P.S. Poniższy rozdział pierwotnie miał być troszkę inny. Chciałam wspomnieć o Balthym i Charlie, ale na to będziecie musieli poczekać do przyszłej niedzieli:)
P.S.S. Aniu! Różowa szczoteczka się w końcu pojawi, obiecuję. Tylko kurczę, nie wiem kiedy xd
Castiel’s POV:
Dlaczego
teraz siedzę i wparuję się w niego, jak głupek? Dlaczego nie powiem mu tego
samego?
Dlatego, że jedyną rzeczą, którą pragnąłem zrobić w
tamtej chwili, było rzucenie się na Winchestera i wtulenie się w jego
muskularne ramiona! Wyściskanie jego umięśnionego ciała, najmocniej jak tylko
potrafiłem! Wpicie się w jego ponętne usta, poczucie jego zapachu na swojej
skórze… koniec! Znów,
zbytnio nie myśląc, nad tym co robię – uwiesiłem się chłopakowi na szyję, nie
przejmując się tym, że mógłbym zrobić mu krzywdę. Był większy i silniejszy ode
mnie, więc co takiego mogłem mu zrobić?
- Ja też cię kocham, Dean! – pisnąłem. Byłem
świadom swojego durnego zachowania, ale w żaden sposób nie potrafiłem temu zapobiec.
Czułem, jak każda część mojego ciała wymyka się spod kontroli. Zupełnie, jakby
tam gdzieś w środku - we mnie, wybuchł wulkan. Dzika erupcja emocji niezdolna
do opanowania. To nie miało tak wyglądać!
Bynajmniej
nie wyglądało tak w moich snach, gdzie wszystko było tak piękne, że wręcz
magiczne.
- C-Ca.. Castiel, chyba się duszę. – wyjąkał,
ledwie słyszalnym głosem. Poluźniłem, według mnie nie tak ciasny uścisk i
spojrzałem na nastolatka. Jego przed momentem sinawa twarz odzyskiwała swój
naturalny kolor. Naprawdę nie zdawałam sobie sprawy ze swoich zdolności. –
Castiel…
- Widzisz Dean… - wtrąciłem się bezczelnie. Choć
wiedziałem, że było to niegrzeczne! Zawsze uważałem się za osobę kulturalną.
Moi rodzice przykładali naprawdę sporo uwagi mojemu wychowaniu. Pilnowali, bym
nie przeklinał, bym rozmawiał ze starszymi z należytym im szacunkiem. Co we
mnie wstąpiło? – ty należysz do osób, przez które wariuję. Generalnie to jesteś
chyba jedyną taką osobą, która chodzi na tej ziemi i sprawia, że za każdym
razem robię z siebie…
- Fretko. – przerwał mi, próbując jakoś zakończyć mój
męczący monolog.
- Muszę się natychmiast uspokoić. – Przyłożyłem dłonie
do ust, lecz nawet to nie powstrzymało mnie od mówienia. – Pyroszę zbryób cosz
ze mnyą, bo…
- Fretko! – Dean złapał mnie za oba nadgarstki i
przyciągnął do siebie. – Nie miałem pojęcia, że zareagujesz tak… - Zagryzł
wargę, szukając dobrego słowa na określenie mojego anormalnego zachowania. –
intensywnie. Zgaduję, że twoja małomówność sprzed kilkunastu minut, była
jedynie skutkiem tego nieszczęsnego wypadku ,tak? – Kąciki jego ust, wygięły
się w pogodnym uśmiechu. Kolejnym z wielu, które kochałem.
- Tak mi się zdaję, Dean. Wiesz przecież, że…
- Dobrze już. Shhh. Spokojnie, wdech i potem
wydech. Wdech i wydech. – Wiedziałem, że walczył ze sobą, by nie wybuchnąć
śmiechem. Ciekawe, jak długo jeszcze wytrzyma głupek jeden. To nie było
zabawne! – O Boże, Fretko. Tę cechę chyba najbardziej w tobie kocham, wiesz?
- Czyżby? Moją gadatliwość, czy fakt że gdy tylko
zaczynam się denerwować w twojej obecności gadam rzeczy, których po części
nawet ja sam nie rozumiem?
- Aha.
- Tylko mi coś jeszcze wytłumacz. – Objął mnie
ramieniem, darując krótki pocałunek w policzek. – Całowaliśmy się dziś już
niejednokrotnie, prawda?
- No tak.
- Właśnie. Czemu, gdy się do ciebie zbliżam i
całuję, tak jak teraz… - Oblizał wargi i wpił się w moje usta. Pocałunek bardzo
różnił się od tych wszystkich, którymi mnie dziś obdarował. Ten był delikatny i
subtelny. Nie tak chaotyczny, jak poprzednie. Dean nie był zdenerwowany, a
raczej pewny siebie. Udało mu się przejąć nade mną kontrolę, co do trudnego
zadania z pewnością nie należało. Wcześniej sam był zestresowany, lecz teraz
stał się Panem Sytuacji. W zielonych oczach widziałem coś, czego nie zauważyłem
wcześniej. Biła od nich determinacja i dziwna stanowczość. Musiałem przyznać,
że ta odsłona Winchestera budziła we mnie naprawdę silne pożądanie. – gdy pieszczę
twoją skórę, tak jak robię to w tej chwili… - wyszeptał mi do ucha, palcami
błądząc po mojej szyi i obojczykach. Jedną dłoń wsunął mi pod koszulkę, kładąc
na brzuchu. Od jego ciepłego dotyku, dostałem gęsiej skórki. – gdy mruczę ci do
ucha jakieś słodkie słówka, mając nadzieję, że mnie nie wyśmiejesz… - Zbliżył
swą twarz do mojej. – Czemu, gdy robię te wszystkie rzeczy, nigdy nic nie
mówisz?
- Paraliżujesz mnie. – odpowiedziałem szybko. – Twoja czułość względem mnie, to coś o czym marzyłem przez ostatnie miesiące. Byłem niemal pewny, że nigdy nie będziemy razem. Nie wierzyłem, że ktoś taki jak ty, może zakochać się w kimś takim, jak ja. Niezdarnym, ciapowatym kujonie, dla którego już samo wyjście do szkoły, może okazać się wędrówką nie do przebycia.
- Paraliżujesz mnie. – odpowiedziałem szybko. – Twoja czułość względem mnie, to coś o czym marzyłem przez ostatnie miesiące. Byłem niemal pewny, że nigdy nie będziemy razem. Nie wierzyłem, że ktoś taki jak ty, może zakochać się w kimś takim, jak ja. Niezdarnym, ciapowatym kujonie, dla którego już samo wyjście do szkoły, może okazać się wędrówką nie do przebycia.
- Niezdarny, ciapowaty kujon?
- Tak. Tylko mi nie mów, że tego nie zauważyłeś. Od
zawsze kompromitowałem się przez swoją nieporadność. Nie żebym się tym
przejmował. Szczerze, to zawsze miałem to gdzieś, co myślą o mnie inni. Chyba,
że chodziło o ciebie.
- Czemu o mnie?
- Podobałeś mi się i nadal podobasz. Gdy cię
zobaczyłem po raz pierwszy, wiedziałem, że jesteś moim ideałem. Ilekroć
rzuciłeś w moją stronę obojętne spojrzenie lub uśmiechnąłeś się do mnie przez
przypadek, doświadczałem stanu przedzawałowego!
- Dlaczego sądzisz, że patrzyłem obojętnie?
- A nie patrzyłeś?
- Nie. – Pokiwał przecząco głową. – A już na pewno
nie uśmiechałem się do ciebie przez przypadek, Fretko.
- Oh.
- Jak zauważyłeś jestem dość popularny.
- Chyba każdy cię zna, Dean.
- Nigdy się o to nie prosiłem.
- To znaczy?
- Kilka lat temu mieszkałem w Lawrence. Byłem
zwyczajnym chłopakiem, dla którego liczyła się wyłącznie paczka kumpli, z
którymi mogłem się powydurniać. Niczym szczególnym się nie wyróżniałem. W
szkole uchodziłem najwyżej za zbuntowanego zawadiakę. Mój ojciec niejednokrotnie
dostawał skargi od nauczycieli.
- Co takiego robiłeś?
- Biłem się z takim jednym typkiem. Mimo, że to on
zawsze mnie zaczepiał, na końcu i tak robił z siebie ofiarę. Nie mogłem sobie
pozwolić, by mną ktoś pomiatał, więc zawsze solidnie mu oddawałem. – Klepnął się
w pierś, napinając dumnie. – Jestem Dean Winchester na Boga!
- No tak. Nieustraszony bohater.
- Oczywiście! – Zaśmiał się. – Ale nie to chciałem
mówić. Mieszkając w Lawrence, nie musiałem przejmować się tym, co myślą o mnie
inni. Robiłem, co chciałem. Gdy mój kochany staruszek wpadł na pomysł by się
przeprowadzić, tu do Minneapolis moje życie legło w gruzach.
- Nie chciałeś się przeprowadzać? – spytałem.
Czułem, że Dean coraz bardziej się przede mną otwiera. Podobało mi się to, że
mogę poznać go również z tej strony. Zawsze byłem ciekaw tego, co czuje będąc
pod taką presją. Bycie „celebrytą” w liceum wbrew pozorom nie należało do
łatwizny.
- Oczywiście, że nie! Tam miałem prawdziwych
przyjaciół, z którymi musiałem się pożegnać.
- Już nie utrzymujesz z nimi kontaktu?
- Niby utrzymuję, ale to nie to samo. Wymieniamy,
co najwyżej kilka maili. Czasem zdarza się, że gadamy przez skype’a. W zeszłym
roku pojechałem do nich na wakacje. To były najlepsze dwa miesiące w moim
życiu. Tam nie musiałem udawać kogoś, kim nie byłem. Oni wiedzieli kim jestem,
jaki jestem. Po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułem się naprawdę wolny.
- Tu też masz przyjaciół. Ten koleś w długich włosach,
nie pamiętam jak ma na imię. Zawsze go widzę w twoim towarzystwie.
- Ash.
- Dokładnie. On nie jest twoim kumplem? Oh, jeszcze
ten drugi… straszna chudzina. – Zmarszczyłem czoło, próbując przypomnieć sobie
jego imię. Chodziłem z nim na lekcję francuskiego. Zdarzyło nam się nawet
zamienić kilka słów.
- Garth?
- Tak! Właśnie tak. Ich nie uważasz za swoich
przyjaciół?
- Uważam. Gartha znam jeszcze z czasów dzieciństwa.
To syn Bobby’ego Singera. Nie wiem, czy go kojarzysz.
- To ten ze zdjęcia? Facet ubrany, jak łowca?
- Dokładnie ten. Bobby jest przyjacielem rodziny,
odkąd tylko pamiętam. Traktuję go, jak drugiego ojca. Pamiętam, że jak razem z staruszkiem
jeździliśmy do niego na polowania.
- To Bobby nie jest stąd?
- Nie. Mieszka w południowej Dakocie, niedaleko
Sioux Falls. Jak byłem mały, ojciec zabierał mnie ze sobą na polowania, które urządzał
z Bobbym każdego roku. To był jedyny taki dzień, w którym legalnie mogłem trzymać
broń w ręku. Pamiętam, jaki byłem podekscytowany dzień przed wyjazdem. Nigdy
nie mogłem zasnąć.
- Teraz już nie wyjeżdżacie?
- Bardzo rzadko. Tam, w moim kochanym Lawrence,
Bobby odwiedzał nas prawie codziennie. Mówił, że Garth strasznie mnie polubił i
wciąż o mnie gadał. Dlatego z czasem zaczęliśmy się częściej widywać. Spędzaliśmy
ze sobą każdy weekend, ferie. Chłopak był naprawdę w porządku, choć stawał się
coraz większym dziwakiem. Teraz traktuję go, jak brata.
- Fakt. Jest dość specyficzny.
- Byś widział jego minę, gdy powiedziałem, że się
wyprowadzam. Chłopak się załamał.
- Musiałeś być dla niego ważny, skoro też się
przeprowadził.
- Tego samego dnia przyszedł do nas Bobby i spytał,
czy Garth będzie mógł z nami zamieszkać. Ponoć zrobił w domu wielką awanturę o
to, że chcę się z nami wyprowadzić.
- Czemu Bobby nie wyjechał razem z Garthem?
- Nie mógł. Musiał wpierw spłacić spore długi.
Zresztą niedawno rozkręcił nowy biznes, więc nie opłacało mu się wynosić do
nowego miasta. Ej, znów odbiegliśmy od tematu.
- Nie przeszkadza mi to. Fajnie, że mogę cię bliżej
poznać.
Winchester pocałował mnie w czubek nosa, mocno
tuląc do siebie.
- Chcesz spytać o coś jeszcze?
- Chcesz spytać o coś jeszcze?
- Tak. Szczerze, to mam wiele pytań.
- Pytaj śmiało, o co tylko chcesz, Fretko.
- Powiedziałeś wcześniej, że się nie prosiłeś o to,
by być popularnym. Myślałem, że to lubisz.
- Mam tego dosyć. Panienki lecą wyłącznie na mój
wygląd. Podrywają mnie, wysyłają miłosne liściki. Nawet nie wiesz, jakie to
męczące. Chłopacy z kolei mi tego zazdroszczą.
- Kto wie o twojej orientacji? – wypaliłem
nietaktownie. Dean zadrżał niespokojnie, rzucając w moją stronę dziwnie
spłoszone spojrzenie. – Kurde, przepraszam. Nie chciałem by to tak zabrzmiało.
Wiesz, ja po prostu jestem ciekaw. To znaczy nie jestem, tylko…
- Spokojnie, przecież nic się nie stało. Mówiłem,
że możesz pytać o co tylko chcesz, prawda?
- No tak.
- O mojej orientacji wie niewiele osób. Tylko moja
mama, Garth, Ash i Benny.
- A twój tata i Sam?
- Nie mam odwagi im tego powiedzieć. Wiem, że to
głupie.
- Rozumiem.
Walczyłem ze sobą, by nie drążyć tego tematu. Nie
byłem pewien, jak Winchester może zareagować. Nie wiedziałem, czy żyje w
zgodzie ze swoją naturą. Jeśli chodziło o mnie, zapędy homoseksualne zauważyłem
u siebie już w podstawówce. Dziewczyny były dla mnie jakby niewidoczne, gdy
chłopacy niejednokrotnie byli bohaterami moich nocnych fantazji. Nie miałem
problemu z akceptowaniem siebie. Być może dlatego, iż moi rodzice wiedzieli o
mnie dużo wcześniej, niż ja sam. Właściwie, to oni podpowiedzieli mi, że mogę
być gejem.
Spojrzałem na smutną twarz nastolatka. Pogłaskałem go po policzku, dając mu do zrozumienia, że ma we mnie oparcie. Chłopak wykrzywił usta w lekkim uśmiechu, kładąc mi głowę na ramieniu. Odetchnął głęboko, splatając ze mną swe palce. Kciukiem głaskał wierzch mojej dłoni, składając na szyi krótkie pocałunki. Więź, która między nami powstała, wyrywała mi oddech z płuc. Choć nie robiliśmy niczego niegrzecznego, bliskość naszych ciał i oddechów, była intymniejsza niż wcześniej. Tylko czekać, aż popsuję to jakimś głupim komentarzem.
Spojrzałem na smutną twarz nastolatka. Pogłaskałem go po policzku, dając mu do zrozumienia, że ma we mnie oparcie. Chłopak wykrzywił usta w lekkim uśmiechu, kładąc mi głowę na ramieniu. Odetchnął głęboko, splatając ze mną swe palce. Kciukiem głaskał wierzch mojej dłoni, składając na szyi krótkie pocałunki. Więź, która między nami powstała, wyrywała mi oddech z płuc. Choć nie robiliśmy niczego niegrzecznego, bliskość naszych ciał i oddechów, była intymniejsza niż wcześniej. Tylko czekać, aż popsuję to jakimś głupim komentarzem.
- A jak jest z tobą Fretką? Ja jestem tchórzem i
boję się powiedzieć o sobie własnemu bratu. A ty?
- Moi rodzice o mnie wiedzą i zaakceptowali to
szybciej, niż ja.
- Serio?!
- Yhm. Gdy skończyłem dwanaście lat, tato
powiedział mi, że on i mama muszą porozmawiać ze mną na poważny temat.
- Krzyczeli na ciebie?
- Nie. Powiedzieli tylko, że mnie kochają i
akceptują takim, jakim jestem. Mama się popłakała i kazała mi się nigdy nie
zmieniać. Tato powiedział, że mam być zawsze dumny z tego kim jestem.
- Ale czad! Też bym chciał, żeby moi staruszkowie
zrobili coś takiego.
- Przecież twoja mama wie.
- Tak. Przyłapała mnie, jak masturbowałem się przy
plakacie Backstreet Boys.
- Kogo?!
- Nie powtórzę tego! Nie zmusisz mnie.
- Backstreet Boys?! – Choć tak bardzo nie chciałem,
wybuchnąłem głośnym śmiechem.
- Dlaczego ci to powiedziałem? – stęknął, łapiąc
się za głowę. – Co za kompromitacja! To było całe wieki temu!
- Hahaha! Przepraszam, ale myślałem, że masz inny
gust.
- Bo mam! Nie słuchałem ich muzyki. Pamiętam, że
kiedyś oglądałem telewizję i natrafiłem na jakiś ich teledysk. Ten, w którym są
cali mokrzy od wody. Mają gołe klaty i w ogóle… Oj, nieważne! Krótko, potem
przyjechała do nas Jo, która miała obsesję na ich punkcie. Gdy o nich gadała,
udawałem, że mnie to nie obchodzi. – Dean wyglądał w tej chwili tak
nieporadnie, a ja zataczałem się ze śmiechu, nie mogąc powstrzymać łez.
Piegowatą twarz nastolatka zdobiły bordowe rumieńce, nadając sytuacji jeszcze
większy komizm. – Jak wyjeżdżała, zakradłem się do jej torby i ukradłem kilka
magazynów. Powtarzam, że to było bardzo dawno temu!
Po Deanie mogłem spodziewać się wielu rzeczy, lecz
z całą pewnością nie tego, że onanizował się patrząc na ciacha z boysbandu.
Ależ mnie korciło, by spytać się, który przystojniaczek najbardziej wpadł mu w
oko. Przetarłem oczy, wziąłem uspokajający oddech i zwróciłem się w kierunku
Winchestera.
- Dean, mam do ciebie pytanko.
- Nie wiem, czy chcę je słyszeć. – burknął,
krzyżując ręce na piersiach. – Słucham?
- Powiedziałeś, że masturbowałeś się przy plakacie
Backstreet Boys, a nie przy jednym konkretnym kolesiu. – powiedziałem, jeszcze rozbawionym
głosem. – Jestem ciekaw, który szczególnie wpadł ci w oko.
- Osz ty! Wiedziałem, że o to spytasz!
Nastolatek z impetem wstał z łóżka, po czym ruszył
na mnie. Zdążyłem wybiec z pokoju, ratując się przed zabawnie rozwścieczonym
Winchesterem. Ruszyłem w nieznanym sobie kierunku, wpadając do przestronnego
pomieszczenia. Spędziłem w nim niemalże kilka sekund, ale zdążyłem zauważyć
wywieszoną na ścianie broń i przerażające głowy zwierząt. Był to zatem pokój
pana Johna.
- Dorwę cię, Fretko! Nie uciekniesz mi!
- Zobaczymy. – krzyknąłem. Zbiegłem po schodach,
lądując w salonie. Pokój był duży i nie znajdowało się w nim zbyt wiele rzeczy,
za którymi mógłbym się schować.
- Mam cię! – Dean stanął w drzwiach, odbierając mi ostatnią
możliwośc ucieczki. Zrobiłem kilka kroków w lewą stronę. Winchester niczym moje
odbicie zrobił to samo. – Poddaj się, a będziesz mniej cierpiał.
- Nie boję się. – Wytknąłem język, nie przejmując
się tym, jak śmiesznie musiałem wyglądać.
- A powinieneś!
- Czemu nie chcesz się przyznać, co?
- Cicho bądź!
- Który skradł twoje serce? Nick? Brian? A może
Kevin?
- Oj Fretko, jak tylko cię dorwę to…
- Co? – Rzuciłem go poduszką, chcąc jakoś odwrócić
jego uwagę. Na daremno. Chłopak ruszył na mnie szybciej, niż się spodziewałem.
Złapał za ramiona i rzucił na kanapę.
- I jak teraz uciekniesz? – wyszczerzył zęby w
przerażającym uśmiechu. Usiadł na mnie okrakiem, krępując mi ręce nad głową. Wypchnąłem
biodra w górę, próbując go zepchnąć, ale nic to nie dało. – Choć nie powinienem,
pozwolę ci wybrać metodę tortury.
- Ale śmieszne! – Wyrywałem się, czując niebezpieczne
uczucie gorąca między nogami. Dean kołysał się na moich biodrach, świadomie doprowadzając
mnie do szału. – Dean, mhm...
- Coś się stało, Fretko? – Nachylił się nade mną i pocałował
namiętnie. – Widzę, że taki pocałunek już ci nie wystarcza. – wydyszał.
Językiem rozsunął moje wargi, torując sobie wejście do środka.
- Mhm.
Pot spływał mi po zaczerwienionej twarzy. Nie
mogłem opanować głośnych jęków, które co chwilę wyrywały mi się z gardła.
- Puść moje dłonie. – rozkazałem. Dean spojrzał na
mnie zamglonym wzrokiem. – Puść, bo nie wytrzymam i cię ugryzę.
- Fretka stała się agresywna. – zarechotał,
puszczając moje ręce. Błyskawicznie objąłem go za szyję i przyciągnąłem do siebie.
- Znów mnie paraliżujesz, Dean. Musisz przestać.
- A jeśli ja nie chcę?
- Zrobimy coś, czego możemy żałować. – W tle
usłyszałem jakiś hałas, ale zbytnio się tym nie przejąłem. Chwyciłem nastolatka
za policzki, powstrzymując przed kolejnym napadem dzikich pocałunków. –
Zastanów się, czy…
- Nie chcesz tego, prawda?
- Przerabialiśmy już to. Wiesz, że chcę i to
bardzo. Tylko obawiam się, że to może zepsuć naszą relację. – Powstrzymałem się
od powiedzenie tego, co usłyszałem od Balthazara. Tą sprawą nie chciałem się na
razie przejmować, aczkolwiek teraz był idealny moment, by sprawdzić wiarygodność
zasłyszanych od przyjaciela informacji.
- Dean, jesteś już w domu?
Usłyszałem znajomy głos. Z pewnością nie należał on
do Asha, czy Gartha. W drzwiach stał
nikt inny, jak Sam Winchester.
Niedobrze. Tak bardzo niedobrze!
_________________________________________________________________
Plakat przystojniaków z Backstreet Boys, przy którym Dean się ze sobą zabawiał ;) Jak myślicie, który z tych ciasteczek skradł mu serce?;p
Hmmmmmm...
OdpowiedzUsuńNo cóż mogę powiedzieć...
BOSKIE!!!
Tylko moje pytanie brzmi...dlaczego Backstreet Boys? Toż to paszczury takie...Dlaczego nie 'N Sync albo BLUE?
Ok. Już nie narzekam.
Kocham ich. Kocham ich relację. I kocham Deano Romantico.
Co do Gartha...on nie jest zakochany w D. prawda? To tylko zwykła męska prawdziwa wojskowa przyjaźń?
Backstreet Boys... Kurczę, jako piersi wpadli mi do głowy;) Oj tam, zaraz paszczury xd Howie to ciasteczko:p Co do Gartha... uspokajam. To zwykła męska prawdziwa wojskowa przyjaźń. Nic więcej :D
UsuńUfffffffff
UsuńHowie...wybacz nie znam się na nich.
Zabiłaś mnie prawie 3 razy tym odcinkiem xD
OdpowiedzUsuńPierwszy raz: Garth. Synem. Bobby‘ego. Serio?! :D o rajuu..
Drugi: Backstreet Boys! Seriooo?!? :D Dean i BB?! Nie wierzę!
Trzeci: agresywna Fretka! xD to było przesłodkie i po raz kolejny mowię Ci, że uwielbiam Twojego Casa:)
Dodałabym też wejście Sama, ale chyba to nie będzie sytuacja do śmiechu. Prawda? No okaże się..
Fajnie, że chłopaki w końcu pogadali więcej, poznali się, Dean się otworzył. Pięknie.
Ogólnie świetny rozdział, niespodziewanie długi ;)
Chyba tylko jedno małe zastrzeżenie miałam gdzieś do szyku zdania, ale teraz nie mogę znaleźć. Tam było coś o trudnym zadaniu, coś mi tam nie pasowało.
Ale poza tym bosko :D
Alys
Dziękuję ślicznie! Cieszę się, że Cię zabiłam - oj, dziwnie to zabrzmiało xd
UsuńCo do wejścia Sama, to nie mogę zdradzić zbyt wiele... w każdym razie Cas i Dean będą musieli uzbroić się w cierpliwość :P
A co do tego szyku zdania, to szczerze ja też nie mogę tego wyłapać O.o
Nie no, Dean i Backstreet Boys... hahahaha, nie mogę.
OdpowiedzUsuńBardzo fajna rozmowa między Deanem i Casem. No i Sam wszedł w świentym momentcie- dobrze, że nie później, bo kto wie, co by się tam mogło dziać... Już nie mogę się doczekać, co zrobi.
A wiesz już może coś o kontynuacji "I' too stupid..." i WWAH? Tak tylko pytam :*
Pozdrowienia, H.
Cieszę się, że rozdział przypadł Ci do gustu;)
UsuńJeśli chodzi o kontynuację "I'm too stupid.." i "WWAH" - mam jedną dobrą wiadomość. Zabrałam się za pisanie "Im too..", także świeżutki rozdział powinien się pojawić w tym tyg. Proszę czymać kciuki, bym miała wenę;p
pozdrawiam;*
Długo mnie tu nie było, mając na myśli okienko komentarzy, bo oczywiście czytam na bieżąco wszystko, tylko jakoś zawsze wychodziło, że "skomentuję później" a później się przeciągało i w końcu zapominałam. Ale, gadam od rzeczy zamiast w końcu komentować! XD
OdpowiedzUsuńZabiłaś mnie w tym rozdziale tyle razy, że już nie potrafię zliczyć. XD Garth jako syn Bobby'ego, BB, agresywna Fretka, bieganie po domu... Chłopcy w tym opowiadaniu są tacy przeuroczy, że nie można ich nie kochać. <3
Strasznie mi się spodobało, że tak się przed sobą otworzyli, mogli lepiej się poznać i pokochać się za coś więcej niż wygląd i powierzchowne zachowanie. <3
Wybuch Castiela, to też było strasznie urocze, jak wszystko w tym głupku. ;___; Nie mogę z niego, zawsze jak czytam rozdział z serii CF wyglądam, jakby oglądała zdjęcia uroczych kotków, tylko tysiąc razy bardziej intensywniej. ;___;
Ciekawe co z Samem, to na pewno będzie ciekawe, nie wiem czy śmieszne czy poważne, ale na pewno ciekawe i przynajmniej trochę przełomowe. :D Już mogę sobie wyobrazić naszą kochaną Fretkę... Jestem tylko jeszcze bardziej ciekawa, jak zareaguje Dean, tylko błagam, niech nasz romantico nie zrobi nic głupiego. :c
Nie mogę się doczekać Charlie i Balthy'go, zaistnieli tak krótko, a już zrobili sobie u mnie miejsce na idealne BROTP. <33
Mam jeszcze pytanie, pewnie dużo razy dawałaś podpowiedzi, ale ja zapomniałam i teraz jestem ciekawa, w jakiś czasach toczy się akcja? Młodości Deana, współczesnych?
Pisz szybko następną część i dużo weny życzę. :3 No i powodzenia z "I'm too stupid to be loved" i "Whole World Against Him", też jestem fanką, może nie aż taką wielką jak CF, ale też z przyjemnością poczytam. :D
Znowu się rozpisałam, gratulację, jeżeli dotarłaś do tego momentu. XD
Przepraszam, że odpisuję dopiero teraz. Gdy zobaczyłam Twój komentarz (mam tu na myśli jego długość) o mało nie spadłam z krzesła. Dziękuję ślicznie za każde miłe słowo.
UsuńJeśli chodzi o Sama, to jak już mówiłam kilkakrotnie - nasi chłopcy będą musieli uzbroić się w cierpliwość;p Nic więcej powiedzieć nie mogę;p
Czas akcji... hm, nie skupiałam się na tym za bardzo. To raczej czasy młodości Dean'a, ale oparte na współczesności. Wiem, zamotałam. Ale jak mówiłam, nie skupiam się na tym wcale. Chłopcy mają po 18 lat, a Sammy jest od Deana tylko o jakiś rok młodszy. Nie chciałam, by między nimi była, aż tak duża różnica wieku.
Oj piszę, no! Przecież, co tydzień jest nowa notka xd Cichać mi tu!;p Hahaha:D Co do "WWAH" i "i'm too..." - idzie mi powoli, ale dobrze. Cierpliwości.
Dotrwałam do końca, Tw komentarza i bardzo się z tego cieszę i dziękuję raz jeszcze!;*
Ahaha, O.Rany.Julek!
OdpowiedzUsuńPowiem tak, zepsułaś mój wizerunek Deana ;p mnie osobiście nie podoba się żaden z BB. Nie chcąc nikogo obrazić, ale uważam to mimo wszystko za trafione. Dlaczego? Sami z wyglądu (jeśli chodzi o plakat) trochę zajeżdzają homoseksualizmem.
Jeśli owo ugryzienie brzmi agresywnie to hmm.. nie dla mnie, lecz wiadomo, że nikt tak do końca nie wie co siedzi autorce w głowie. Pisząc wyobrażamy sobie ton oraz barwę głosu owych postaci.
MaryKate
Jak to zepsułam? Dean nadal jest tym samym Deanem, może tylko zhańbił go nieco fakt, że bawił się ze sobą przy plakacie gorących chłopców z BB xd
UsuńSzukałam najbardziej obciachowego zdjęcia, no! Oni są przystojni, no ej! Howie to słodziaczek, Nick też. Już bez przesady. Wiadomo, że teraz wyglądają o niebo lepiej, niż na tym zdj. sprzed kilkunastu lat xd
O co Ci chodzi z tym ugryzieniem, bo chyba nie rozumiem. Wiadomo, że Dean mówił sarkastycznie, bo nasz milusi Cas nie potrafi być ani groźny, ani agresywny ;P
Specjalnie przeglądnełam ich zdjęcia i zdecydowanie nie mój gust. Ale o gustach się nie dyskutuje, więc zostawmy ten temat :)
UsuńO co mi chodzi? O to, że jak dla mnie owo 'puść, bo nie wytrzymam i cię ugryzę' nie brzmiało agresywnie ;p Nie umiem sobie wyobrazić go agresywnego, pewnie dlatego.
Lecz zgodzę się, że Deanowe sarkazmy są jak najbardziej na miejscu. Porzedni (jak i ten) komentarz nie miał zamiaru obrazić ani Ciebie ani Twoje wypociny, więc wybacz jeśli czymś uraziłam :)
MK
Hahahahaha, no dobrze, dobrze;) I masz słuszność, bo w mojej głowie to również tak nie brzmiało;p
UsuńOh i spokojnie, nie odebrałam Twojego komentarza w ten sposób.. :p
czy mi się zdaje, czy to Dean i Cas są na tym obrazku na górze? :)
OdpowiedzUsuńA dobrze Ci się zdaję :)
UsuńBardzo zacny baner..taki...hmmm fretkowy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :3
UsuńLubię twoje ficki i poczucie humoru. Ogólnię lubię w większości to, co piszesz. Ostatnio załamałam się kilkoma okropnymi blogami, ale nigdy twoim! Dziękuję za uspokojenie mnie nim, gdy byłam strasznie zdenerwowana opowiadaniem o Lokim (paring Loki x Legolas, więc proszę się mi nie dziwić, jakby coś).
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie;) Mam nadzieję, że będę pisać coraz lepiej i nigdy nie będziesz miała okazji się na mnie (na to, co piszę) zdenerwować ;)
UsuńTaka mała uwaga: czy mogłabyś się podpisać? Jest to o wiele wygodniejsze, bo bynajmniej orientuję się z kim wymieniam komentarze:)
pozdrawiam;*
Jeez, paring Loki x Legolas?! :0 Boże, broń! Straszne!
UsuńAlys
PS. Czekam już dziś na CF... :D
Też mnie ten pairing zszokował xd
UsuńDobrze, że czekasz, bo się oczywiście dziś pojawi ;)