P.S. Rozdział dedykuję Wam wszystkim! Dziękuję za wsparcie!;*
Dean’s POV:
W
kuchni nie czułem się zbyt pewnie, jednak jeśli moja Fretka zgłodniała,
musiałem się naprawdę postarać. W pierwszej chwili chciałem coś ugotować.
Oczywiście, nic szczególnie trudnego, czy skomplikowanego. Otworzyłem lodówkę i
rozejrzałem się za czymś jadalnym. Nie znalazłem niczego, prócz kilku
plasterków szynki, pół kostki żółtego sera, pomidora i ogórka.
-
Dziękuję mamo, że zrobiłaś zakupy! – pomyślałem, wyjmując wszystkie składniki.
Ukradkiem spojrzałem na zamyślonego Castiela. Jego twarz zdobiły jeszcze
delikatne rumieńce, które jedynie dodawały mu więcej uroku. Ciemne włosy, jak
zwykle sterczały na wszystkie strony, a usta wygięte były w rozkosznie dziwnym grymasie. Zauważyłem, że chłopak bardzo często wykrzywia je właśnie w ten sposób.
-
Kto to rysował? – Castiel odezwał się po chwili. Spoglądał na rysunki wiszące
na lodówce. Wstyd się przyznać, że byłem ich autorem.
-
Ja. – odpowiedziałem. Nastolatek zdawał się zaskoczony. - Gdy jeszcze
byłem dzieckiem, Fretko. Już kilka razy błagałem mamę, żeby je zdjęła i najlepiej
wyrzuciła, ale nie chce mnie słuchać.
- Oh, rozumiem.
Między nami zapanowała cisza. Po raz pierwszy nie
miałem ochoty jej przerywać. Wsłuchiwałem się tylko w przyśpieszony oddech
Castiela, ciesząc się jego obecnością. Z racji tego, iż nie miałem nic, by
przygotować pełnowartościowy obiad, zdecydowałem się na zwyczajne kanapki. Niestety przyrządzanie ich szło mi
gorzej, niż myślałem. Mimo, iż nie było to żadne wymyślne danie, czułem jakbym
miał dwie lewe ręce. Kilka razy prawie nie obciąłbym sobie palca! Nie
wspominając już o drobnych zacięciach, które miałem na całej dłoni.
-
Auć. – syknąłem po cichu, po raz setny przecinając się w tym samym miejscu.
Szybko przyłożyłem palec do ust, by w żadnym wypadku nie wyjść przed Fretką na
mięczaka. Jeszcze tego brakowało, by uważał mnie za beczącego frajera!
Ostrożnie pokroiłem pomidora w grube plastry i „zgrabnie” ułożyłem na wcześniej
posmarowanych skibkach chleba.
-
Dean… – Przerwała mu głośna wibracja telefonu. Chłopak wyciągnął komórkę i
spojrzał na wyświetlacz. Miałem wrażenie, że się zdenerwował. Szybko odrzucił
połączenie i spojrzał na mnie.
- Nikt ważny. – odpowiedział beznamiętnie. Ależ
mnie kusiło, by dowiedzieć się kto dzwoni. Może to nadawca, tego chorego sms’a,
którego dostałem? Przełknąłem głośno ślinę, czując jak serce podchodzi mi do
gardła. Wziąłem uspokajający oddech. „Na Boga, jestem Dean Winchester, byle
groźby mnie nie przestraszą. A już na pewno, nie sprawią, że zostawię moją
Fretkę!”
- Odbierz, może to coś ważnego. – odchrząknąłem,
kończąc ostatnią kanapkę.
- Nie sądzę. – Wzruszył ramionami. W jego oczach
zauważyłem coś niepokojącego. Szybko wrzucił telefon do skórzanej torby, posyłając
mi spłoszony uśmiech.
- Jak chcesz. – Udałem obojętnego. Może dzięki temu
zechcę powiedzieć mi, kto dzwonił. Poczekałem chwilę, lecz Castiel nie odezwał
się ani słowem. Przerywając to nieustająco krępujące milczenie, zrobiłem kwaśną
minę i zaprezentowałem przygotowane „danie”. – W każdym razie kanapki już
gotowe. Wiem, że wyglądają strasznie, ale się starałem.
- Doceniam to. – powiedział melodyjnie. Posłał w
moją stronę spojrzenie pełne czułości, przez które prawie nie wylądowałem na
podłodze.
- Pójdziemy do mojego pokoju, czy wolisz jeść
tutaj? – Chciałem, by to pytanie zabrzmiało naprawdę dwuznacznie. Powoli miałem
dosyć naszych niewinnych gierek. Fakt, że przy Castielu nie zachowywałem się
normalnie, ciągle się rumieniąc i zawstydzając. Musiałem jednak wziąć się w
garść i pokazać mu, że jestem prawdziwym mężczyzną.
- C-chodźmy do ciebie. – W jego głosie usłyszałem
panikę. Spłoszone, błękitne oczy błądziły po całym pomieszczeniu szukając
miejsca, gdzie mogłyby odpocząć od mojego spojrzenia. W zachowaniu Castiela
widziałem coś niesłychanie zabawnego i wręcz słodkiego. Wziąłem talerz po
brzegi wypełniony kanapkami i wyszedłem z kuchni.
- Idziesz? – krzyknąłem w jego stronę, stojąc już
przed schodami.
- T-tak!
Chwilę później stało się coś, czego mogłem się spodziewać.
W końcu nie bez powodu nazywałem Castiela, moją niezdarną Fretką. Pędził w moją
stronę, gdy nagle upadł na podłogę.
- Castiel! – Podbiegłem w jego stronę, przewracając
na plecy. Na jego czole zdążył pojawić się już ogromny czerwony ślad, który z pewnością zmieni się w
pokaźnego siniaka. Sądząc po hałasie, jaki towarzyszył chłopakowi przy upadku,
do lekkich on nie należał. Musiał naprawdę mocno się uderzyć. Auć! Ostrożnie podniosłem
go z ziemi i wziąłem na ręce. – Ty moja niezdaro. – wymruczałem, wchodząc do
swojego pokoju, w którym panował niesłychany bałagan. Położyłem chłopaka na łóżku
i zbiegłem do kuchni po zimny okład. – Będę bohaterem. – Uśmiechnąłem się pod
nosem, wyciągając z zamrażalnika kawałek steku. Przymknąłem oczy, oddając się
pięknej fantazji.
- Jak się czujesz, Fretko? – zapytałem, głaszcząc go po policzku. Ten delikatnie uchylił powieki, po chwili spoglądając na mnie szeroko otwartymi ślepiami. W błękitnych tęczówkach widziałem radość i miłość.
- Jak się czujesz, Fretko? – zapytałem, głaszcząc go po policzku. Ten delikatnie uchylił powieki, po chwili spoglądając na mnie szeroko otwartymi ślepiami. W błękitnych tęczówkach widziałem radość i miłość.
- O wiele
lepiej, Dean. – wymruczał, powoli unosząc się do góry. – Dzięki tobie. – Zaplótł
dłonie na mojej szyi, przybliżając się nieznacznie. Rozchylił wargi, jakby
chciał coś powiedzieć, ale zamiast tego usłyszałem jedynie ciche stęknięcie.
- Coś się
stało?
- N-nie.
Tylko głowa mnie jeszcze boli troszeczkę. – Skrzywił się lekko. Złożyłem usta w
cienką linię, czekając na dalszy rozwój sytuacji. – Dziękuję, że się mną
zaopiekowałeś. Gdyby nie ty…
- Jesteś
moją Fretką, skarbie. To był mój obowiązek. – Pocałowałem nastolatka w czubek
nosa, słysząc przyśpieszone bicie naszych serc. Ostrożnie głaskałem go po
ramionach i szyi, rozkoszując się bijącym od niego ciepłem. Jego obecność
działała na mnie niezwykle pobudzająco. Z całych sił próbowałem uspokoić szalejące
we mnie pożądanie. Jednak, gdy tylko spojrzałem na te miękkie usta i czerwone
policzki, głowa wypełniała się niegrzecznymi fantazjami.
- Chyba
wiem, jak mogę ci się odwdzięczyć za opiekę. – szepnął mi do ucha. Zagryzł
dolną wargę i zepchnął mnie na łóżko. Oddychałem coraz ciężej, podniecony
determinacją nastolatka. – Ściągnij spodnie.
- Słucham!?
- Dobrze
słyszałeś, Dean. Ściągnij spodnie. – Zadrżałem na myśl o tym, co zaraz nastąpi.
Błyskawicznie zsunąłem jeansy do kostek. Castiel pomógł mi się z nich wyplątać,
po czym spojrzał na mnie pożądliwym wzrokiem. – Teraz bielizna.
- Co ty
chcesz mi zrobić? – spytałem drżącym głosem.
- To, o czym
zacząłeś marzyć, gdy zobaczyłeś mnie po raz pierwszy.
- Ja…
- Zaraz
zrobię ci…
- STOP! – Otworzyłem oczy, czując niekomfortową wypukłość
między nogami. – Deanie Winchesterze, trafisz za to do piekła. – wymamrotałem pod nosem, po czym udałem się z
powrotem do swojego pokoju.
***
Z
pewnością wyglądałem teraz, jak psychopata. Przez ostatni kwadrans wpatrywałem
się w leżącego Castiela, nie mogąc oderwać od niego wzroku. Po raz setny
lustrowałem go od góry do dołu, gdy coś szczególnego przykuło moją uwagę.
Przetarłem oczy i spojrzałem tam jeszcze raz. Nie pomyliłem się.
-
Mhm. – Castiel stęknął głośno, przewracając się na prawy bok. Zacisnął pięści i
przysunął kolana do piersi. Nie minęła chwila, gdy znów zaczął jęczeć i głośno
wzdychać. – Mhm, Dean.
-
Czy on… właśnie o mnie śni? – Nogi prawie nie ugięły się pod moim ciężarem.
Przetarłem twarz, pędząc w stronę łazienki. Musiałem natychmiast się uspokoić!
Mój ledwie trzeźwy umysł próbował wygrać z pobudzonym już ciałem, lecz walka ta
była nieskuteczna. Zrzuciłem ubrania i wskoczyłem pod zimny prysznic. Miałem
nadzieję, że chłodna woda trochę ostudzi moje pobudzone zmysły. Efekt – póki co
– był zadowalający. Podszedłem do lustra i spojrzałem w swoje piegowate
odbicie. – Nawet o tym nie myśl. Masz być grzeczny, bo inaczej go
przestraszysz, zrozumiano? ZROZUMIANO?!
Kolejny
powód, dla którego mogłem być uważany za psychopatę. Rozmowa z samym sobą z
pewnością nie należała do normalnych odruchów. Odetchnąłem spokojnie i wróciłem
do pokoju. Castiel nadal tam był. Nadal leżał na moim łóżku. NADAL STĘKAŁ MOJE
IMIĘ.
-
Dean. – szepnął po raz tysięczny. Zignorowałem to, skupiając całą swą uwagę na
robieniu porządków. Brudne ubrania wepchnąłem na dno szafy, długo walcząc z jej
zamknięciem. Wszystko to, co mogłoby się Castielowi nie spodobać schowałem, chcąc
uniknąć wstydliwych pytań. Magazyny dla dorosłych z całą pewnością zaliczały
się do tego grona. Po niecałej godzinie, pokój lśnił jak nigdy.
-
Tu zawsze było tyle miejsca!? – Rozglądnąłem się po przestronnym
pomieszczeniu. Ależ mnie duma w środku rozpierała, gdy tylko spojrzałem na wreszcie niezagracone półki i czyste powierzchnie! – Eh, czego nie robi
się dla miłości.
-
Dean…
-
Słucham? – odpowiedziałem automatycznie. Castiel zamruczał słodko, przeciągając
się na całym łóżku. Podszedłem do niego, ostrożnie przykładając mu dłoń do
czoła. Był cały rozpalony. – Castiel, wszystko w porządku?
-
Mhm.
-
Castiel.
-
Tak? – Wolno rozchylił powieki, patrząc na mnie zaciekawionym spojrzeniem.
-
Chyba śniło ci się coś przyjemnego. – Zerknąłem na jego podbrzusze, nie mogąc
opanować śmiechu.
-
Ja…
Castiel’s POV:
-
Ja… - Nie miałem pojęcia, co powiedzieć. W mojej głowie panowała przerażająca
pustka. Zwykle w stresujących warunkach mówiłem wszystko, co mi tylko ślina
przyniosła na język. A teraz?!
-
Masz zamiar się z tego wytłumaczyć? – spytał rozbawiony. Ani na moment nie
odrywał ode mnie przenikliwego wzroku, co tylko jeszcze bardziej mnie
zażenowało.
-
Bardzo śmieszne. – Podkurczyłem nogi, chowając głowę między kolana.
-
Powiesz mi, o kim śniłeś?
-
Nie. - odpowiedziałem twardo. – Za żadne skarby ci tego nie powiem.
-
W sumie to nie musisz, bo i tak wiem. – Winchester wzruszył ramionami,
wyszczerzając szereg lśniąco białych zębów. – Dokładnie słyszałem, jak wołałeś…
przepraszam, stękałeś moje imię, Fretko. Nie oszukasz mnie.
-
Co? Stękałem? – Definitywnie ta chwila od dziś należy do najbardziej żenujących
i kompromitujących w moim mizernym życiu!
-
Tak. Stękałeś, jęczałeś, mruczałeś…
-
Cicho bądź!
-
Fretko… - Jego głos jakby spoważniał. Położył mi dłoń na ramieniu, drugą
chwytając mnie za podbródek. Znów stałem się bezsilny. – Nie musisz się tego
wstydzić…
-
Czemu się ze mnie śmiejesz? – wtrąciłem. – To wcale nie jest zabawne.
-
Przepraszam.
-
Siedzę teraz przed tobą z ogromną… erekcją i szukam drogi ucieczki. – Zaśmiałem
się. Cała ta sytuacja wydała mi się naprawdę komiczna. – Jak mam ci teraz niby
patrzeć w oczy?
-
Tak, jak zawsze.
-
Czyli?
-
Nic się między nami nie zmieniło. Nadal jesteś moją rozkoszną Fretką. Choć
teraz jeszcze bardziej seksowną. – Pogłaskał mnie po policzku, zatrzymując
palce na moim ustach. – Rozumiem, że śniło ci się to, co chcesz ze mną zrobić,
tak?
-
Dean, no!
-
No co?! Po prostu jestem ciekaw.
-
Chcesz, żebym ci wszystko opowiedział?
-
Tak.
Zagryzłem
wargę, pozwalając sobie na chwilę milczenia. Pod żadnym pozorem nie przyznałbym
się do tego, o czym śniłem. Gdyby usłyszał, że marzę o nim w taki sposób - uległy, błagający mnie o rozkosz! Całkowite przeciwieństwo Deana W.,
którego zdążyłem poznać. Trochę wstyd się przyznać, że o właśnie takim Winchesterze śniłem
w tamtej chwili. To zdarzyło mi się po raz pierwszy i miałem nadzieję, że
ostatni. Zawsze to ja byłem pieszczony, tulony i całowany!
Szczerze to raczej na dominanta nie wyglądałem, prawda?
Szczerze to raczej na dominanta nie wyglądałem, prawda?
-
Powiesz mi, co robiliśmy w twoim śnie? – Skubany, nie dawał za wygraną. –
Proszę.
-
Nie.
-
Fretko. – Zbliżył usta do mojej szyi i wysunął język. Przejechał nim po całej
długości, na obojczyku składając krótki pocałunek. – Mogę cię do tego zmusić.
-
Spróbuj.
-
Myślisz, że nie podejmę wyzwania? – Przesunął dłonią wzdłuż mojego ciała,
zatrzymując się na biodrze. Zwinnym ruchem wsunął palce pod koszulkę, pieszcząc
już ciepłą skórę. Zadrżałem, na całe szczęście powstrzymując wyrywający się z
gardła jęk. – To raczej nie będzie trudne zadanie.
-
To się jeszcze okaże. – Zamknąłem oczy, wtulając twarz w poduszkę. Z pewnością
policzki były teraz czerwone, jak cegła. Tego cholerstwa nigdy nie potrafiłem
powstrzymać!
-
Masz zamiar się opierać?
-
T-tak. – skłamałem. Wiedziałem, że nie wygram. Dean mógł ze mną
zrobić, co tylko chciał. Ja nawet nie kiwnąłbym palcem, by mu w tym
przeszkadzać. Już sama jego obecność działa na mnie odurzająco. Co dopiero
pieszczoty, którymi chciał mnie torturować. Byłem bez szans i szczerze - bardzo
mi się to podobało.
- Jestem ciekaw, czy oprzesz się temu… - Chwycił w
zęby płatek mojego ucha i zaczął delikatnie ssać.
- N-nic nie czuję. – Zacisnąłem palce na kołdrze,
byle nie puścić pary z ust. Choćby najcichszy jęk, dałby mu zbyt przedwczesną
satysfakcję.
- Nie wierzę ci.
- To uwierz. – Odepchnąłem go, ciężko dysząc. Wyszczerzyłem zęby w głupawym uśmiechu, spoglądając w zielone oczy nastolatka. –
Obśliniłeś mnie. – Wytarłem ucho, lekko się grymasząc. Winchester nie wiedział,
co powiedzieć. Patrzył na mnie z dziwnym niedowierzaniem. – Powiedziałem, coś
nie tak?
- Kocham cię, Fretko.
- Słucham? – Te dwa słowa zawisły wokół nas, jak
mgła. Co innego było słyszeć je w śnie, a co innego teraz! Gdy śnisz, wszystko
wydaję się być właściwe. Takie, jakie być powinno. Nie masz żadnych
wątpliwości, czy obaw. W rzeczywistości bywa zupełnie inaczej. – Kochasz mnie?
- Przepraszam. Nie powinienem tego mówić.
Przez te wszystkie miesiące, dokładnie wiedziałem,
co czułem w stosunku do Deana. Zachwycałem się jego przystojną twarzą, idealnym
ciałem. Uwielbiałem wsłuchiwać w jego śmiech,
po kryjomu wpatrywać w zielone oczy. W środku czułem, że to uczucie mogę
bez problemu nazywać miłością. Każdej nocy marzyłem, że kiedyś Dean wyzna mi to
samo. Powie, że jestem miłością jego życia.
Dlaczego teraz siedzę i wparuję się w niego, jak
głupek? Dlaczego nie powiem mu tego samego?
Szczerze to byłam przygotowana na inne opowiadanie, ale obecne równie moco lubię.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie jakby między nimi zawisła ciężka chmura. Ok ze strony Castiela można to zrozumieć - Baltazar. Lecz Dean także zachowywał się z deczka inaczej.
Ale i tak kocham tą parę. Choć przyznam, że o wiele bardziej w roli Anioła i Łowcy - ah co ten serial ze mną zrobił!
MaryKate
Żadna ciężka chmura nad nimi nie zawisła, także spokojnie. Pamiętajmy, że to flufff :p Dean, inaczej? Co masz na myśli?
UsuńSpięty? Tak, chyba to to :)
UsuńMiałaś chyba na myśli podniecony xd :p
Usuńhahaha też. Ale.. mimo wszystko niezdecydowany ciut ;p
Usuńkiedy tamto opowiadanie?
Jeden zasadniczy błąd: za krótkie.
OdpowiedzUsuńI znów nie było pewnego różowego przedmiotu!
A tak na serio...hmmm dobre to ale no dziś mi niczego nie urwało. Co nie oznacza, że mi się nie podobało. Podobało się lecz czuję niedosyt. Wybacz
Oj za krótkie... bez przesady;) Każdy rozdział ma ponad 2 tys słów, także nie rozumiem xd Niedosyt? Damn it!
UsuńTak, niedosyt.
UsuńTak wiem, 2000 słów ale wydało mi się krótkawe...może przez to powtórzenie...sama nie wiem.
I znowu to zrobiłaś! Urwałaś w takim momencie no! Cas, mój drogi, tylko nie palnij teraz jakiejś głupoty!
OdpowiedzUsuńMnie tam się rozdział bardzo podobał;) Cas chciałby dominowac? Hm tiaa xD
Ale gdybyś widziała mój wybuch śmiechu przy “Będę bohaterem“ Deana :D A w domu u mnie wszyscy już śpią...Jeśli się obudzą, to zwalę winę na Ciebie!
Alys
Mogę zapewnić, że tym razem Cas zachowa się, jak... no Cas!xd Prawdziwa niezdarna fretka:P Bardzo się cieszę, że moje wypociny przypadły Ci do gustu!
UsuńHahahaha, ah ten Dean xd Nie ma sprawy, możesz wszystko na mnie zrzucić:D
Przepraszam, że tak długo mnie tu nie było i nie napisałam żadnego komentarza, ale to dlatego, że przez 2 tygodnie byłam na wsi nad morzem na wakacjach. Wszystko fajnie, ale to miejsce jest zapomniane przez Boga ( w którego nie wierzę, ale co tam ), anioły, cywilizacje i przede wszystkim OPERATORÓW TELEFONII KOMÓRKOWEJ, dlatego mój biedny Sam ( tak nazwałam telefon, bo tylko litery SAM pozostały z napisu SAMSUNG na nim, chociaz Sam Winchester też miał wpływ na nadanie tego imienia ;P ) był odcięty od świata przez 2 tygodnie i nie miałam jak wchodzić na Twojego bloga, czego bardzo żałuję :( Ale za to przeżyłam miłą niespodziankę, gdy w poniedziałek po przyjeździe od razu zajrzałam tu i zobaczyłam 3 nowe rozdziały CF! Mało nie spadłam z krzesła z radości, co zaniepokoiło moich rodziców, ale na szczęście są przyzwyczajeni do moich różnych odpałów.
OdpowiedzUsuńNo więc, przejdżmy do konkretów. Bardzo mi się podobaja te 3 rozdziały, nie wiem który najlepszy :) Hahaha ciekawe co będzie, jak Sam przyjdzie do domu, a tam Dean i jego Fretka :D Biedactwo, jak on sobie poradzi z tą całą ''gejowską aferą'' ? No i co będzie z Balthazarem..? Trochę mi go żal, ale mam nadzieję, że uda mu się zdobyć Charlie.
Skrycie czekam też na kontynuację "Whole world against him" i " I'm too stupid to be loved", bo te opowiadania bardzo mi się podobają, może nawet bardziej niż CF, ale to też lubię. I obydwa skończyły się w takich momentach, że nie wiadomo, co było dalej :C
Podsumowując tą plaplaninę bez sensu, czekam z wielką niecierpliwością, aż coś napiszesz.
Z pozdrowieniami i życzeniami weny
Hanna
Ale obfity komentarz!;) Przede wszystkim dziękuję! Bardzo się cieszę, że spodobały Ci się moje wypociny.. Szczerze, to naprawdę się nie spodziewałam tak pozytywnego odbioru. Jeśli chodzi o fabułę: no muszę powiedzieć, że jak nasz kochany Sammy wparuję do domu to będzie ciekawie ;p Dean i Cas będą musieli się wykazać nie lada cierpliwością (ej! więcej szczegółów już nie zdradzę!xd) Hm, Balthazar - muszę powiedzieć, że to jedna z moich ulubionych postaci w tym opow. Wybacz, jeżeli nie powiem nic o nim, czy o Charlie, gdyż choćby mały szczegół mógł zbyt wiele ujawnić:)
UsuńA teraz jeśli chodzi o kontynuację "WWAH" i "I'm too stupid..." - jesteś już kolejną osobą, która mnie o to pyta (oczywiście, jestem z tego niezmierna zadowolona, gdyż nie sądziłam, że jeszcze ktoś pamięta o tych ff-ach) Póki, co zabrałam się za "I'm too stupid...". Nie wiem jeszcze kiedy pojawi się nowy rozdział (sądzę, że będzie ostatnim). Mam nadzieję, że już niedługo!:D
Ufff, no to by było na tyle;p Jeszcze raz DZIĘKUJĘ za wszystkie miłe słowa. To daje mi prawdziwego kopa do pisania! Pozdrawiam ;*