Witajcie;) Jak widzicie wzięłam się do roboty. Dziś zapraszam na kolejny rozdział naszej "Niezdarnej Fretki". Jak zwykle, mam ogromną nadzieję, że rozdział przypadnie Wam do gustu. Enjoy!
P.S. Mała informacja dotycząca nagronowego opowiadania: wiem, że już minęło sporo czasu od ostatniej publ., ale mogę obiecać, że już niedługo pojawi się kolejny rozdział "You're mine, no matter what". Słowo harcerza!;)
Castiel’s
POV:
- Masz ochotę na coś więcej? – Dean uśmiechnął
się, spoglądając mi w oczy.
- Więcej? – Podniosłem się, lekko
odchrząkując. Podświadomie wróciłem do rozmowy z Balthazarem. Czyżby Deanowi
zależało wyłącznie na tym, by mnie „zaliczyć”? Od początku udawał, że jest we
mnie zakochany, tylko po to, żebym mu uległ? Nie i jeszcze raz nie! Przenigdy w
to nie uwierzę. To nie był mój Dean. – Co masz na myśli? – spytałem.
- Ja tylko… Czy miałbyś ochotę na inną
piosenkę? Tego zespołu, co teraz leci. Czy masz ochotę na więcej ich kawałków?
– Wypalił chaotycznie.
- Możesz mnie odwieźć do domu?
- Co? Przecież mówiłeś…
- Wiem, co mówiłem, ale mam ochotę
wrócić teraz do siebie. Przepraszam. – powiedziałem zupełnie bez sensu. Dlaczego?
Pfff…, gdybym wiedział. Moje nielogiczne
zachowanie, już dawno przestało mnie dziwić.
- Powiedziałem coś nie tak, prawda? Przez
to boisz się jechać do mnie?
- Boję? Niby czemu? – zaśmiałem się pod nosem. – Wcale, że nie.
- Nie chcesz do mnie jechać, bo?
- Będą twoi rodzice w domu? – spytałem,
odwracając się w jego kierunku. Z początku chłopak zdawał się osłupiały.
Otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, lecz zamiast tego usłyszałem jedynie
stłumione jęknięcie. Póki co, nie chciałem zastanawiać się nad jego znaczeniem.
Czując, że serce zaraz rozerwie mi mostek, zadałem pytanie jeszcze raz. – Będą twoi
rodzice w domu? – W tamtej chwili miałem nad nim przewagę. Mój nagły i jak się
później okazało krótkotrwały przejaw pewności siebie wywarł na nim szokujące
wrażenie.
- Nie wiem, ale chyba nie. –
odpowiedział zmieszany. – To dlatego nie chcesz, do mnie jechać, tak? Nie
będzie moich starych i się boisz, że coś ci zrobię? Mam rację!?
- Nie.
- To…
- Co?
- Czemu…
- Chcę, abyś mnie odwiózł do domu, bo…
- Szukałem, jakiekolwiek logicznej wymówki, ale oczywiście nie mogłem wymyślić
niczego sensownego. Uniosłem głowę i pocałowałem chłopaka w usta. Ten jęknął
cichutko, wplatając palce w moje włosy. – Jedźmy do ciebie. – wymruczałem
między pocałunkami, które trwały jeszcze jakiś czas. Uczucie, które
towarzyszyło mi przy tej pieszczocie było magiczne. Nie przejmowałem się tym,
co powiedział Balthazar. Liczyła się wyłącznie ta chwila. Ja w objęciach
ukochanego chłopaka.
- Wow! Ta rozmowa zdecydowanie należy teraz
do najdziwniejszych, jakie miałem w swoim życiu. – Dean odsunął się ode mnie,
dysząc nieznacznie.
- …
- To jedziemy do mnie, czy chcesz iść
do siebie? – zapytał rozbawiony. – Mam wrażenie, że nie możesz się zdecydować. –
Odpalił samochód. – To jak?
- Chcę jechać do ciebie.
- Na pewno?
- Tak. – odpowiedziałem zdecydowanie.
Nasza rozmowa była tak chaotyczna i pozbawiona sensu, że dziwiłem się, jak Dean
mógł się w niej odnaleźć.
- Jesteś pewien? – zaśmiał się
szyderczo.
- Tak i zamknij się już! – cmoknąłem w
jego stronę, czując pieczenie na obu policzkach. – Wiesz, że gdy się denerwuję
nie myślę zbyt logicznie, prawda? Zawsze dużo mówię i nie mogę tego opanować.
Tak, jak w tej chwili. – Wziąłem głęboki wdech, po czym wypuściłem powietrze z
lekkim świstem. – Błagam, zrób coś, bo się nigdy nie zamk… - Nie odwracając
wzroku z przedniej szyby, Winchester chwycił moją dłoń i przyłożył ją sobie do
ust. – Co ty…
- Całuję moją Fretkę.
- No wiesz! – wyrwałem rękę, szybko
odwracając się w przeciwnym kierunku. – Teraz to mnie dopiero zawstydziłeś.
- Nie przesadzaj. - powiedział
roześmianym głosem, poczym zgłośnił płynącą w tle balladę.
- Kto to śpiewa, bo chyba nie znam. – spytałem.
Odkąd moje uczucia względem Deana stały się zbyt silne, by móc je ignorować,
zacząłem interesować się tą samą muzyką, co on. Dowiedziałem się, jakie zespoły
słucha, co jest jego ulubioną piosenką i jaki album AC/DC uważa za najlepszy.
Wiedziałem, że dzięki temu będę mógł się do niego zbliżyć.
- Reo Speedwagon. To jeden z lepszych utworów,
Fretko. Myślałem, że ją znasz. – spojrzał na mnie, po czym zaśpiewał wraz z
piosenkarzem. - And I'm gonna keep on lovin’ you, cause it's
the only thing I wanna do. I don't
wanna sleep, I just wanna keep on lovin’ you. – Moje serce
przyśpieszyło, a głos ugrzązł w gardle. Dean spoglądał w moje oczy
zarumieniony. W pierwszej chwili nie wiedziałem, jak się zachować. Sytuacja była
naprawdę niezręczna. Podrapałem się w tył głowy, posyłając nastolatkowi
spłoszony uśmiech. - And I meant, every word I said. When I said that I
love you I meant, that I love you forever… - Przerwałem mu, wpijając
się we słodkie wargi. To była najlepsza metoda, by uniknąć krępującego dialogu,
który z pewnością i tak zaraz nastąpi. – Coś się stało? Nie podobała ci się
piosenka?
- Podobała.
Nawet bardzo.
- To
dlaczego mnie uciszyłeś? – Wiedziałem, że w tej chwili pewnie rozpierała go
duma. W jego roześmianych, zielonych
oczach widziałem swe zawstydzone oblicze. Drżące dłonie próbowałem skryć w
kieszeniach, jednak nastolatek nawet to mi uniemożliwił. Splótł ze mną swe palce,
opuszkami pieszcząc zmarzniętą skórę. – Jesteśmy już na miejscu. – Stres nie
pozwolił mi powiedzieć, ani słowa. Wciąż tępo wpatrywałem się w przystojną
twarz Winchestera, czekając aż odzyskam władzę nad ciałem. – Wchodzisz, czy
zostajesz w tym zimnym samochodzie?
- I-idę!
Oczywiście, że idę! – krzyknąłem, lekko piskliwym głosem. – Przepraszam.
- Za co?
- Za to, że
cię uciszyłem.
-
Spokojnie, w zanadrzu mam jeszcze sporo innych piosenek.
***
Dom Deana był
duży i przestronny. Na ścianach wisiały przeróżne fotografie. Kolorowe, jak i
stare czarno-białe, pewnie jeszcze z wojennych czasów. W ich centrum znajdowało
się dość spore zdjęcie całej rodziny. Sądząc, po wyglądzie Deana i wzroście
Sammy’ego było robione stosunkowo niedawno. Pan John obejmował swoją żonę,
uśmiechając się szczerze. Twarz kobiety promieniała wesoło i pomimo sporej
ilości zmarszczek, nadal wyglądała pięknie. Obok nich stał z pewnością pan
Robert Singer, przyjaciel rodziny. Choć rodzice wyglądali na zdjęciu radośnie,
tak twarze obydwu nastolatków wygięte były w grymasie niezadowolenia. Dean miał
skrzyżowane na piersiach ręce, a Sam oparte na biodrach. W rezultacie wyglądało
to naprawdę komicznie.
Przez
jeszcze krótką chwilę przyglądałem się wszystkich zdjęciom, gdy poczułem ciepło
przy uchu. Odwróciłem się spanikowany, widząc piegowatą twarz Winchestera.
-
Przestraszyłem się!
-
Przepraszam. – Cmoknął mnie w nos. – Od dziecka byłem przystojny, nie uważasz? –
Otworzyłem usta, lecz zamiast odpowiedzi, z gardła wydobył się dziwnie brzmiący
jęk. – Tylko spójrz na to. Miałem wtedy chyba ze trzynaście lat, a już wszystkie
dziewczyny za mną szalały.
- Nadal
jesteś bardzo przystojny i nadal wszystkie za tobą szaleją. – Zabrzmiałem nieco
zazdrośnie.
- A ty?
- Co ja?
- Szalejesz
za mną? – Przybliżył twarz. – Szalejesz za mną Fretko, tak jak ja szaleję za
tobą?
- Ja… - W
momencie, gdy chciałem przyznać się, że Dean był miłością mojego życia i
szaleję za nim jeszcze mocniej, niż był w stanie to sobie wyobrazić,
przeraźliwie zaburczało mi w brzuchu.
- Chyba
zgłodniałeś. – Uniósł usta w szerokim uśmiechu. – Chodźmy do kuchni. Coś ci
upichcę, choć ostrzegam, że najlepszym kucharzem nie jestem.
Wchodząc do
pomieszczenia, zauważyłem wiszące na lodówce kolorowe rysunki. Sądząc po
niezbyt dobrych zdolnościach plastycznych, narysowane zostały przez kilku
letnie dziecko.
- Kto to
rysował?
- Ja. –
odpowiedział poważnie.
Widząc szok
na mojej twarzy, szybko dodał:
- Gdy jeszcze
byłem dzieckiem, Fretko. Już kilka razy błagałem mamę, żeby je zdjęła i
najlepiej wyrzuciła, ale nie chcę mnie słuchać.
- Oh,
rozumiem. – Po raz pierwszy między nami zapanowała tak długa i krępująca cisza.
Dean krzątał się po kuchni, przygotowując mało apetyczne kanapki, a ja zamiast zabawiać
go rozmową, siedziałem tępo gapiąc się przed siebie. – Dean… - Poczułem głośną
wibrację w kieszeni. Wyjąłem telefon i widząc imię Balthazara na wyświetlaczu
odrzuciłem połączenie.
- Kto to?
- Nikt
ważny. – rzuciłem od niechcenia, gdy telefon znów zawibrował.
- Odbierz,
może to coś ważnego.
- Nie
sądzę. – Wzruszyłem ramionami. Wyłączyłem komórkę i schowałem na same dno
skórzanej torby, wiedząc że tak będzie najlepiej. Wiedziałem, że rozmowa z
przyjacielem tylko obudziłaby we mnie niepotrzebne wątpliwości. Chciałem tego
uniknąć, by samemu przekonać się na własnej skórze, jaki Dean był w
rzeczywistości. Miałem w zanadrzu pewien plan, który pozwoli mi na sprawdzenie
prawdziwych zamiarów nastolatka względem mnie. Wszystko już obmyśliłem, dlatego
teraz jedyne co mi pozostało, to poczekać na właściwy moment.
- Jak
chcesz. W każdym razie kanapki już gotowe. Wiem, że wyglądają strasznie, ale
się starałem.
- Doceniam
to. – Posłałem chłopakowi ciepłe i pełne zrozumienia spojrzenie.
- Pójdziemy
do mojego pokoju, czy wolisz jeść tutaj? – Zadrżałem na samą myśl.
- C-chodźmy
do ciebie. – Zaraz nastąpi coś, o czym marzyłem od dłuższego czasu. Przekroczę
próg pokoju mojego ideału! To musiał być sen!
- Idziesz? –
krzyknął w moją stronę, stojąc już przy schodach.
- T-tak!
Popędziłem
w jego stronę, nie zwracając uwagi na rozwiązane sznurowadło przy lewym bucie.
W ułamku sekundy wylądowałem na podłodze, czując silne pieczenie w okolicach
czoła. Ostanie, co ujrzałem to biegnącą w moją stronę postać Winchestera.
***
Obudziłem
się z potwornym bólem głowy. Jeszcze nie otwierając oczu, przewróciłem się na
lewy bok, czując przed sobą coś ciepłego. Powoli uchyliłem powieki, widząc
siedzącego przede mną Winchestera. Nerwowo bawił się rąbkiem poduszki, co jakiś
czas rzucając mi speszone spojrzenie.
- Jak się
czujesz? – spytał kojącym głosem. – Dość mocno uderzyłeś się w głowę.
- Uderzyłem?
Kiedy?
- Podbiegłeś
do mnie i się przewróciłeś. Na dole, przed schodami. Mieliśmy tu przyjść, zjeść
te potworne kanapki. – skrzywił się.
- Czemu
potworne? – Uniosłem się, ignorując szumienie w uszach.
- Zamiast
solą, posypałem je cukrem, a zamiast użyć łagodnej papryki dałem papryczkę
chili. Dobrze, że nie widziałeś mojej miny, gdy wziąłem to coś do ust. Ugh.
- Czyli
dobrze, że straciłem przytomność. – zaśmiałem się. Ostrożnie zbliżyłem się do
chłopaka, kładąc mu głowę na ramieniu. Ten objął mnie i przysunął do siebie.
Ciepło, które od niego biło koiło wszystkie moje zmysły. Czułem się naprawdę
szczęśliwy. – Pocałujesz mnie? – spytałem cichutko. Mimowolnie znów zalałem się
rumieńcem, który poczułem aż na uszach.
- Wiesz, że
nie musisz mnie o to pytać. – oblizał wargi i podarował mi słodki pocałunek, mający
w sobie coś tajemniczego. – Codziennie marzyłem o tej chwili. – Serce waliło mi
niczym młot pneumatyczny. – Marzyłem o tym, że w końcu będę mógł cię trzymać w
swych ramionach. O tym, że będę mógł nieustannie całować.
- Serio?
- Tak,
Fretko. Mówię poważnie. Wiem, że słaby ze mnie romantyk…
- Tego nie
powiedziałem.
- Przy
tobie czuję coś, czego jeszcze nigdy nie doznałem, wiesz?
- Jak ja
przy tobie, Dean. – przełknąłem ślinę. Po raz pierwszy z moich ust nie wylała
się fala bzdurnych słów bez znaczenia. Pomimo stresu, jaki czułem nie straciłem
nad sobą panowania.
- Kocham
cię, Fretko.
- Ja też…
cię kocham, Dean. – szepnąłem, poczym szybko wpiłem się w jego wilgotne usta. Nie
przerywając czułej pieszczoty położyłem się na plecach. Drżącą dłonią chwyciłem
Deana za kark i pociągnąłem bliżej siebie. Chłopak usiadł na moich biodrach,
nachylając się nad twarzą. W jego ruchach nie było nic gwałtownego. Przesuwał
palcami wzdłuż moich ramion wolno i spokojnie, jakby bał się, że może mnie „uszkodzić”.
- Mogę zdjąć z ciebie koszulkę? – Jego cichy
głos przeszył moje ciało.
- T-tak. Rób wszystko, na co masz
ochotę.
- Jesteś tego pewien?
- Nie. Oczywiście, że nie.
- Więc?
- Zdejmij mi ją wreszcie, proszę! –
Poczułem jego wargi przy szyi. Delikatnie ssał i przygryzał moją skórę,
seksownie przy tym mrucząc. Zwinnym ruchem pozbył się zarówno mojej, jak i
swojej koszuli i rzucił je niedbale na podłogę. – Masz cudowne ciało.
- Należy do ciebie.
Atmosfera między nami stawała się coraz
bardziej napięta. Winchester kołysał biodrami, pobudzając mnie do granic szaleństwa.
Chyba nie zdawał sobie sprawy, że w takim stanie długo nie wytrzymam.
- Castiel, chcę więcej… – Zsunął rękę
niżej, chwytając mnie za udo. Rzuciłem mu pytające spojrzenie. – Pragnę cię,
Fretko. Pragnę cię już tak długo.
- Ale… - Nie pozwolił mi skończyć,
zakrywając usta dłonią.
- Castiel, kochaj mnie… kochaj mnie,
teraz!
Byłem zszokowany takim obrotem
sytuacji. Wszystkiego bym się spodziewał, ale z pewnością nie tego. Dean
Winchester proszący mnie o to, bym go… . To jakiś naprawdę mało śmieszny żart!
- Dean, ja też cię pragnę, ale nie wiem,
czy…
- Proszę, Fretko. Zrób to.
- Ale ja nie umiem! To znaczy nie wiem,
czy umiem! – wrzasnąłem w myślach. – Od czego mam zacząć? Szybko, myśl! Może od
tego. – wyszeptałem, po czym wpiłem się w jego wilgotne wargi. Nie przerywając chaotycznego
pocałunku, zacząłem odpinać spodnie…
***
-
Castiel, wszystko w porządku?
-
Mhm.
-
Castiel.
-
Tak? – uchyliłem powieki. Dean spoglądał na mnie z nieodgadnionym wyrazem
twarzy.
-
Chyba śniło ci się coś przyjemnego. – Zerknął w dół. Podążyłem za jego wzrokiem
czując, że zaraz będę się musiał ostro z wszystkiego tłumaczyć.
-
Ja…
W tym momencie powinnam Cię uderzyć! Tak się nie robi! Rozkręcasz akcję. Mhmmm yummy yummy buzi buzi, latające majtki i bam! To tylko sen! :D Ouh :D
OdpowiedzUsuńTak bardzo...ich...kocham! I czytając fragment na P. miałam pewne obawy bo w 7 nie chciał jechać a teraz nagle chce. Ale wzorowo wybrnęłaś. Oni są tacy suodcy jak małe nieporadne kocięta.
Duuuży plus za pisanie Fretka z dużej litery. Znalazłam dwie literówki ale da się żyć.
No i miałam nadzieję na tą szczoteczkę do zębów.
10/10
Pamiętaj, że uwielbiam tak pisać xd Dziękuję ślicznie, bo szczerze po ostatnim komentarzu pod 8 rozdziałem, miałam pewne obawy.
UsuńLiterówki? Mów szybko! Gdzie?! xd
Oj, szczoteczka do zębów będzie. Przecież obiecałam, nie? xd
No chyba sobie żartujesz? Urywać w takim momencie! No nie no. Uh.. Pisz resztę szybko błagam.
OdpowiedzUsuńMaryKate (MK)
Hahahahaha:D Ale ja uwielbiam przerywać w tym momencie, no ej! xd Następny rozdział powinien się pojawić w następny weekend (mam nadzieję, że nie będzie żadnych komplikacji ;p)
Usuńpozdrawiam;*
Ahahaha xD Przepraszam, muszę przestać się śmiać xD ooo rany... jaki to był wspaniały rozdział! Uwielbiam jak Dean mówi do Casa Fretko, to takie przeurocze! A Cas..to jest dopiero chaotyczny i niezdecydowany facet, ale taki kochany :) chcę Casa na własność! Zabiorę Deanowi.
OdpowiedzUsuńW takim momencie urwałaś.. po słodkim śnie, który prędzej czy później stanie się rzeczywistością *znowu dziki śmiech* Nie mogę się doczekać!
A Sebryk kiedyyy??
Alys
Ojejku, nie spodziewała się takiej reakcji. Bardzo cieszę się, że rozdział przypadł Ci do gustu;*
UsuńCastiel należy wyłącznie do Deana, więc nie radzę go porywać. Z pewnością nie uszłoby Ci to na sucho xd
Urwałam w takim momencie, bo nie ma niczego lepszego:p Uwielbiam, jak mi na to marudzicie;*
Jeszcze raz ślicznie dziękuję!
A jeśli chodzi o Sebryka, to myślę do połowy tygodnia się wyrobię. Miałam zamiar dziś go dokończyć, ale jestem zmęczona po pracy i na nic nie mam siły:( Na szczęście jeszcze dwa dni i freedom xd Cierpliwości!
MaryKate chce już! ;p
OdpowiedzUsuńjak tam wena? ;>
MaryKate, spokojna głowa! Wena mi dziś dopisuje, także rozdział na pewno się pojawi. Tylko raczej późnym wieczorem. Mam nadzieję, że zdążę przed dwunastą xd Cierpliwości i bez obaw;)
Usuńhahahaha, ja również mam nadzieję. i mam nadzieję, że to nie będzie epilog?
UsuńMK
Epilog? Broń Boże! Mam jeszcze w zanadrzu tyle pomysłów.. Możecie się spodziewać jeszcze minimum dziesięciu rozdziałów;)
UsuńŁiii! Cieszę się niczym małe dziecko ;p i nie mogę się juz doczekać. ^^
OdpowiedzUsuńMK