niedziela, 25 sierpnia 2013

Clumsy ferret - część 11

Zapraszam na jedenasty już rozdział "Niezdarnej Fretki". Mam nadzieję, że (jak zwykle zresztą), rozdział przypadnie Wam wszystkim do gustu ;) Nic ważnego nie mam do przekazania, także enjoy!
P.S. Poniższy rozdział pierwotnie miał być troszkę inny. Chciałam wspomnieć o Balthym i Charlie, ale na to będziecie musieli poczekać do przyszłej niedzieli:)
P.S.S. Aniu! Różowa szczoteczka się w końcu pojawi, obiecuję. Tylko kurczę, nie wiem kiedy xd 




Castiel’s POV:

Dlaczego teraz siedzę i wparuję się w niego, jak głupek? Dlaczego nie powiem mu tego samego?

Dlatego, że jedyną rzeczą, którą pragnąłem zrobić w tamtej chwili, było rzucenie się na Winchestera i wtulenie się w jego muskularne ramiona! Wyściskanie jego umięśnionego ciała, najmocniej jak tylko potrafiłem! Wpicie się w jego ponętne usta, poczucie jego zapachu na swojej skórze… koniec! Znów, zbytnio nie myśląc, nad tym co robię – uwiesiłem się chłopakowi na szyję, nie przejmując się tym, że mógłbym zrobić mu krzywdę. Był większy i silniejszy ode mnie, więc co takiego mogłem mu zrobić?

- Ja też cię kocham, Dean! – pisnąłem. Byłem świadom swojego durnego zachowania, ale w żaden sposób nie potrafiłem temu zapobiec. Czułem, jak każda część mojego ciała wymyka się spod kontroli. Zupełnie, jakby tam gdzieś w środku - we mnie, wybuchł wulkan. Dzika erupcja emocji niezdolna do opanowania. To nie miało tak wyglądać!

 Bynajmniej nie wyglądało tak w moich snach, gdzie wszystko było tak piękne, że wręcz magiczne.

- C-Ca.. Castiel, chyba się duszę. – wyjąkał, ledwie słyszalnym głosem. Poluźniłem, według mnie nie tak ciasny uścisk i spojrzałem na nastolatka. Jego przed momentem sinawa twarz odzyskiwała swój naturalny kolor. Naprawdę nie zdawałam sobie sprawy ze swoich zdolności. – Castiel…
- Widzisz Dean… - wtrąciłem się bezczelnie. Choć wiedziałem, że było to niegrzeczne! Zawsze uważałem się za osobę kulturalną. Moi rodzice przykładali naprawdę sporo uwagi mojemu wychowaniu. Pilnowali, bym nie przeklinał, bym rozmawiał ze starszymi z należytym im szacunkiem. Co we mnie wstąpiło? – ty należysz do osób, przez które wariuję. Generalnie to jesteś chyba jedyną taką osobą, która chodzi na tej ziemi i sprawia, że za każdym razem robię z siebie…
- Fretko. – przerwał mi, próbując jakoś zakończyć mój męczący monolog.
- Muszę się natychmiast uspokoić. – Przyłożyłem dłonie do ust, lecz nawet to nie powstrzymało mnie od mówienia. – Pyroszę zbryób cosz ze mnyą, bo…
- Fretko! – Dean złapał mnie za oba nadgarstki i przyciągnął do siebie. – Nie miałem pojęcia, że zareagujesz tak… - Zagryzł wargę, szukając dobrego słowa na określenie mojego anormalnego zachowania. – intensywnie. Zgaduję, że twoja małomówność sprzed kilkunastu minut, była jedynie skutkiem tego nieszczęsnego wypadku ,tak? – Kąciki jego ust, wygięły się w pogodnym uśmiechu. Kolejnym z wielu, które kochałem.
- Tak mi się zdaję, Dean. Wiesz przecież, że…
- Dobrze już. Shhh. Spokojnie, wdech i potem wydech. Wdech i wydech. – Wiedziałem, że walczył ze sobą, by nie wybuchnąć śmiechem. Ciekawe, jak długo jeszcze wytrzyma głupek jeden. To nie było zabawne! – O Boże, Fretko. Tę cechę chyba najbardziej w tobie kocham, wiesz?
- Czyżby? Moją gadatliwość, czy fakt że gdy tylko zaczynam się denerwować w twojej obecności gadam rzeczy, których po części nawet ja sam nie rozumiem?

- Chyba to i to.
- Aha.
- Tylko mi coś jeszcze wytłumacz. – Objął mnie ramieniem, darując krótki pocałunek w policzek. – Całowaliśmy się dziś już niejednokrotnie, prawda?
- No tak.
- Właśnie. Czemu, gdy się do ciebie zbliżam i całuję, tak jak teraz… - Oblizał wargi i wpił się w moje usta. Pocałunek bardzo różnił się od tych wszystkich, którymi mnie dziś obdarował. Ten był delikatny i subtelny. Nie tak chaotyczny, jak poprzednie. Dean nie był zdenerwowany, a raczej pewny siebie. Udało mu się przejąć nade mną kontrolę, co do trudnego zadania z pewnością nie należało. Wcześniej sam był zestresowany, lecz teraz stał się Panem Sytuacji. W zielonych oczach widziałem coś, czego nie zauważyłem wcześniej. Biła od nich determinacja i dziwna stanowczość. Musiałem przyznać, że ta odsłona Winchestera budziła we mnie naprawdę silne pożądanie. – gdy pieszczę twoją skórę, tak jak robię to w tej chwili… - wyszeptał mi do ucha, palcami błądząc po mojej szyi i obojczykach. Jedną dłoń wsunął mi pod koszulkę, kładąc na brzuchu. Od jego ciepłego dotyku, dostałem gęsiej skórki. – gdy mruczę ci do ucha jakieś słodkie słówka, mając nadzieję, że mnie nie wyśmiejesz… - Zbliżył swą twarz do mojej. – Czemu, gdy robię te wszystkie rzeczy, nigdy nic nie mówisz?
- Paraliżujesz mnie. – odpowiedziałem szybko. – Twoja czułość względem mnie, to coś o czym marzyłem przez ostatnie miesiące. Byłem niemal pewny, że nigdy nie będziemy razem. Nie wierzyłem, że ktoś taki jak ty, może zakochać się w kimś takim, jak ja. Niezdarnym, ciapowatym kujonie, dla którego już samo wyjście do szkoły, może okazać się wędrówką nie do przebycia.
- Niezdarny, ciapowaty kujon?
- Tak. Tylko mi nie mów, że tego nie zauważyłeś. Od zawsze kompromitowałem się przez swoją nieporadność. Nie żebym się tym przejmował. Szczerze, to zawsze miałem to gdzieś, co myślą o mnie inni. Chyba, że chodziło o ciebie.
- Czemu o mnie?
- Podobałeś mi się i nadal podobasz. Gdy cię zobaczyłem po raz pierwszy, wiedziałem, że jesteś moim ideałem. Ilekroć rzuciłeś w moją stronę obojętne spojrzenie lub uśmiechnąłeś się do mnie przez przypadek, doświadczałem stanu przedzawałowego!
- Dlaczego sądzisz, że patrzyłem obojętnie?
- A nie patrzyłeś?
- Nie. – Pokiwał przecząco głową. – A już na pewno nie uśmiechałem się do ciebie przez przypadek, Fretko.
- Oh.
- Jak zauważyłeś jestem dość popularny.
- Chyba każdy cię zna, Dean.
- Nigdy się o to nie prosiłem.
- To znaczy?
- Kilka lat temu mieszkałem w Lawrence. Byłem zwyczajnym chłopakiem, dla którego liczyła się wyłącznie paczka kumpli, z którymi mogłem się powydurniać. Niczym szczególnym się nie wyróżniałem. W szkole uchodziłem najwyżej za zbuntowanego zawadiakę. Mój ojciec niejednokrotnie dostawał skargi od nauczycieli.
- Co takiego robiłeś?
- Biłem się z takim jednym typkiem. Mimo, że to on zawsze mnie zaczepiał, na końcu i tak robił z siebie ofiarę. Nie mogłem sobie pozwolić, by mną ktoś pomiatał, więc zawsze solidnie mu oddawałem. – Klepnął się w pierś, napinając dumnie. – Jestem Dean Winchester na Boga!
- No tak. Nieustraszony bohater.
- Oczywiście! – Zaśmiał się. – Ale nie to chciałem mówić. Mieszkając w Lawrence, nie musiałem przejmować się tym, co myślą o mnie inni. Robiłem, co chciałem. Gdy mój kochany staruszek wpadł na pomysł by się przeprowadzić, tu do Minneapolis moje życie legło w gruzach.
- Nie chciałeś się przeprowadzać? – spytałem. Czułem, że Dean coraz bardziej się przede mną otwiera. Podobało mi się to, że mogę poznać go również z tej strony. Zawsze byłem ciekaw tego, co czuje będąc pod taką presją. Bycie „celebrytą” w liceum wbrew pozorom nie należało do łatwizny.
- Oczywiście, że nie! Tam miałem prawdziwych przyjaciół, z którymi musiałem się pożegnać.
- Już nie utrzymujesz z nimi kontaktu?
- Niby utrzymuję, ale to nie to samo. Wymieniamy, co najwyżej kilka maili. Czasem zdarza się, że gadamy przez skype’a. W zeszłym roku pojechałem do nich na wakacje. To były najlepsze dwa miesiące w moim życiu. Tam nie musiałem udawać kogoś, kim nie byłem. Oni wiedzieli kim jestem, jaki jestem. Po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułem się naprawdę wolny.
- Tu też masz przyjaciół. Ten koleś w długich włosach, nie pamiętam jak ma na imię. Zawsze go widzę w twoim towarzystwie.
- Ash.
- Dokładnie. On nie jest twoim kumplem? Oh, jeszcze ten drugi… straszna chudzina. – Zmarszczyłem czoło, próbując przypomnieć sobie jego imię. Chodziłem z nim na lekcję francuskiego. Zdarzyło nam się nawet zamienić kilka słów.
- Garth?
- Tak! Właśnie tak. Ich nie uważasz za swoich przyjaciół?
- Uważam. Gartha znam jeszcze z czasów dzieciństwa. To syn Bobby’ego Singera. Nie wiem, czy go kojarzysz.
- To ten ze zdjęcia? Facet ubrany, jak łowca?
- Dokładnie ten. Bobby jest przyjacielem rodziny, odkąd tylko pamiętam. Traktuję go, jak drugiego ojca. Pamiętam, że jak razem z staruszkiem jeździliśmy do niego na polowania.
- To Bobby nie jest stąd?
- Nie. Mieszka w południowej Dakocie, niedaleko Sioux Falls. Jak byłem mały, ojciec zabierał mnie ze sobą na polowania, które urządzał z Bobbym każdego roku. To był jedyny taki dzień, w którym legalnie mogłem trzymać broń w ręku. Pamiętam, jaki byłem podekscytowany dzień przed wyjazdem. Nigdy nie mogłem zasnąć.  
- Teraz już nie wyjeżdżacie?
- Bardzo rzadko. Tam, w moim kochanym Lawrence, Bobby odwiedzał nas prawie codziennie. Mówił, że Garth strasznie mnie polubił i wciąż o mnie gadał. Dlatego z czasem zaczęliśmy się częściej widywać. Spędzaliśmy ze sobą każdy weekend, ferie. Chłopak był naprawdę w porządku, choć stawał się coraz większym dziwakiem. Teraz traktuję go, jak brata.
- Fakt. Jest dość specyficzny.
- Byś widział jego minę, gdy powiedziałem, że się wyprowadzam. Chłopak się załamał.
- Musiałeś być dla niego ważny, skoro też się przeprowadził.
- Tego samego dnia przyszedł do nas Bobby i spytał, czy Garth będzie mógł z nami zamieszkać. Ponoć zrobił w domu wielką awanturę o to, że chcę się z nami wyprowadzić.
- Czemu Bobby nie wyjechał razem z Garthem?
- Nie mógł. Musiał wpierw spłacić spore długi. Zresztą niedawno rozkręcił nowy biznes, więc nie opłacało mu się wynosić do nowego miasta. Ej, znów odbiegliśmy od tematu.
- Nie przeszkadza mi to. Fajnie, że mogę cię bliżej poznać.

Winchester pocałował mnie w czubek nosa, mocno tuląc do siebie.

- Chcesz spytać o coś jeszcze?
- Tak. Szczerze, to mam wiele pytań.
- Pytaj śmiało, o co tylko chcesz, Fretko.
- Powiedziałeś wcześniej, że się nie prosiłeś o to, by być popularnym. Myślałem, że to lubisz.
- Mam tego dosyć. Panienki lecą wyłącznie na mój wygląd. Podrywają mnie, wysyłają miłosne liściki. Nawet nie wiesz, jakie to męczące. Chłopacy z kolei mi tego zazdroszczą.
- Kto wie o twojej orientacji? – wypaliłem nietaktownie. Dean zadrżał niespokojnie, rzucając w moją stronę dziwnie spłoszone spojrzenie. – Kurde, przepraszam. Nie chciałem by to tak zabrzmiało. Wiesz, ja po prostu jestem ciekaw. To znaczy nie jestem, tylko…
- Spokojnie, przecież nic się nie stało. Mówiłem, że możesz pytać o co tylko chcesz, prawda?
- No tak.
- O mojej orientacji wie niewiele osób. Tylko moja mama, Garth, Ash i Benny.
- A twój tata i Sam?
- Nie mam odwagi im tego powiedzieć. Wiem, że to głupie.
- Rozumiem.

Walczyłem ze sobą, by nie drążyć tego tematu. Nie byłem pewien, jak Winchester może zareagować. Nie wiedziałem, czy żyje w zgodzie ze swoją naturą. Jeśli chodziło o mnie, zapędy homoseksualne zauważyłem u siebie już w podstawówce. Dziewczyny były dla mnie jakby niewidoczne, gdy chłopacy niejednokrotnie byli bohaterami moich nocnych fantazji. Nie miałem problemu z akceptowaniem siebie. Być może dlatego, iż moi rodzice wiedzieli o mnie dużo wcześniej, niż ja sam. Właściwie, to oni podpowiedzieli mi, że mogę być gejem.

Spojrzałem na smutną twarz nastolatka. Pogłaskałem go po policzku, dając mu do zrozumienia, że ma we mnie oparcie. Chłopak wykrzywił usta w lekkim uśmiechu, kładąc mi głowę na ramieniu. Odetchnął głęboko, splatając ze mną swe palce. Kciukiem głaskał wierzch mojej dłoni, składając na szyi krótkie pocałunki. Więź, która między nami powstała, wyrywała mi oddech z płuc. Choć nie robiliśmy niczego niegrzecznego, bliskość naszych ciał i oddechów, była intymniejsza niż wcześniej. Tylko czekać, aż popsuję to jakimś głupim komentarzem.

- A jak jest z tobą Fretką? Ja jestem tchórzem i boję się powiedzieć o sobie własnemu bratu. A ty?
- Moi rodzice o mnie wiedzą i zaakceptowali to szybciej, niż ja.
- Serio?!
- Yhm. Gdy skończyłem dwanaście lat, tato powiedział mi, że on i mama muszą porozmawiać ze mną na poważny temat.
- Krzyczeli na ciebie?
- Nie. Powiedzieli tylko, że mnie kochają i akceptują takim, jakim jestem. Mama się popłakała i kazała mi się nigdy nie zmieniać. Tato powiedział, że mam być zawsze dumny z tego kim jestem.
- Ale czad! Też bym chciał, żeby moi staruszkowie zrobili coś takiego.
- Przecież twoja mama wie.
- Tak. Przyłapała mnie, jak masturbowałem się przy plakacie Backstreet Boys.
- Kogo?!
- Nie powtórzę tego! Nie zmusisz mnie.
- Backstreet Boys?! – Choć tak bardzo nie chciałem, wybuchnąłem głośnym śmiechem.
- Dlaczego ci to powiedziałem? – stęknął, łapiąc się za głowę. – Co za kompromitacja! To było całe wieki temu!
- Hahaha! Przepraszam, ale myślałem, że masz inny gust.
- Bo mam! Nie słuchałem ich muzyki. Pamiętam, że kiedyś oglądałem telewizję i natrafiłem na jakiś ich teledysk. Ten, w którym są cali mokrzy od wody. Mają gołe klaty i w ogóle… Oj, nieważne! Krótko, potem przyjechała do nas Jo, która miała obsesję na ich punkcie. Gdy o nich gadała, udawałem, że mnie to nie obchodzi. – Dean wyglądał w tej chwili tak nieporadnie, a ja zataczałem się ze śmiechu, nie mogąc powstrzymać łez. Piegowatą twarz nastolatka zdobiły bordowe rumieńce, nadając sytuacji jeszcze większy komizm. – Jak wyjeżdżała, zakradłem się do jej torby i ukradłem kilka magazynów. Powtarzam, że to było bardzo dawno temu!

Po Deanie mogłem spodziewać się wielu rzeczy, lecz z całą pewnością nie tego, że onanizował się patrząc na ciacha z boysbandu. Ależ mnie korciło, by spytać się, który przystojniaczek najbardziej wpadł mu w oko. Przetarłem oczy, wziąłem uspokajający oddech i zwróciłem się w kierunku Winchestera.

- Dean, mam do ciebie pytanko.
- Nie wiem, czy chcę je słyszeć. – burknął, krzyżując ręce na piersiach. – Słucham?
- Powiedziałeś, że masturbowałeś się przy plakacie Backstreet Boys, a nie przy jednym konkretnym kolesiu. – powiedziałem, jeszcze rozbawionym głosem. – Jestem ciekaw, który szczególnie wpadł ci w oko.
- Osz ty! Wiedziałem, że o to spytasz!

Nastolatek z impetem wstał z łóżka, po czym ruszył na mnie. Zdążyłem wybiec z pokoju, ratując się przed zabawnie rozwścieczonym Winchesterem. Ruszyłem w nieznanym sobie kierunku, wpadając do przestronnego pomieszczenia. Spędziłem w nim niemalże kilka sekund, ale zdążyłem zauważyć wywieszoną na ścianie broń i przerażające głowy zwierząt. Był to zatem pokój pana Johna.

- Dorwę cię, Fretko! Nie uciekniesz mi!
- Zobaczymy. – krzyknąłem. Zbiegłem po schodach, lądując w salonie. Pokój był duży i nie znajdowało się w nim zbyt wiele rzeczy, za którymi mógłbym się schować.
- Mam cię! – Dean stanął w drzwiach, odbierając mi ostatnią możliwośc ucieczki. Zrobiłem kilka kroków w lewą stronę. Winchester niczym moje odbicie zrobił to samo. – Poddaj się, a będziesz mniej cierpiał.
- Nie boję się. – Wytknąłem język, nie przejmując się tym, jak śmiesznie musiałem wyglądać.
- A powinieneś!
- Czemu nie chcesz się przyznać, co?
- Cicho bądź!
- Który skradł twoje serce? Nick? Brian? A może Kevin?
- Oj Fretko, jak tylko cię dorwę to…
- Co? – Rzuciłem go poduszką, chcąc jakoś odwrócić jego uwagę. Na daremno. Chłopak ruszył na mnie szybciej, niż się spodziewałem. Złapał za ramiona i rzucił na kanapę.
- I jak teraz uciekniesz? – wyszczerzył zęby w przerażającym uśmiechu. Usiadł na mnie okrakiem, krępując mi ręce nad głową. Wypchnąłem biodra w górę, próbując go zepchnąć, ale nic to nie dało. – Choć nie powinienem, pozwolę ci wybrać metodę tortury.
- Ale śmieszne! – Wyrywałem się, czując niebezpieczne uczucie gorąca między nogami. Dean kołysał się na moich biodrach, świadomie doprowadzając mnie do szału. – Dean, mhm...
- Coś się stało, Fretko? – Nachylił się nade mną i pocałował namiętnie. – Widzę, że taki pocałunek już ci nie wystarcza. – wydyszał. Językiem rozsunął moje wargi, torując sobie wejście do środka.
- Mhm.

Pot spływał mi po zaczerwienionej twarzy. Nie mogłem opanować głośnych jęków, które co chwilę wyrywały mi się z gardła.

- Puść moje dłonie. – rozkazałem. Dean spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem. – Puść, bo nie wytrzymam i cię ugryzę.
- Fretka stała się agresywna. – zarechotał, puszczając moje ręce. Błyskawicznie objąłem go za szyję i przyciągnąłem do siebie.
- Znów mnie paraliżujesz, Dean. Musisz przestać.
- A jeśli ja nie chcę?
- Zrobimy coś, czego możemy żałować. – W tle usłyszałem jakiś hałas, ale zbytnio się tym nie przejąłem. Chwyciłem nastolatka za policzki, powstrzymując przed kolejnym napadem dzikich pocałunków. – Zastanów się, czy…
- Nie chcesz tego, prawda?
- Przerabialiśmy już to. Wiesz, że chcę i to bardzo. Tylko obawiam się, że to może zepsuć naszą relację. – Powstrzymałem się od powiedzenie tego, co usłyszałem od Balthazara. Tą sprawą nie chciałem się na razie przejmować, aczkolwiek teraz był idealny moment, by sprawdzić wiarygodność zasłyszanych od przyjaciela informacji.
- Dean, jesteś już w domu?

Usłyszałem znajomy głos. Z pewnością nie należał on do Asha, czy Gartha.  W drzwiach stał nikt inny, jak Sam Winchester.

Niedobrze. Tak bardzo niedobrze!  

_________________________________________________________________

Plakat przystojniaków z Backstreet Boys, przy którym Dean się ze sobą zabawiał ;) Jak myślicie, który z tych ciasteczek skradł mu serce?;p
  


21 komentarzy:

  1. Hmmmmmm...
    No cóż mogę powiedzieć...


    BOSKIE!!!
    Tylko moje pytanie brzmi...dlaczego Backstreet Boys? Toż to paszczury takie...Dlaczego nie 'N Sync albo BLUE?
    Ok. Już nie narzekam.
    Kocham ich. Kocham ich relację. I kocham Deano Romantico.
    Co do Gartha...on nie jest zakochany w D. prawda? To tylko zwykła męska prawdziwa wojskowa przyjaźń?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Backstreet Boys... Kurczę, jako piersi wpadli mi do głowy;) Oj tam, zaraz paszczury xd Howie to ciasteczko:p Co do Gartha... uspokajam. To zwykła męska prawdziwa wojskowa przyjaźń. Nic więcej :D

      Usuń
    2. Ufffffffff
      Howie...wybacz nie znam się na nich.

      Usuń
  2. Zabiłaś mnie prawie 3 razy tym odcinkiem xD
    Pierwszy raz: Garth. Synem. Bobby‘ego. Serio?! :D o rajuu..
    Drugi: Backstreet Boys! Seriooo?!? :D Dean i BB?! Nie wierzę!
    Trzeci: agresywna Fretka! xD to było przesłodkie i po raz kolejny mowię Ci, że uwielbiam Twojego Casa:)
    Dodałabym też wejście Sama, ale chyba to nie będzie sytuacja do śmiechu. Prawda? No okaże się..
    Fajnie, że chłopaki w końcu pogadali więcej, poznali się, Dean się otworzył. Pięknie.
    Ogólnie świetny rozdział, niespodziewanie długi ;)
    Chyba tylko jedno małe zastrzeżenie miałam gdzieś do szyku zdania, ale teraz nie mogę znaleźć. Tam było coś o trudnym zadaniu, coś mi tam nie pasowało.
    Ale poza tym bosko :D
    Alys

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie! Cieszę się, że Cię zabiłam - oj, dziwnie to zabrzmiało xd
      Co do wejścia Sama, to nie mogę zdradzić zbyt wiele... w każdym razie Cas i Dean będą musieli uzbroić się w cierpliwość :P
      A co do tego szyku zdania, to szczerze ja też nie mogę tego wyłapać O.o

      Usuń
  3. Nie no, Dean i Backstreet Boys... hahahaha, nie mogę.
    Bardzo fajna rozmowa między Deanem i Casem. No i Sam wszedł w świentym momentcie- dobrze, że nie później, bo kto wie, co by się tam mogło dziać... Już nie mogę się doczekać, co zrobi.
    A wiesz już może coś o kontynuacji "I' too stupid..." i WWAH? Tak tylko pytam :*
    Pozdrowienia, H.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział przypadł Ci do gustu;)
      Jeśli chodzi o kontynuację "I'm too stupid.." i "WWAH" - mam jedną dobrą wiadomość. Zabrałam się za pisanie "Im too..", także świeżutki rozdział powinien się pojawić w tym tyg. Proszę czymać kciuki, bym miała wenę;p
      pozdrawiam;*

      Usuń
  4. Długo mnie tu nie było, mając na myśli okienko komentarzy, bo oczywiście czytam na bieżąco wszystko, tylko jakoś zawsze wychodziło, że "skomentuję później" a później się przeciągało i w końcu zapominałam. Ale, gadam od rzeczy zamiast w końcu komentować! XD

    Zabiłaś mnie w tym rozdziale tyle razy, że już nie potrafię zliczyć. XD Garth jako syn Bobby'ego, BB, agresywna Fretka, bieganie po domu... Chłopcy w tym opowiadaniu są tacy przeuroczy, że nie można ich nie kochać. <3

    Strasznie mi się spodobało, że tak się przed sobą otworzyli, mogli lepiej się poznać i pokochać się za coś więcej niż wygląd i powierzchowne zachowanie. <3

    Wybuch Castiela, to też było strasznie urocze, jak wszystko w tym głupku. ;___; Nie mogę z niego, zawsze jak czytam rozdział z serii CF wyglądam, jakby oglądała zdjęcia uroczych kotków, tylko tysiąc razy bardziej intensywniej. ;___;

    Ciekawe co z Samem, to na pewno będzie ciekawe, nie wiem czy śmieszne czy poważne, ale na pewno ciekawe i przynajmniej trochę przełomowe. :D Już mogę sobie wyobrazić naszą kochaną Fretkę... Jestem tylko jeszcze bardziej ciekawa, jak zareaguje Dean, tylko błagam, niech nasz romantico nie zrobi nic głupiego. :c

    Nie mogę się doczekać Charlie i Balthy'go, zaistnieli tak krótko, a już zrobili sobie u mnie miejsce na idealne BROTP. <33

    Mam jeszcze pytanie, pewnie dużo razy dawałaś podpowiedzi, ale ja zapomniałam i teraz jestem ciekawa, w jakiś czasach toczy się akcja? Młodości Deana, współczesnych?

    Pisz szybko następną część i dużo weny życzę. :3 No i powodzenia z "I'm too stupid to be loved" i "Whole World Against Him", też jestem fanką, może nie aż taką wielką jak CF, ale też z przyjemnością poczytam. :D

    Znowu się rozpisałam, gratulację, jeżeli dotarłaś do tego momentu. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że odpisuję dopiero teraz. Gdy zobaczyłam Twój komentarz (mam tu na myśli jego długość) o mało nie spadłam z krzesła. Dziękuję ślicznie za każde miłe słowo.

      Jeśli chodzi o Sama, to jak już mówiłam kilkakrotnie - nasi chłopcy będą musieli uzbroić się w cierpliwość;p Nic więcej powiedzieć nie mogę;p

      Czas akcji... hm, nie skupiałam się na tym za bardzo. To raczej czasy młodości Dean'a, ale oparte na współczesności. Wiem, zamotałam. Ale jak mówiłam, nie skupiam się na tym wcale. Chłopcy mają po 18 lat, a Sammy jest od Deana tylko o jakiś rok młodszy. Nie chciałam, by między nimi była, aż tak duża różnica wieku.

      Oj piszę, no! Przecież, co tydzień jest nowa notka xd Cichać mi tu!;p Hahaha:D Co do "WWAH" i "i'm too..." - idzie mi powoli, ale dobrze. Cierpliwości.

      Dotrwałam do końca, Tw komentarza i bardzo się z tego cieszę i dziękuję raz jeszcze!;*

      Usuń
  5. Ahaha, O.Rany.Julek!
    Powiem tak, zepsułaś mój wizerunek Deana ;p mnie osobiście nie podoba się żaden z BB. Nie chcąc nikogo obrazić, ale uważam to mimo wszystko za trafione. Dlaczego? Sami z wyglądu (jeśli chodzi o plakat) trochę zajeżdzają homoseksualizmem.
    Jeśli owo ugryzienie brzmi agresywnie to hmm.. nie dla mnie, lecz wiadomo, że nikt tak do końca nie wie co siedzi autorce w głowie. Pisząc wyobrażamy sobie ton oraz barwę głosu owych postaci.
    MaryKate

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to zepsułam? Dean nadal jest tym samym Deanem, może tylko zhańbił go nieco fakt, że bawił się ze sobą przy plakacie gorących chłopców z BB xd
      Szukałam najbardziej obciachowego zdjęcia, no! Oni są przystojni, no ej! Howie to słodziaczek, Nick też. Już bez przesady. Wiadomo, że teraz wyglądają o niebo lepiej, niż na tym zdj. sprzed kilkunastu lat xd
      O co Ci chodzi z tym ugryzieniem, bo chyba nie rozumiem. Wiadomo, że Dean mówił sarkastycznie, bo nasz milusi Cas nie potrafi być ani groźny, ani agresywny ;P

      Usuń
    2. Specjalnie przeglądnełam ich zdjęcia i zdecydowanie nie mój gust. Ale o gustach się nie dyskutuje, więc zostawmy ten temat :)
      O co mi chodzi? O to, że jak dla mnie owo 'puść, bo nie wytrzymam i cię ugryzę' nie brzmiało agresywnie ;p Nie umiem sobie wyobrazić go agresywnego, pewnie dlatego.
      Lecz zgodzę się, że Deanowe sarkazmy są jak najbardziej na miejscu. Porzedni (jak i ten) komentarz nie miał zamiaru obrazić ani Ciebie ani Twoje wypociny, więc wybacz jeśli czymś uraziłam :)
      MK

      Usuń
    3. Hahahahaha, no dobrze, dobrze;) I masz słuszność, bo w mojej głowie to również tak nie brzmiało;p
      Oh i spokojnie, nie odebrałam Twojego komentarza w ten sposób.. :p

      Usuń
  6. czy mi się zdaje, czy to Dean i Cas są na tym obrazku na górze? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo zacny baner..taki...hmmm fretkowy :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubię twoje ficki i poczucie humoru. Ogólnię lubię w większości to, co piszesz. Ostatnio załamałam się kilkoma okropnymi blogami, ale nigdy twoim! Dziękuję za uspokojenie mnie nim, gdy byłam strasznie zdenerwowana opowiadaniem o Lokim (paring Loki x Legolas, więc proszę się mi nie dziwić, jakby coś).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie;) Mam nadzieję, że będę pisać coraz lepiej i nigdy nie będziesz miała okazji się na mnie (na to, co piszę) zdenerwować ;)
      Taka mała uwaga: czy mogłabyś się podpisać? Jest to o wiele wygodniejsze, bo bynajmniej orientuję się z kim wymieniam komentarze:)
      pozdrawiam;*

      Usuń
    2. Jeez, paring Loki x Legolas?! :0 Boże, broń! Straszne!
      Alys

      PS. Czekam już dziś na CF... :D

      Usuń
    3. Też mnie ten pairing zszokował xd
      Dobrze, że czekasz, bo się oczywiście dziś pojawi ;)

      Usuń