Cześć! W ramach rekompensaty za poprzedni rozdział, przedstawiam Wam nieco dłuższy. Liczę, że przypadnie wszystkim do gustu :) Komentarze mile widziane.
Dziękuję A. za korektę i dobrą radę!
Dziękuję A. za korektę i dobrą radę!
_____________________________________________________
Byłem zły na wszystko. Na zatłoczoną ulicę
i paskudną pogodę, którą widziałem za oknem czarnej Impali. Na Bobby’ego, bo
potraktował mnie jak rozkapryszonego bachora. Na Castiela, bo nadal go przy
mnie nie było. Byłem zły i chciałem porządnie obić komuś pysk. W pubie do
którego trafiłem było ciasno, śmierdziało piwem i papierosami. Zgrabne, skąpo
ubrane kelnereczki przeciskały się przez pijane grupki, ledwo nadążając z
zamówieniami. Zmrużyłem oczy, zacisnąłem pięści, chcąc uratować pulchniutką kelnerkę,
którą zauważyłem przy wejściu do środka. Ruszyłem w jej stronę, gdy ktoś z
impetem wpadł na mnie, oblewając piwem.
- E ty! Uważaj, jak leziesz! – wrzasnąłem
ostro. Mężczyzna odwrócił się i spojrzał na mnie z głupim uśmiechem na twarzy.
Serce podeszło mi pod gardło.
- Dean? To ty? – Usłyszałem niski, znajomy
głos. W pierwszej chwili nie chciałem odpowiadać. Chciałem uciec, jak najdalej,
byle uniknąć konfrontacji z nim. – Dean? – powtórzył radosnym, nieco zaskoczonym
głosem. Taksował mnie wzrokiem od góry do dołu. – Prawie cię nie poznałem. Ten
zarost… - Palcami musnął mój policzek. – Bardzo się zmieniłeś przez te kilka
lat.
- Tak, to ja. Cz-cześć. – Wymamrotałem
cicho, patrząc mu prosto w oczy. Nie byłem w najlepszej formie. – Wybacz, ale
troszkę się śpieszę. Nie mam czasu. – Niechlujny zarost, znoszona kurtka i
starte jeansy, które dawno powinny wylądować w praniu. Przestałem przykładać
uwagę do tego, jak wyglądam. Wszelaki kontakt z innymi ludźmi ograniczałem do
minimum. Przez to stałem się na osiedlu lokalną atrakcją. Kiedyś dusza
towarzystwa – teraz miejscowy pijak i niechluj. – Muszę lecieć, Benny. –
powiedziałem przez ramię, chcąc jak najszybciej wyjść ze pubu. Mężczyzna złapał
mnie za rękę, ciągnąc w stronę baru.
- Nie napijesz się ze starym kumplem, Dean?
– Poklepał mnie po plecach, posyłając figlarny uśmiech. Zrobiłem szybki
rozrachunek wszelkich za i przeciw. Rzuciłem molestowanej kelnerce
przepraszające spojrzenie, ostatecznie idąc za mężczyzną. Co mi szkodzi,
spytałem sam siebie, przecież po to tu przyszedłem. Zająłem miejsce obok niego,
uśmiechając się blado. Parę drinków nikomu nie zaszkodzi.
- Co dla was przystojniaczki? – Zza baru
wyłoniła się niziutka barmanka. Na oko miała osiemnaście, może dziewiętnaście
lat. Mocno wyeksponowane piersi, ukryte za prześwitującą koszulką natrętnie odciągały
uwagę od jej nieładnej twarzy. Kręcone loki opadały jej na oczy, które notorycznie strącała lekkim
dmuchnięciem. Rzuciła w moją stronę fikuśne spojrzenie, komicznie nadymając
usta.
- Na razie tylko piwo. – Wymruczałem cicho,
unikając jej wzroku.
- Robi się! – Zafalowała pokaźnym biustem,
szczerząc białe zęby. Jej słodki głos doprowadzał mnie do szału. – A dla ciebie
złociutki? - Zbliżyła się do Benny'ego, eksponując cycki w taki sposób, że mnie
zemdliło. Właśnie dlatego wolałem facetów.
- To samo. – Benny posłał dziewczynie
perskie oko, odwracając się w moją stronę. Wpatrywał się we mnie przez chwilę,
podejrzanie milcząc. – Marnie wyglądasz, Dean. – skwitował po chwili. Od
naszego ostatniego spotkania minęło sześć lat. Benny jednak wciąż był tak samo
przystojny, dobrze zbudowany i cholernie pewny siebie. Zawsze musiał dostać to,
czego chciał. – Szkoda, że zerwaliśmy kontakt w taki popieprzony sposób. – podjął
po dłuższej chwili. Wygiął usta w smutnym grymasie, zamawiając kolejne piwo.
Kiedyś, dawno temu, był moim najlepszym
przyjacielem. Byliśmy nierozłączni dopóki w moim życiu nie pojawił się Castiel.
Wtedy wszystko trafił jasny szlag. Z nierozłącznych kumpli staliśmy się
wrogami, skacząc sobie do gardeł przy byle jakiej okazji.
- Ile to już lat? - Podrapał się po
idealnie przystrzyżonej brodzie. Ja siedziałem wpatrzony w kufel piwa. Nie
chciałem zamieniać naszej rozmowy w ckliwą pogaduszkę o przeszłości.
- To
było dawno, Benny.
- Wiem.
- Nie wracajmy do tego. - Zamówiłem coś
mocniejszego, zwracając uwagę na brzęczący na ścianie telewizor, a właściwie na
to, co w nim zobaczyłem.
- To już trzecie tak brutalne zabójstwo w tym
tygodniu. – Dziennikarka powiedziała
jednym tchem. – Wszystkie ofiary zostały
zamordowane w podobny sposób. Zgon powstał na skutek głębokiej rany kłutej w
okolicy gardła. Władza nie wyklucza lokalnych porachunków, lub działania na tle
rabunkowym. Ofiary nie posiadały przy sobie pieniędzy i
dokumentów, przez co ciężko je zidentyfikować. – Kobieta mówiła z kamiennym wyrazem twarzy. – Morderca nadal jest na wolności. Prosimy zachować ostrożność.
Dopiłem whisky, czując na sobie
zainteresowany wzrok Benny’ego. Czułem, że atmosfera wokół nas robi się dziwnie
napięta. Mężczyzna zbliżył się do mnie, kładąc mi rękę na kolanie. Zareagowałem
intuicyjnie, odpychając go od siebie. Benny uśmiechnął się szeroko, nie robiąc
sobie nic z mojego sprzeciwu. Położył mi dłoń na udzie, mocno zaciskając na nim
swe palce.
- Poważna sprawa. – wymruczał. – Ciekawe
kto za tym wszystkim stoi. – Szybko przesunął dłoń na moje krocze. Poczułem, że
robię się czerwony na twarzy. Odwróciłem się w przeciwnym kierunku, próbując
uniknąć jego wzroku. Coś zamrowiło mnie w dole brzucha, ale starałem się nie
zwracać na to uwagi.
- Cholera wie. – Wzruszyłem ramionami. Ignorując
dalsze lokalne wiadomości, skupiłem się na molestującym mnie Benny’m,
notorycznie oblizującym usta. – Nie chcesz się przewietrzyć? – spytałem cicho,
wciąż czując na sobie jego zwinne palce. Uderzyła mnie fala gorąca,
koncentrująca się w dole brzucha. Wyprostowałem się, oglądając za siebie. Na
szczęście nikt nie zwracał na nas uwagi. Benny szczerzył się jak głupek,
dopijając kolejne piwo. Był pijany, zresztą tak samo, jak ja.
- Gorąco ci, Dean?
- Taa.. Duszno mi się zrobiło. – Wierzchem
dłoni starłem pot z czoła.
- Coś się stało? – Zacisnął palce na moim
członku, szybko i pewnie. Musiał wyczuć, że twardnieje, bo ten perwersyjny
uśmiech nie schodził mu z gęby. Pewnie bawiło go to, że zachowuję się jak
niedoświadczony prawiczek. – Robię coś nie tak?
- Nie. Wszystko okay. – wydukałem, uważnie
dobierając słowa. Nie chciałem wyjść teraz na spanikowaną, przestraszoną ciotę.
– Idziesz? – Wstałem i nie czekając na odpowiedź ruszyłem w stronę wyjścia.
Musiałem zaczerpnąć świeżego powietrza, inaczej spuściłbym się w gacie. Nie
mogłem winić swojego ciała za taką gwałtowną reakcję. Ostatnią osobą, która
dotykała mnie w tych miejscach był Castiel, a go nie było już prawie
dwa lata.
- Poczekaj! – Benny dogonił mnie,
dorównując kroku. – Śpieszy ci się gdzieś, czy jak? – Szedł ze mną ramię w
ramię, nie odrywając ode mnie błękitnych tęczówek. Pokiwałem przecząco głową,
idąc przed siebie. – Często o tobie myślałem przez ostatnich kilka lat. –
wypalił nagle, obserwując moją reakcję. Dłonie zadrżały mi lekko, prawie
niezauważalnie.
- A ja nie. – odpowiedziałem chłodno, nie
odwracając wzroku od swoich butów. Rozpamiętywanie przeszłości nie należało do
moich ulubionych tematów do rozmów.
- Nie myślałeś? Widzę, że ten sukinsyn
poważnie zakręcił ci w głowie. – powiedział ostro. Zbyt ostro. Gdyby mógł,
splunąłby ostentacyjnie na chodnik, tylko podkreślając mocniej nienawiść, jaką
żywił do Castiela. Nie przepadał za nim i zawsze obwiniał za wszystko, co
popadnie. – Nadal z nim jesteś? – spytał, po krótkiej teatralnej pauzie, choć
byłem pewien, że znał moją odpowiedź.
- Daj mi spokój. – warknąłem ponuro. Byłem
w wisielczym nastroju. Nie miałem najmniejszej ochoty poruszać z nim tematu
Castiela. – Możemy pogadać o czymś innym?
- Odpowiedz.
- A co cię to w ogóle interesuje? Zresztą
odwal się ode mnie.
- Nie chcesz, nie mów. Wiem wszystko.
- Gówno wiesz.
- Wiedziałem, że prędzej, czy później
szmaciarz cię zostawi. – prychnął groźnie. Obydwie dłonie zacisnął mocno, aż
pobielały mu knykcie. Był wściekły.
- Posłuchaj mnie. – Zatrzymałem się,
odwracając w jego stronę. – Zjawiasz się po tylu latach niewiadomo skąd i co?
Czego ode mnie chcesz? Tak, masz kurwa rację. Zostawił mnie. Zadowolony? To
chciałeś usłyszeć? – mówiłem coraz głośniej, nie zwracając uwagi na agresywny
ton własnego głosu. – No opowiedz! Po to mnie zaczepiłeś? – Wpatrywałem się w
jego ciemne oczy. Ukradkiem zerknąłem na usta, zastanawiając się, jak mogą
smakować. Alkohol nieźle uderzył mi do głowy. Chwiałem się na własnym nogach,
ledwo dobierając słowa.
- Gdybym go teraz spotkał obiłbym mu mordę.
– Splunął na chodnik. – Skurwiel. Potraktował cię, jak gówno. Jak nic
niewartego śmiecia! Przepraszam, ale się wkurwiłem. Muszę ochłonąć.
- Nie musisz mnie przepraszać. Po prostu
odczep się ode mnie. Nie przychodź do mnie i nie „wpadaj na mnie przypadkiem”,
okay? - Benny rzucił mi pytające spojrzenie. – Tak będzie lepiej dla nas obu.
- A co, jeśli się nie zgodzę? – Zaszedł mi
drogę i stanął naprzeciw mnie. – Dean, co jeżeli ja nie mam zamiaru ci teraz
odpuszczać? - Nie miałem bladego pojęcia, co chodziło mu wtedy po głowie. Prócz
przyjaźni nie łączyło nas nic innego. Nigdy.
- Proszę, zejdź mi z drogi. – Serce waliło
mi, jak oszalałe. Czułem jednocześnie wściekłość i podniecenie. Ostro
zawirowało mi w głowie. Benny był cholernie uparty. Ja byłem sam i
potrzebowałem czułości. Potrzebowałem ciepła drugiego człowieka. Patrzyłem mu
prosto w oczy, co jakiś czas zerkając na ponętne, pełne wargi. Na bujny zarost,
na niewielką bliznę, którą miał na policzku. Patrzyłem na jego twarz,
podziwiając jej każdy centymetr. Nie chciałem ulec temu, co czułem, jednak
sposób w jaki na mnie patrzył...
- Nie. – Bawił się ze mną. Droczył, jak
małe nieznośne dziecko. Pchnąłem go lekko, ale nie zrobiło to na nim
najmniejszego wrażenia. – Nic z tego, Dean.
- Ja nie żartuje. Zejdź mi z drogi.
- Nie. – Jedną ręką chwycił mnie za łokieć,
próbując przyciągnąć do siebie. – Nie odejdę, Dean bo wiem, że tego nie chcesz.
– Drugą złapał mnie za kark.
- Gówno wiesz.
- Chcę wszystko naprawić.
- Za późno. – wysyczałem, czerwony ze
wściekłości. – Śpieszę się, żegnam.
- Poczułem się zdradzony. – warknął groźnie,
uważnie patrząc mi w oczy. – Rozumiesz?
- Co?
- Poczułem się zdradzony i odepchnięty. –
kontynuował, zmniejszając odległość między nami. Ja poddawałem się temu, co
robił. Słuchałem jego głosu czując, że cały drżę. Nie byłem pewien czy ze złości,
czy podniecenia jakie czułem odkąd wyszliśmy z pubu. – On totalnie zawrócił ci
w głowie. Świata poza nim nie widziałeś. – mówił z wyrzutem. Jego głos był ostry, jak brzytwa. – A to ja
chciałem być dla ciebie całym światem. Ja chciałem być dla ciebie kimś ważnym.
- Byłeś dla mnie ważny. – Dzieliło nas nie
mniej niż dziesięć centymetrów. Na policzku czułem jego ciepły oddech, na
plecach ucisk jego silnych dłoni.
- Nie wystarczająco. – zmarszczył się. –
Czuję się teraz, jak ciota. Kurwa, Dean.
- O co ci chodzi, Benny? Nie mam ochoty na
zagadki.
- Dean. – Niespodziewanie przyciągnął mnie
do siebie, łącząc nasze usta w szybkim, chaotycznym pocałunku. Otworzyłem
szeroko oczy, zaskoczony takim obrotem sytuacji. Po chwili przyciągnąłem go
bliżej siebie, zmuszając do kolejnego pocałunku. Chłonąłem jego zapach, który
działał na mnie, niczym afrodyzjak. Chłonąłem jego bliskość, ciepło,
przyjemność, jaką mi sprawiał. W tamtej chwili nie myślałem o niczym. – Dean. –
szepnął, między kolejnymi pocałunkami. - Bardzo za tobą tęskniłem. – Milczałem,
nie wiedząc, co odpowiedzieć. Uśmiechnąłem się blado, oddając mu pocałunek za
pocałunkiem. – Wpadnij do mnie. – Benny oderwał się ode mnie, lekko dysząc. Był
czerwony na twarzy.
- Po co?
- Po co? – powtórzył kpiącym głosem. Znów
zbliżył się do mnie, czule całując. Był w tym naprawdę dobry. Ja w swoim życiu
całowałem się tylko z dwoma facetami. Pierwszym był dupek, z którym straciłem
dziewictwo. Mdli mnie na samo jego wspomnienie. Drugim był Castiel. Miłość
mojego życia. Miałem gdzieś to, jak ckliwie to brzmiało. Cas był tym, którego
kochałem najbardziej na świecie. – Podoba ci się, jak to robię? – spytał, po
czym wepchnął mi język do gardła. Wplotłem palce w jego włosy, poddając się
wszystkiemu, co robił. Po raz pierwszy nie panowałem na tym, co się dzieje. Nie
wychodziłem z inicjatywną, a czekałem na jego ruch. – Chodźmy do mnie. – Sądząc
po wypukłości, jaką miał między nogami był cholernie podniecony.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł.
- To zajebisty pomysł, Dean. – Pociągnął
mnie w tylko sobie znanym kierunku. Gdy tylko weszliśmy do jego mieszkania,
Benny przycisnął mnie do ściany. Pocałował szybko, łapiąc za obydwa nadgarstki.
Jęknąłem prosto w jego usta.
- Benny, co ty wyprawiasz? – wydyszałem
między kolejnymi pocałunkami.
- Źle ci? – spytał, całując mnie po szyi.
Nie miał pojęcia, do jakiego szaleństwa mnie tym doprowadzał.
- N-nie.
- To o co chodzi? – Puścił moje ręce i pociągnął
w stronę sypialni. Szybko zdjął ze mnie koszulę, biorąc się za rozpinanie
jeansów. – Napaliłeś się. – Stwierdził zauważając pokaźną wypukłość pod
rozporkiem. Szybko pozbył się też swoich ciuchów i pchnął mnie na łóżko. Usiadł
na moich biodrach, lekko się kołysząc. Miał idealne ciało. Westchnąłem cicho,
opuszkami palców badając wyraźnie zarysowane mięśnie na brzuchu. Oblizałem
usta, zapraszając go do kolejnych, penetrujących pocałunków. Wbrew sobie,
jęczałem mu prosto w usta. Złapałem go za obydwa pośladki, rozchylając je
gwałtownie. – O nie… - wyszeptał. Położył się na plecach, przerzucając mnie na
swoje biodra. Złapał mnie za tyłek, uśmiechając się szelmowsko. – Masz
zajebistą dupę, Dean. Wypieprzę cię tak, że będziesz piszczał z rozkoszy.
Otworzyłem szeroko oczy, niedowierzając w
to, co słyszę. Wypieprzy mnie? Mnie!? Jeszcze nikomu na to nie pozwoliłem.
Zawsze to ja miałem kontrolę, ja byłem stroną aktywną. Nieważne z kim się
pieprzyłem, ja byłem na górze. Poderwałem się, rzucając mu pełne wściekłości
spojrzenie. Benny przytulił mnie szybko do siebie, wpychając mi język do
gardła. O nie! Nigdy w życiu! Mógł zapomnieć o tym, że dam się przelecieć.
- Zwariowałeś. – wysyczałem prosto w jego
wilgotne wargi. Nie dam dupy nikomu, zawyłem w myślach, nikomu! Castielowi?
Może, gdyby bardzo prosił. Na szczęście nie prosił nigdy. Benny nie będzie
wyjątkiem. Całe szczęście, mimo wypitego alkoholu potrafiłem jeszcze trzeźwo
myśleć.
- Nie. – Pokręcił głową. Prowokacyjnie
oblizał jeden palec, próbując wcisnąć mi go do tyłka. Zaschło mi w gardle.
Skurczybyk był na tyle silny, że nie mogłem się od niego odkleić. – Nie mów, że
nigdy tego nie robiłeś. – zaśmiał się, zauważając moją przerażoną minę. – Będę
twoim pierwszym.
- Niedoczekanie. – Poczułem, jak wsuwa mi
palec do środka. Poruszał nim ostrożnie, gapiąc się na mnie z rozbawieniem. –
Co cię tak bawi kretynie? – Jęknąłem głośno. Zagryzłem wargę, opierając czoło o
jego nagą klatkę piersiową. Czułem, że porusza się szybciej, pewniej.
Zacisnąłem oczy, chcąc wyprzeć nieznośne uczucie dyskomfortu. Miałem moralnego
kaca. Pozwoliłem innemu facetowi mieszać mi w tyłku!
- Widzę, że zaczyna ci się podobać. –
Pomimo lekkiego bólu, zacząłem odczuwać przyjemność. Jeszcze nigdy nie czułem
czegoś podobnego. – Nie zaprzeczysz, że ci dobrze. – Wcisnął palec głębiej,
uderzając w prostatę. Tego było za wiele. Choć nie chciałem się do tego
przyznać, przed samym sobą, poczynania Benny’ego naprawdę sprawiały mi
przyjemność.
- Ben. – szepnąłem, nieświadomie wychodząc
naprzeciw jego ruchom. Syknąłem, gdy poczułem, że próbuję wcisnąć jeszcze jeden
palec. Chciałem się szybko rozluźnić, byle poczuć to, co przed chwilą.
Kołysałem biodrami, próbując nie myśleć o tym, jak żałośnie wyglądałem.
Jęknąłem nieco głośniej, niż zamierzałem.
- Ale jesteś ciasny, Dean.
- Spieprzaj. – mruknąłem. Benny wyszczerzył
zęby z perwersyjną satysfakcją. Podniósł się, opierając na łokciach. – Co
teraz?
- Wypnij się.
- Słucham?
- Wypnij się. – Nie czekając na moją
odpowiedź, zepchnął mnie z siebie, przewracając na brzuch. Poczułem, jak znów
robię się cały czerwony. Mimo wszystko miałem nadzieję, że sobie odpuści. Kątem
oka widziałem, jak masuje się po ogromnym kutasie.
- Zapomnij. Palce to jedno. Było całkiem w
porządku, ale nigdy nie pozwolę, żebyś wciskał we mnie tego… tego potwora. –
Myśl o tym nie napawała mnie optymizmem. Musiałem szybko wymyśleć coś, by
wyperswadować mu ten głupi pomysł z głowy. – Może zrobię ci loda? - Podniosłem
się, zbliżając do jego członka. Pocałowałem zaróżowioną główkę, po chwili
biorąc całego do ust. Benny zamruczał z rozkoszy. Ssałem tak, jakby stawką było
moje życie.
- Dean… Wiem, że… tego… chcesz... – Szarpnął
mnie za włosy, ciągnąc do kolejnego pocałunku. Przewrócił mnie na brzuch,
łapiąc za ręce. – Wypnij się. Nie pożałujesz, obiecuję. – Językiem przesunął po
moim karku, ramionach. Pocałunkami zszedł na plecy, łopatki, schodząc coraz
niżej.
- Co do… - Językiem przesunął między moimi
pośladkami, mrucząc przy tym, jak kocur. To była stanowcza przesada. Chciałem
przywalić mu w pysk. Wciskał mi język tam, gdzie jeszcze przed chwilą gwałciły
mnie jego palce. Po niedługiej chwili, wbrew wewnętrznemu sprzeciwu zawyłem z
rozkoszy. Nie chciałem, by przestał. Wypiąłem tyłek do góry, chcąc jeszcze
więcej pieszczot.
- Podoba ci się. – stwierdził dumnie. Nie
chciałem się przyznawać, ale tak. Jego ciepły, śliski język i to co nim
wyczyniał było obłędne. Wcisnąłem twarz w poduszkę, jęcząc jak oszalały.
- Nie dręcz mnie już. – wydyszałem. Starłem
pot z czoła, zerkając w stronę zaoferowanego mężczyzny. – Zrób to wreszcie. –
Byłem ciekaw, jak będzie. Skoro palcami, czy językiem potrafił sprawić mi tak
nieziemską przyjemność. Co będzie, gdy wciśnie we mnie tego bydlaka? Jeszcze
raz rzuciłem okiem na jego kutasa, oblizując usta. Odwagi Dean, pokrzepiłem się
w myślach.
- Coś konkretnego masz na myśli?
- Wiesz, o co mi chodzi!
- Chcę to usłyszeć. – Benny nachylił się
nade mną, darując czuły pocałunek. Pogłaskał mnie po głowie, mrucząc do ucha.
- Nie powiem tego. Nigdy w życiu.
- Powiedz to. – warknął. Musiał być nieźle
nakręcony, całą tą sytuacją. Ja wiedziałem, że pierwszy raz na pewno nie będzie
należał do najprzyjemniejszych. – Dean!
- Pieprz mnie! – Byłem podekscytowany,
zestresowany i jednocześnie podniecony, jak nigdy. Myślałem tylko o tym, by się
rozluźnić. – Pieprz mnie, Benny! – Leżałem z wypiętym tyłkiem, próbując nie
myśleć o tym, jak komicznie muszę teraz wyglądać. Chciałem mieć to za sobą.
- Oczywiście. – wymruczał. Ugryzł mnie w
płatek ucha. Pogłaskał po policzku, by zaraz potem szarpnąć mocno za włosy. –
Uklęknij. – Poklepał mnie po tyłku. Zrobiłem, co kazał, czekając co zaraz
nastąpi. Zacisnąłem ręce na pościeli, próbując uspokoić oddech. To chore,
pomyślałem, trzeba było się nie zgadzać. Jęknąłem boleśnie, gdy tylko poczułem,
jak próbuje wcisnąć mi penisa do tyłka. Bolało. Tak cholernie bolało i choć
próbowałem się rozluźnić – nie potrafiłem. – Nie spinaj się, Dean. Nie chcę
zrobić ci krzywdy. – Wiedziałem, że był poirytowany. Słyszałem to, w jego
głosie. Pewnie liczył, że wypieprzy mnie, jak dziwkę.
- P-próbuję. – Znowu miałem ochotę
przywalić mu w tą przystojną gębę. Pomimo dyskomfortu, zacząłem powoli poruszać
biodrami, pozwalając mu wchodzić głębiej. Zagryzłem wargę do krwi, dusząc w
sobie kolejne głośne westchnięcie. Benny poruszał się znacznie szybciej i
głębiej. Wbijał się we mnie, zaciskając palce na moich biodrach. Nie wiem ile
czasu minęło, nim zacząłem odczuwać jakąkolwiek przyjemność z jego poczynań. –
Kurwa. – stęknąłem. Benny dokładnie wiedział w jakie miejsce uderzać, by dawać
mi nieopisaną rozkosz. – Mocniej. – wyrwało mi się z ust. Zacząłem się
masturbować, czując zbliżający się orgazm. Wystarczyło jeszcze kilka mocnych
pchnięć. Doszedłem, ciężko sapiąc w poduszkę. To było dobre, przemknęło mi
przez myśl, gdy starałem się złapać oddech. Benny też był na granicy. Wbijał
się mnie przez moment, samemu osiągając szczyt. Opadł na moje plecy, całując w
szyję. Nogi zmiękły mi w kolanach. Położyłem się płasko, czując bijące od niego
ciepło.
Ben położył się obok mnie, patrząc mi
uważnie w oczy. Przez dłuższą chwilę nie mówił nic, jedynie głaszcząc mnie po
brzuchu. Byłem zmęczony. Przymknąłem oczy, próbując zignorować fakt, że coś
ciepłego wypływa mi właśnie z tyłka. Dałem się przelecieć. Po raz pierwszy w
życiu.
- Zostajesz na noc. Jutro rano spodziewaj
się powtórki. – Klepnął mnie w prawy pośladek, całując przelotnie. – Teraz idę
wziąć prysznic. Jeśli chcesz się przyłączyć, zapraszam. – Wstał z łóżka i
poszedł do łazienki, zostawiając uchylone drzwi. Usiadłem na łóżku, czując
lekki ból. Rozejrzałem się po jego sypialni, zauważając na szafce nocnej nasze
wspólne zdjęcie. Jeszcze z czasów, gdy byliśmy nierozłącznymi kumplami. Benny
może i zgrywał twardziela i cwaniaka, ale wiedziałem, że w głębi serca był
mięczakiem. Poczekałem, aż wróci, samemu idąc pod prysznic. Musiałem zmyć z
siebie pot i spermę.
- Nie. Zapomnij. – wymruczałem do niego. Choć
seks był przyjemny, nie czułem niczego. Sądziłem, że to mnie w jakiś sposób
uszczęśliwi. Myliłem się. Benny nie był dla mnie nikim szczególnym. Szybko
ubrałem się, chcąc jak najszybciej wrócić do domu. – Czas na mnie.
- Nie możesz zostać? Przestań pieprzyć
głupoty. Dean!
***
Podchodząc
do drzwi zauważyłem, że są uchylone. Ktoś był w środku, włamał się do mojego
mieszkania! Wślizgnąłem się do środka najciszej, jak potrafiłem. Nie
wiedziałem, kogo mogę się spodziewać. Był środek nocy. Wszędzie panował
nieznośny półmrok. Zmrużyłem oczy, dochodząc do sypialni, w której paliło się
światło.
-
Kto tam jest?! – wrzasnąłem. Odruchowo sięgnąłem po telefon. – Dzwonię na
policję! – Złapałem za klamkę, otwierając drzwi na oścież. Na łóżku siedział
nieznajomy mężczyzna. Wpatrywał się w mnie z kamiennym wyrazem twarzy. Nie
znałem go, ale czułem, że ta wizyta nie sprzyja niczemu dobremu.
- Dean Winchester. Nie mogę uwierzyć, że
dla czegoś takiego... Zrezygnował z
tego, kim był. – Mężczyzna zmierzył mnie nienawistnym, pełnym obrzydzenia spojrzeniem.
– Sądziłem, że będziesz wyglądał inaczej.
- Słucham? Co ty pieprzysz? – Patrzyłem na
niego uważnie. Nie rozumiałem, o czym mówił. – Kim jesteś? Czego ode mnie
chcesz?
- Spokojnie, Dean. Opanuj się. Potraktuj
mnie, jak swojego przyjaciela.
Och, nie, Benny xD Nigdy go nie lubiłam. I nigdy nie nazwałabym go przystojnym :P A patrząc na to, co właśnie zrobili, jakoś nie chce mi się wierzyć, że kiedyś byli tylko przyjaciółmi ^^
OdpowiedzUsuńAlys
Kurcze noo xD Kolejna, co Benny'ego nie lubi :* Ja nie wiem, co od niego chcecie. Gosia to samo do mnie, haha. Mi osobiście Ben nigdy nie przeszkadzał.. Ale jeśli Cię to w jakiś sposób pocieszy Castiel pojawi się już niedługo :D
UsuńPowiem, że mnie zaciekawiłaś:P
OdpowiedzUsuń