podziwu. – Wcześniej byłam ogromną fanką Merthura… czego!? – Aktor wpisał owego Merthura w przeglądarkę, rozumiejąc, że to kolejny fanowski ship, czy jak to zwano. – ale teraz do moich ulubionych należy wyłącznie Destiel! Nie rozumiem, jak ludzie mogą tego nie zauważać! - Blondyn gapił się w jasny ekran, głowiąc się, o co właściwie chodziło z tym „shipowaniem” destiela. Będąc na planie słyszał coś na ten temat, ale nie miał czasu się na tym skupiać. Miał lepsze rzeczy do roboty. Teraz czytając te wszystkie wypowiedzi, zastanawiał się, czy faktycznie patrzył na serialowego Castiela, tak jak odbierają to destielowe fanki. W pracy starał się trzymać emocje na wodzy i zachować profesjonalizm, jak przystało na porządnego aktora. Może czasami zdarzało mu się o tym zapomnieć? – Oj dziewczyny, czy wy zawsze musicie widzieć coś, czego nie powinniście? –Bez zbędnego zastanowienia odpalił kolejną kartę w przeglądarce i wpisał „destiel sex”. Sam nie wiedział, po jaką cholerę to wystukał. – Staruszku… - krzyknął w stronę leżącego na brzegu łóżku pupila. – twój tatuś ma teraz zamiar przeczytać jeden, podkreślam JEDEN fanfik, by zaspokoić swoją ciekawość. Rozumiesz? Żebyś sobie potem nie myślał, że jestem jakimś zboczuchem. – Wyszukiwarka wypluła całą długą listę różnych blogów i stron internetowych, gdzie można było znaleźć fanowskie opowiadania. Jensen odpalił pierwszą, lepszą zakładkę i podjął się czytania fanfika o intrygującym tytule. Bez trudu odnalazł się w fandomowym slangu, czując z tego powodu niemałą satysfakcję. Nim się spostrzegł, czytał już trzecie, albo czwarte opowiadanie. W przerwie między kolejnymi częściami wyłączył piekarnik, by nie spalić makaronowej kolacji. Szybko wrócił do sypialni, by znów zagłębić się w podniecającej lekturze.

– Wiesz, co mi teraz chodzi po głowie? – Castiel uklęknął i szybkim ruchem pozbył się ręcznika oplatającego biodra Winchestera. Ten jęknął głośno, zagryzając wargę. – Chcesz tego, prawda? – Nie czekając już na odpowiedź chwycił sztywnego do czerwoności penisa i wsunął go do ust. Delikatnie, aczkolwiek stanowczo sunął językiem po całym trzonie, co jakiś czas pieszcząc nabrzmiałe już jądra. Doskonale wiedział, jak zaspokoić swojego mężczyznę. Wiedział, gdzie ugryźć, polizać, by dać mu jak najwięcej rozkoszy.
- Kurwa mać. – wychrypiał Dean. Wplótł palce w ciemne włosy, szarpiąc nimi spazmatycznie. Za nic w świecie nie mógł zahamować ciągłych jęków opuszczających jego gardło. – Mhm, o tak. Ssij... szybciej, agh! – Brunet uśmiechnął się pod nosem i zwolnił rozkoszne tortury. Polizał zaróżowioną główkę, czując pierwsze, słone krople spełnienia. Palcami pieścił pośladki i uda, nie pomijając choćby cala rozpalonej skóry. Pragnął dać z siebie wszystko, a może i więcej? Wolną ręką przesuwał wzdłuż swojego członka, chcąc i sobie sprawić więcej przyjemności.

- Nie zwalniaj, bo zwariuję!

Był coraz bliżej zaspokojenia Winchestera. Członek pulsował mu w ustach - zrobił się twardszy, większy. Lekko zacisnął szczękę, zahaczając zębami o wrażliwy napletek. Po chwili otoczył ustami sztywną erekcję i zaczął zawzięcie ssać. 

- Agh, wstań! – wrzasnął Dean odrzucając głowę w tył. Podniecenie, które czuł maltretowało jego umysł i ciało. Nie mógł skupić się na powstrzymywaniu przedwczesnego wytrysku. Przed oczami zatańczyły mu gwiazdy, w uszach zaszumiała krew. – Wstań, do cholery! – powtórzył z naciskiem. Chwycił klęczącego mężczyznę za ramiona i podniósł go do góry. – Jeszcze moment, a bym…
- Chcę tego.
- Jesteś pewien? – spytał, choć marzył, by Cas jak najszybciej wrócił na dół i dokończył to, co zaczął.
- Tak.  – wydyszał i podarował Winchesterowi agresywny pocałunek. – Mogę już wrócić do roboty?
- Mhm. – Mięśnie zadrżały z rozkoszy. Gorący oddech, ślizgi język, zaciskające się na nim usta. – Cas, szybciej. Czemu się nade mną znęcasz? Agh!

Wystarczył moment. Dean eksplodował w uniesieniu wykrzykując szereg nic nieznaczących słów. Castiel połknął całe nasienie, dokładnie zlizując resztki słonej cieczy.

- Podobało ci się?
- Oczywiście, że tak… - Odetchnął, próbując wrócić do siebie. – Co w ciebie wstąpiło?
- To jeszcze nie koniec. – Przyciągnął Winchestera do długiego pocałunku, po czym odwrócił się i oparł rękoma o blat. Wypiął pośladki w kierunku oszołomionego mężczyzny i zaczął słodko mruczeć. – Wejdź we mnie, Dean. Chcę poczuć cię w sobie. Proszę…
- Co ty ze mną robisz, Cas? – Wsunął dwa palce do ust, ssąc je przez chwilę.
- Dean, proszę! Pośpiesz się!
- Muszę cię przygotować. Chyba nie chcesz potem cierpieć, prawda? – Wsunął pierwszy palec, czując spięcie mięśni. – Mhm, jesteś tak rozkosznie ciasny. Zaraz oszaleję… – Kolejny palec.
- Właź już!

Winchester chwycił swojego penisa i naprowadził do wnętrza kochanka. Obydwoje jęczeli z bezwstydnej rozkoszy.

- Mhm… - stęknął, całując bruneta po ramionach i karku. Przyśpieszył ruchy bioder, czując jak ekstaza powoli zalewa całe jego ciało. Na moment wysunął twardego członka i obrócił Castiela twarzą do siebie. – Połóż się na stole.
- T-tak. – Cas posłusznie położył się na chłodnym blacie, rozsuwając prowokacyjnie nogi. Położył je na umięśnionych ramionach Winchestera i czekał, aż ten wróci do zadawania mu błogiej przyjemności. – Głębiej. – syknął, czując napierającego członka. – Oh, tak. Aghm! – Pociągnął blondyna do chaotycznego pocałunku. Jęczał, mruczał, stękał prosto w usta kochanka, zatracając się bez reszty w jego dzikie poczynania.
- Cas, dłużej nie wytrzymam…
- Dalej, szybciej!
- Aghm! – Jeszcze kilka szybszych ruchów, jeszcze jeden namiętny pocałunek. – Kurwa mać.

Castiel poczuł ciepło zalewające jego wnętrze. Przyśpieszył ruchy dłoni i eksplodował obficie, tryskając mlecznobiałą cieczą na brzuch i klatkę Winchestera. Ten starł słone krople, zlizując je z palców.

- Ja chcę więcej, Dean.
- Mrrrr, to mi się podoba. – zamruczał, niczym kocur. Wysunął wciąż sztywnego penisa, przesuwając po nim dłonią. – Wiesz, co bym chciał, nie?
- Domyślam się. – Castiel zszedł z blatu i stanął za mężczyzną. – Nachyl się. – Wysunął koniuszek języka i przesunął nim między chętnymi już pośladkami.
- Oh, tak. Głębiej, wsuń go głę… agh!      

- Powiem szczerze, że macie wyobraźnie dziewczyny. – Dłoń mężczyzny nieświadomie powędrowała w stronę lekko pobudzonego członka. Musiał przyznać, że tekst niesamowicie podziałał na jego wyobraźnie. Zacisnął palce na sztywniejącym penisie, nie mogąc oderwać wzroku. Z każdym zdaniem, jego ciało zalewała ekscytacja. – Mam ochotę zwalić sobie konia stulecia. – szepnął pod nosem, gdy rozległ się donośny dzwonek do drzwi. Spanikowany zamknął laptopa i schował go pod poduszkę. Przetarł rozpaloną twarz, zastanawiając się kogo do licha przywiało o jedenastej w nocy. Podszedł do drzwi i nie wierzył, w to kogo za nimi ujrzał.

- Misha!? – wymruczał cicho i wpuścił przemoczonego mężczyznę do środka. Dyskretnie spojrzał na swoje krocze, by sprawdzić, czy nie widać zwodu, który dosłownie pięć minut temu osiągnął szczytowe rozmiary. – Co ci się stało? Nie miałeś wracać…
- Autobusem do domu? – Colins wtrącił szybko. Skrzyżował ręce na klatce, trzęsąc się z zimna. – Tak miałem, ale ostatni uciekł mi dosłownie przed nosem. Nie chciało mi się czekać na nocny, więc postanowiłem iść pieszo.
- Nie mogłeś wezwać taksówki?
- Telefon zostawiłem w garderobie. Zorientowałem się na przystanku, gdy chciałem sprawdzić godzinę.
- Biedaku, a trzeba było się ze mną zabrać. – Jensen położył dłoń na ramieniu mężczyzny. – Jakim cudem jesteś taki mokry?
- Zaraz potem, jak zdecydowałem się iść pieszo rozpadał się cholerny deszcz.
- Oj Misha, Misha.
- Nie zastanawia cię fakt, dlaczego wylądowałem przed twoimi drzwiami?
- Bardzo się cieszę, że w końcu postanowiłeś skorzystać z mojego zaproszenia. – Jensen posłał mężczyźnie speszony uśmiech. – Co cię do tego skłoniło? 
- Głód.
- Hę?
- Postanowiłem wpaść na kolację. – Niższy aktor wyszczerzył szereg białych zębów. Dyskretnie wbił wzrok w pokaźne wybrzuszenie między nogami blondyna, zduszając w sobie jęk zachwytu.  
- Na kolację mówisz. Akurat zrobiłem zapiekankę z makaronem i chyba mogę się nią z tobą podzielić.
- To świetnie. – Wbrew pozorom Misha był naprawdę zdenerwowany. Serce waliło mu w klatce, a krew szumiała w uszach. – Gdzie mogę zostawić te mokre ciuchy?
- Zdejmij wszystko i wrzuć do prania.
- Bawisz się w gosposię, Jens?
- Dziś wyjątkowo, ale tylko ten jeden raz. Zapamiętaj to sobie. – Żartobliwie pogroził mu palcem. – Chodź, dam ci jakieś swoje ubrania.

Colins przytaknął i podążył za mężczyzną. Dyskretnie rozejrzał się po mieszkaniu, zauważając szwendającego się rudego kota.

- Jak ma na imię? – spytał.
- Applepie.
- Widzę, że naprawdę masz coś z Deana Winchestera. On na pewno nazwałby tak swojego pupila. – Misha wziął kota na ręce, przez chwilę drapiąc zwierzaka po puszystym grzbiecie. – Całe szczęście, że nie nazwałeś go Impalą. – Gdy tylko Applepie to usłyszał, wyrwał się z rąk Colinsa i schował pod kanapą. – Haha! Chyba się przestraszył.
- A ty masz coś z niewinnego Castiela? – Ackles spytał, szybko wbijając wzrok w podłogę. Nie czekając na odpowiedź bruneta wszedł do swojego pokoju i otworzył dużą, dwudrzwiową szafę. – Idź do łazienki i wrzuć mokre ubrania do kosza koło pralki. Jeśli chcesz możesz się nawet wykąpać. – krzyknął zza ściany.
- Masz zamiar coś ze mną robić, Jens?
- Eeemm.. – Twarz aktora pokryła się purpurowym rumieńcem. Świadomość, że dosłownie kwadrans temu zabawiał się ze sobą, czytając gejowskiego fanfika źle na niego wpływała. Bardzo źle.
- Tylko żartuję, Jens. Nie musisz tak spinać. – Misha wszedł do łazienki, zostawiając uchylone drzwi.

Blondyn wyciągnął z szafy czerwoną koszulkę, przechodzone szare dresy i parę świeżo upranych skarpet. Wziął głęboki oddech, próbując zapanować nad buzującym testosteronem.

- Mogę wejść? – spytał, zanim wszedł do środka. Nie chciał zastać mężczyzny w jakieś podejrzanie żenującej sytuacji.

- Jasne. – Misha nachylał się na wiklinowym koszem, wrzucając do niego mokre spodnie i bieliznę. Jego gołe ciało zdobił tylko śnieżnobiały ręcznik, który zawiesił sobie wokół bioder. Po umięśnionym plecach spływały drobne krople wody, przez co aktor wyglądał naprawdę kusząco. Jensen otworzył szeroko usta, nie wiedząc co powiedzieć. Stał w drzwiach i tępo gapił się na stojącego bruneta. Ten odwrócił się przodem, prezentując pokaźną wypukłość między nogami. 


Ciąg dalszy nastąpi:)

___________

Czy ktoś wie, jakie opowiadanie czytał Jensen? Podpowiadam, że jest to druga część pewnego gorącego cyklu :)

4 komentarze:

  1. Ejejejeejej! To było oszustwo! Zamiast napisać jakiegoś nowego gorącego fragmentu poszłaś na łatwiznę i dałaś kawałek "Lovely Morning" czy jakoś tak :/ ja bym przeczytała coś nowego :p
    Ale i tak mi się mega podobało! Kocham ich

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj od razu, że na łatwiznę poszłam :) Cieszę się, że Ci się podobało mimo wszystko.
      Mam nadzieję, że druga część również cię nie zawiedzie :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Kurde, wiedziałam, że brzmi znajomo xD Boże, jestem jednak zboczuchem, przeczytałam w życiu więcej niż 1 fanfic ^^ Dużo więcej. Tak generalnie to jednak Cockles ujmuje mnie dużo mnie niż Destiel, ale jak sobie wyobrażam Jensena.. to chyba kupię wszystko! No i czy on nie miał kiedyś takiego foto z maseczką i ogórkami na twarzy? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, uwierz, że ja też przeczytałam dużo więcej xD Bardzo długo planowałam napisać jakiś cockles, aż w końcu Gośka (RainbowUnicorn) mnie zmotywowała do działania:>
      Cieszę się mimo wszystko, że się podobało :D

      Usuń