sobota, 3 września 2016

I FALLEN FOR YOU - część 4

Cześć! W ramach rekompensaty za poprzedni rozdział, przedstawiam Wam nieco dłuższy. Liczę, że przypadnie wszystkim do gustu :) Komentarze mile widziane.
Dziękuję A. za korektę i dobrą radę!
_____________________________________________________


            
Byłem zły na wszystko. Na zatłoczoną ulicę i paskudną pogodę, którą widziałem za oknem czarnej Impali. Na Bobby’ego, bo potraktował mnie jak rozkapryszonego bachora. Na Castiela, bo nadal go przy mnie nie było. Byłem zły i chciałem porządnie obić komuś pysk. W pubie do którego trafiłem było ciasno, śmierdziało piwem i papierosami. Zgrabne, skąpo ubrane kelnereczki przeciskały się przez pijane grupki, ledwo nadążając z zamówieniami. Zmrużyłem oczy, zacisnąłem pięści, chcąc uratować pulchniutką kelnerkę, którą zauważyłem przy wejściu do środka. Ruszyłem w jej stronę, gdy ktoś z impetem wpadł na mnie, oblewając piwem.
- E ty! Uważaj, jak leziesz! – wrzasnąłem ostro. Mężczyzna odwrócił się i spojrzał na mnie z głupim uśmiechem na twarzy. Serce podeszło mi pod gardło.
- Dean? To ty? – Usłyszałem niski, znajomy głos. W pierwszej chwili nie chciałem odpowiadać. Chciałem uciec, jak najdalej, byle uniknąć konfrontacji z nim. – Dean? – powtórzył radosnym, nieco zaskoczonym głosem. Taksował mnie wzrokiem od góry do dołu. – Prawie cię nie poznałem. Ten zarost… - Palcami musnął mój policzek. – Bardzo się zmieniłeś przez te kilka lat.
- Tak, to ja. Cz-cześć. – Wymamrotałem cicho, patrząc mu prosto w oczy. Nie byłem w najlepszej formie. – Wybacz, ale troszkę się śpieszę. Nie mam czasu. – Niechlujny zarost, znoszona kurtka i starte jeansy, które dawno powinny wylądować w praniu. Przestałem przykładać uwagę do tego, jak wyglądam. Wszelaki kontakt z innymi ludźmi ograniczałem do minimum. Przez to stałem się na osiedlu lokalną atrakcją. Kiedyś dusza towarzystwa – teraz miejscowy pijak i niechluj. – Muszę lecieć, Benny. – powiedziałem przez ramię, chcąc jak najszybciej wyjść ze pubu. Mężczyzna złapał mnie za rękę, ciągnąc w stronę baru.
- Nie napijesz się ze starym kumplem, Dean? – Poklepał mnie po plecach, posyłając figlarny uśmiech. Zrobiłem szybki rozrachunek wszelkich za i przeciw. Rzuciłem molestowanej kelnerce przepraszające spojrzenie, ostatecznie idąc za mężczyzną. Co mi szkodzi, spytałem sam siebie, przecież po to tu przyszedłem. Zająłem miejsce obok niego, uśmiechając się blado. Parę drinków nikomu nie zaszkodzi.  

- Co dla was przystojniaczki? – Zza baru wyłoniła się niziutka barmanka. Na oko miała osiemnaście, może dziewiętnaście lat. Mocno wyeksponowane piersi, ukryte za prześwitującą koszulką natrętnie odciągały uwagę od jej nieładnej twarzy. Kręcone loki opadały jej na oczy,  które notorycznie strącała lekkim dmuchnięciem. Rzuciła w moją stronę fikuśne spojrzenie, komicznie nadymając usta.
- Na razie tylko piwo. – Wymruczałem cicho, unikając jej wzroku.
- Robi się! – Zafalowała pokaźnym biustem, szczerząc białe zęby. Jej słodki głos doprowadzał mnie do szału. – A dla ciebie złociutki? - Zbliżyła się do Benny'ego, eksponując cycki w taki sposób, że mnie zemdliło. Właśnie dlatego wolałem facetów.
- To samo. – Benny posłał dziewczynie perskie oko, odwracając się w moją stronę. Wpatrywał się we mnie przez chwilę, podejrzanie milcząc. – Marnie wyglądasz, Dean. – skwitował po chwili. Od naszego ostatniego spotkania minęło sześć lat. Benny jednak wciąż był tak samo przystojny, dobrze zbudowany i cholernie pewny siebie. Zawsze musiał dostać to, czego chciał. – Szkoda, że zerwaliśmy kontakt w taki popieprzony sposób. – podjął po dłuższej chwili. Wygiął usta w smutnym grymasie, zamawiając kolejne piwo.
Kiedyś, dawno temu, był moim najlepszym przyjacielem. Byliśmy nierozłączni dopóki w moim życiu nie pojawił się Castiel. Wtedy wszystko trafił jasny szlag. Z nierozłącznych kumpli staliśmy się wrogami, skacząc sobie do gardeł przy byle jakiej okazji.
- Ile to już lat? - Podrapał się po idealnie przystrzyżonej brodzie. Ja siedziałem wpatrzony w kufel piwa. Nie chciałem zamieniać naszej rozmowy w ckliwą pogaduszkę o przeszłości.
- To  było dawno, Benny.
- Wiem.
- Nie wracajmy do tego. - Zamówiłem coś mocniejszego, zwracając uwagę na brzęczący na ścianie telewizor, a właściwie na to, co w nim zobaczyłem.
- To już trzecie tak brutalne zabójstwo w tym tygodniu. – Dziennikarka powiedziała jednym tchem. Wszystkie ofiary zostały zamordowane w podobny sposób. Zgon powstał na skutek głębokiej rany kłutej w okolicy gardła. Władza nie wyklucza lokalnych porachunków, lub działania na tle rabunkowym. Ofiary nie posiadały przy sobie pieniędzy i dokumentów, przez co ciężko je zidentyfikować. – Kobieta mówiła z kamiennym wyrazem twarzy. Morderca nadal jest na wolności. Prosimy zachować ostrożność.
Dopiłem whisky, czując na sobie zainteresowany wzrok Benny’ego. Czułem, że atmosfera wokół nas robi się dziwnie napięta. Mężczyzna zbliżył się do mnie, kładąc mi rękę na kolanie. Zareagowałem intuicyjnie, odpychając go od siebie. Benny uśmiechnął się szeroko, nie robiąc sobie nic z mojego sprzeciwu. Położył mi dłoń na udzie, mocno zaciskając na nim swe palce.
- Poważna sprawa. – wymruczał. – Ciekawe kto za tym wszystkim stoi. – Szybko przesunął dłoń na moje krocze. Poczułem, że robię się czerwony na twarzy. Odwróciłem się w przeciwnym kierunku, próbując uniknąć jego wzroku. Coś zamrowiło mnie w dole brzucha, ale starałem się nie zwracać na to uwagi.  
- Cholera wie. – Wzruszyłem ramionami. Ignorując dalsze lokalne wiadomości, skupiłem się na molestującym mnie Benny’m, notorycznie oblizującym usta. – Nie chcesz się przewietrzyć? – spytałem cicho, wciąż czując na sobie jego zwinne palce. Uderzyła mnie fala gorąca, koncentrująca się w dole brzucha. Wyprostowałem się, oglądając za siebie. Na szczęście nikt nie zwracał na nas uwagi. Benny szczerzył się jak głupek, dopijając kolejne piwo. Był pijany, zresztą tak samo, jak ja.
- Gorąco ci, Dean?
- Taa.. Duszno mi się zrobiło. – Wierzchem dłoni starłem pot z czoła.
- Coś się stało? – Zacisnął palce na moim członku, szybko i pewnie. Musiał wyczuć, że twardnieje, bo ten perwersyjny uśmiech nie schodził mu z gęby. Pewnie bawiło go to, że zachowuję się jak niedoświadczony prawiczek. – Robię coś nie tak?
- Nie. Wszystko okay. – wydukałem, uważnie dobierając słowa. Nie chciałem wyjść teraz na spanikowaną, przestraszoną ciotę. – Idziesz? – Wstałem i nie czekając na odpowiedź ruszyłem w stronę wyjścia. Musiałem zaczerpnąć świeżego powietrza, inaczej spuściłbym się w gacie. Nie mogłem winić swojego ciała za taką gwałtowną reakcję. Ostatnią osobą, która dotykała mnie w tych  miejscach był Castiel, a go nie było już prawie dwa lata.
- Poczekaj! – Benny dogonił mnie, dorównując kroku. – Śpieszy ci się gdzieś, czy jak? – Szedł ze mną ramię w ramię, nie odrywając ode mnie błękitnych tęczówek. Pokiwałem przecząco głową, idąc przed siebie. – Często o tobie myślałem przez ostatnich kilka lat. – wypalił nagle, obserwując moją reakcję. Dłonie zadrżały mi lekko, prawie niezauważalnie. 
- A ja nie. – odpowiedziałem chłodno, nie odwracając wzroku od swoich butów. Rozpamiętywanie przeszłości nie należało do moich ulubionych tematów do rozmów.
- Nie myślałeś? Widzę, że ten sukinsyn poważnie zakręcił ci w głowie. – powiedział ostro. Zbyt ostro. Gdyby mógł, splunąłby ostentacyjnie na chodnik, tylko podkreślając mocniej nienawiść, jaką żywił do Castiela. Nie przepadał za nim i zawsze obwiniał za wszystko, co popadnie. – Nadal z nim jesteś? – spytał, po krótkiej teatralnej pauzie, choć byłem pewien, że znał moją odpowiedź. 
- Daj mi spokój. – warknąłem ponuro. Byłem w wisielczym nastroju. Nie miałem najmniejszej ochoty poruszać z nim tematu Castiela. – Możemy pogadać o czymś innym?
- Odpowiedz.
- A co cię to w ogóle interesuje? Zresztą odwal się ode mnie.
- Nie chcesz, nie mów. Wiem wszystko.
- Gówno wiesz.
- Wiedziałem, że prędzej, czy później szmaciarz cię zostawi. – prychnął groźnie. Obydwie dłonie zacisnął mocno, aż pobielały mu knykcie. Był wściekły.
- Posłuchaj mnie. – Zatrzymałem się, odwracając w jego stronę. – Zjawiasz się po tylu latach niewiadomo skąd i co? Czego ode mnie chcesz? Tak, masz kurwa rację. Zostawił mnie. Zadowolony? To chciałeś usłyszeć? – mówiłem coraz głośniej, nie zwracając uwagi na agresywny ton własnego głosu. – No opowiedz! Po to mnie zaczepiłeś? – Wpatrywałem się w jego ciemne oczy. Ukradkiem zerknąłem na usta, zastanawiając się, jak mogą smakować. Alkohol nieźle uderzył mi do głowy. Chwiałem się na własnym nogach, ledwo dobierając słowa.
- Gdybym go teraz spotkał obiłbym mu mordę. – Splunął na chodnik. – Skurwiel. Potraktował cię, jak gówno. Jak nic niewartego śmiecia! Przepraszam, ale się wkurwiłem. Muszę ochłonąć.
- Nie musisz mnie przepraszać. Po prostu odczep się ode mnie. Nie przychodź do mnie i nie „wpadaj na mnie przypadkiem”, okay? - Benny rzucił mi pytające spojrzenie. – Tak będzie lepiej dla nas obu.
- A co, jeśli się nie zgodzę? – Zaszedł mi drogę i stanął naprzeciw mnie. – Dean, co jeżeli ja nie mam zamiaru ci teraz odpuszczać? - Nie miałem bladego pojęcia, co chodziło mu wtedy po głowie. Prócz przyjaźni nie łączyło nas nic innego. Nigdy.
- Proszę, zejdź mi z drogi. – Serce waliło mi, jak oszalałe. Czułem jednocześnie wściekłość i podniecenie. Ostro zawirowało mi w głowie. Benny był cholernie uparty. Ja byłem sam i potrzebowałem czułości. Potrzebowałem ciepła drugiego człowieka. Patrzyłem mu prosto w oczy, co jakiś czas zerkając na ponętne, pełne wargi. Na bujny zarost, na niewielką bliznę, którą miał na policzku. Patrzyłem na jego twarz, podziwiając jej każdy centymetr. Nie chciałem ulec temu, co czułem, jednak sposób w jaki na mnie patrzył...  
- Nie. – Bawił się ze mną. Droczył, jak małe nieznośne dziecko. Pchnąłem go lekko, ale nie zrobiło to na nim najmniejszego wrażenia. – Nic z tego, Dean.  
- Ja nie żartuje. Zejdź mi z drogi.
- Nie. – Jedną ręką chwycił mnie za łokieć, próbując przyciągnąć do siebie. – Nie odejdę, Dean bo wiem, że tego nie chcesz. – Drugą złapał mnie za kark.  
- Gówno wiesz.    
- Chcę wszystko naprawić.
- Za późno. – wysyczałem, czerwony ze wściekłości. – Śpieszę się, żegnam.
- Poczułem się zdradzony. – warknął groźnie, uważnie patrząc mi w oczy. – Rozumiesz?
- Co?
- Poczułem się zdradzony i odepchnięty. – kontynuował, zmniejszając odległość między nami. Ja poddawałem się temu, co robił. Słuchałem jego głosu czując, że cały drżę. Nie byłem pewien czy ze złości, czy podniecenia jakie czułem odkąd wyszliśmy z pubu. – On totalnie zawrócił ci w głowie. Świata poza nim nie widziałeś. – mówił z wyrzutem.  Jego głos był ostry, jak brzytwa. – A to ja chciałem być dla ciebie całym światem. Ja chciałem być dla ciebie kimś ważnym.
- Byłeś dla mnie ważny. – Dzieliło nas nie mniej niż dziesięć centymetrów. Na policzku czułem jego ciepły oddech, na plecach ucisk jego silnych dłoni.
- Nie wystarczająco. – zmarszczył się. – Czuję się teraz, jak ciota. Kurwa, Dean.
- O co ci chodzi, Benny? Nie mam ochoty na zagadki.
- Dean. – Niespodziewanie przyciągnął mnie do siebie, łącząc nasze usta w szybkim, chaotycznym pocałunku. Otworzyłem szeroko oczy, zaskoczony takim obrotem sytuacji. Po chwili przyciągnąłem go bliżej siebie, zmuszając do kolejnego pocałunku. Chłonąłem jego zapach, który działał na mnie, niczym afrodyzjak. Chłonąłem jego bliskość, ciepło, przyjemność, jaką mi sprawiał. W tamtej chwili nie myślałem o niczym. – Dean. – szepnął, między kolejnymi pocałunkami. - Bardzo za tobą tęskniłem. – Milczałem, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Uśmiechnąłem się blado, oddając mu pocałunek za pocałunkiem. – Wpadnij do mnie. – Benny oderwał się ode mnie, lekko dysząc. Był czerwony na twarzy.
- Po co?
- Po co? – powtórzył kpiącym głosem. Znów zbliżył się do mnie, czule całując. Był w tym naprawdę dobry. Ja w swoim życiu całowałem się tylko z dwoma facetami. Pierwszym był dupek, z którym straciłem dziewictwo. Mdli mnie na samo jego wspomnienie. Drugim był Castiel. Miłość mojego życia. Miałem gdzieś to, jak ckliwie to brzmiało. Cas był tym, którego kochałem najbardziej na świecie. – Podoba ci się, jak to robię? – spytał, po czym wepchnął mi język do gardła. Wplotłem palce w jego włosy, poddając się wszystkiemu, co robił. Po raz pierwszy nie panowałem na tym, co się dzieje. Nie wychodziłem z inicjatywną, a czekałem na jego ruch. – Chodźmy do mnie. – Sądząc po wypukłości, jaką miał między nogami był cholernie podniecony.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł.
- To zajebisty pomysł, Dean. – Pociągnął mnie w tylko sobie znanym kierunku. Gdy tylko weszliśmy do jego mieszkania, Benny przycisnął mnie do ściany. Pocałował szybko, łapiąc za obydwa nadgarstki. Jęknąłem prosto w jego usta.
- Benny, co ty wyprawiasz? – wydyszałem między kolejnymi pocałunkami.
- Źle ci? – spytał, całując mnie po szyi. Nie miał pojęcia, do jakiego szaleństwa mnie tym doprowadzał.
- N-nie.
- To o co chodzi? – Puścił moje ręce i pociągnął w stronę sypialni. Szybko zdjął ze mnie koszulę, biorąc się za rozpinanie jeansów. – Napaliłeś się. – Stwierdził zauważając pokaźną wypukłość pod rozporkiem. Szybko pozbył się też swoich ciuchów i pchnął mnie na łóżko. Usiadł na moich biodrach, lekko się kołysząc. Miał idealne ciało. Westchnąłem cicho, opuszkami palców badając wyraźnie zarysowane mięśnie na brzuchu. Oblizałem usta, zapraszając go do kolejnych, penetrujących pocałunków. Wbrew sobie, jęczałem mu prosto w usta. Złapałem go za obydwa pośladki, rozchylając je gwałtownie. – O nie… - wyszeptał. Położył się na plecach, przerzucając mnie na swoje biodra. Złapał mnie za tyłek, uśmiechając się szelmowsko. – Masz zajebistą dupę, Dean. Wypieprzę cię tak, że będziesz piszczał z rozkoszy.
Otworzyłem szeroko oczy, niedowierzając w to, co słyszę. Wypieprzy mnie? Mnie!? Jeszcze nikomu na to nie pozwoliłem. Zawsze to ja miałem kontrolę, ja byłem stroną aktywną. Nieważne z kim się pieprzyłem, ja byłem na górze. Poderwałem się, rzucając mu pełne wściekłości spojrzenie. Benny przytulił mnie szybko do siebie, wpychając mi język do gardła. O nie! Nigdy w życiu! Mógł zapomnieć o tym, że dam się przelecieć.
- Zwariowałeś. – wysyczałem prosto w jego wilgotne wargi. Nie dam dupy nikomu, zawyłem w myślach, nikomu! Castielowi? Może, gdyby bardzo prosił. Na szczęście nie prosił nigdy. Benny nie będzie wyjątkiem. Całe szczęście, mimo wypitego alkoholu potrafiłem jeszcze trzeźwo myśleć.
- Nie. – Pokręcił głową. Prowokacyjnie oblizał jeden palec, próbując wcisnąć mi go do tyłka. Zaschło mi w gardle. Skurczybyk był na tyle silny, że nie mogłem się od niego odkleić. – Nie mów, że nigdy tego nie robiłeś. – zaśmiał się, zauważając moją przerażoną minę. – Będę twoim pierwszym.
- Niedoczekanie. – Poczułem, jak wsuwa mi palec do środka. Poruszał nim ostrożnie, gapiąc się na mnie z rozbawieniem. – Co cię tak bawi kretynie? – Jęknąłem głośno. Zagryzłem wargę, opierając czoło o jego nagą klatkę piersiową. Czułem, że porusza się szybciej, pewniej. Zacisnąłem oczy, chcąc wyprzeć nieznośne uczucie dyskomfortu. Miałem moralnego kaca. Pozwoliłem innemu facetowi mieszać mi w tyłku!
- Widzę, że zaczyna ci się podobać. – Pomimo lekkiego bólu, zacząłem odczuwać przyjemność. Jeszcze nigdy nie czułem czegoś podobnego. – Nie zaprzeczysz, że ci dobrze. – Wcisnął palec głębiej, uderzając w prostatę. Tego było za wiele. Choć nie chciałem się do tego przyznać, przed samym sobą, poczynania Benny’ego naprawdę sprawiały mi przyjemność.
- Ben. – szepnąłem, nieświadomie wychodząc naprzeciw jego ruchom. Syknąłem, gdy poczułem, że próbuję wcisnąć jeszcze jeden palec. Chciałem się szybko rozluźnić, byle poczuć to, co przed chwilą. Kołysałem biodrami, próbując nie myśleć o tym, jak żałośnie wyglądałem. Jęknąłem nieco głośniej, niż zamierzałem.
- Ale jesteś ciasny, Dean.
- Spieprzaj. – mruknąłem. Benny wyszczerzył zęby z perwersyjną satysfakcją. Podniósł się, opierając na łokciach. – Co teraz?
- Wypnij się.
- Słucham?
- Wypnij się. – Nie czekając na moją odpowiedź, zepchnął mnie z siebie, przewracając na brzuch. Poczułem, jak znów robię się cały czerwony. Mimo wszystko miałem nadzieję, że sobie odpuści. Kątem oka widziałem, jak masuje się po ogromnym kutasie.
- Zapomnij. Palce to jedno. Było całkiem w porządku, ale nigdy nie pozwolę, żebyś wciskał we mnie tego… tego potwora. – Myśl o tym nie napawała mnie optymizmem. Musiałem szybko wymyśleć coś, by wyperswadować mu ten głupi pomysł z głowy. – Może zrobię ci loda? - Podniosłem się, zbliżając do jego członka. Pocałowałem zaróżowioną główkę, po chwili biorąc całego do ust. Benny zamruczał z rozkoszy. Ssałem tak, jakby stawką było moje życie.
- Dean… Wiem, że… tego… chcesz... – Szarpnął mnie za włosy, ciągnąc do kolejnego pocałunku. Przewrócił mnie na brzuch, łapiąc za ręce. – Wypnij się. Nie pożałujesz, obiecuję. – Językiem przesunął po moim karku, ramionach. Pocałunkami zszedł na plecy, łopatki, schodząc coraz niżej.
- Co do… - Językiem przesunął między moimi pośladkami, mrucząc przy tym, jak kocur. To była stanowcza przesada. Chciałem przywalić mu w pysk. Wciskał mi język tam, gdzie jeszcze przed chwilą gwałciły mnie jego palce. Po niedługiej chwili, wbrew wewnętrznemu sprzeciwu zawyłem z rozkoszy. Nie chciałem, by przestał. Wypiąłem tyłek do góry, chcąc jeszcze więcej pieszczot.
- Podoba ci się. – stwierdził dumnie. Nie chciałem się przyznawać, ale tak. Jego ciepły, śliski język i to co nim wyczyniał było obłędne. Wcisnąłem twarz w poduszkę, jęcząc jak oszalały.
- Nie dręcz mnie już. – wydyszałem. Starłem pot z czoła, zerkając w stronę zaoferowanego mężczyzny. – Zrób to wreszcie. – Byłem ciekaw, jak będzie. Skoro palcami, czy językiem potrafił sprawić mi tak nieziemską przyjemność. Co będzie, gdy wciśnie we mnie tego bydlaka? Jeszcze raz rzuciłem okiem na jego kutasa, oblizując usta. Odwagi Dean, pokrzepiłem się w myślach.
- Coś konkretnego masz na myśli?
- Wiesz, o co mi chodzi!
- Chcę to usłyszeć. – Benny nachylił się nade mną, darując czuły pocałunek. Pogłaskał mnie po głowie, mrucząc do ucha.
- Nie powiem tego. Nigdy w życiu.
- Powiedz to. – warknął. Musiał być nieźle nakręcony, całą tą sytuacją. Ja wiedziałem, że pierwszy raz na pewno nie będzie należał do najprzyjemniejszych. – Dean!
- Pieprz mnie! – Byłem podekscytowany, zestresowany i jednocześnie podniecony, jak nigdy. Myślałem tylko o tym, by się rozluźnić. – Pieprz mnie, Benny! – Leżałem z wypiętym tyłkiem, próbując nie myśleć o tym, jak komicznie muszę teraz wyglądać. Chciałem mieć to za sobą.
- Oczywiście. – wymruczał. Ugryzł mnie w płatek ucha. Pogłaskał po policzku, by zaraz potem szarpnąć mocno za włosy. – Uklęknij. – Poklepał mnie po tyłku. Zrobiłem, co kazał, czekając co zaraz nastąpi. Zacisnąłem ręce na pościeli, próbując uspokoić oddech. To chore, pomyślałem, trzeba było się nie zgadzać. Jęknąłem boleśnie, gdy tylko poczułem, jak próbuje wcisnąć mi penisa do tyłka. Bolało. Tak cholernie bolało i choć próbowałem się rozluźnić – nie potrafiłem. – Nie spinaj się, Dean. Nie chcę zrobić ci krzywdy. – Wiedziałem, że był poirytowany. Słyszałem to, w jego głosie. Pewnie liczył, że wypieprzy mnie, jak dziwkę.
- P-próbuję. – Znowu miałem ochotę przywalić mu w tą przystojną gębę. Pomimo dyskomfortu, zacząłem powoli poruszać biodrami, pozwalając mu wchodzić głębiej. Zagryzłem wargę do krwi, dusząc w sobie kolejne głośne westchnięcie. Benny poruszał się znacznie szybciej i głębiej. Wbijał się we mnie, zaciskając palce na moich biodrach. Nie wiem ile czasu minęło, nim zacząłem odczuwać jakąkolwiek przyjemność z jego poczynań. – Kurwa. – stęknąłem. Benny dokładnie wiedział w jakie miejsce uderzać, by dawać mi nieopisaną rozkosz. – Mocniej. – wyrwało mi się z ust. Zacząłem się masturbować, czując zbliżający się orgazm. Wystarczyło jeszcze kilka mocnych pchnięć. Doszedłem, ciężko sapiąc w poduszkę. To było dobre, przemknęło mi przez myśl, gdy starałem się złapać oddech. Benny też był na granicy. Wbijał się mnie przez moment, samemu osiągając szczyt. Opadł na moje plecy, całując w szyję. Nogi zmiękły mi w kolanach. Położyłem się płasko, czując bijące od niego ciepło.
Ben położył się obok mnie, patrząc mi uważnie w oczy. Przez dłuższą chwilę nie mówił nic, jedynie głaszcząc mnie po brzuchu. Byłem zmęczony. Przymknąłem oczy, próbując zignorować fakt, że coś ciepłego wypływa mi właśnie z tyłka. Dałem się przelecieć. Po raz pierwszy w życiu.
- Zostajesz na noc. Jutro rano spodziewaj się powtórki. – Klepnął mnie w prawy pośladek, całując przelotnie. – Teraz idę wziąć prysznic. Jeśli chcesz się przyłączyć, zapraszam. – Wstał z łóżka i poszedł do łazienki, zostawiając uchylone drzwi. Usiadłem na łóżku, czując lekki ból. Rozejrzałem się po jego sypialni, zauważając na szafce nocnej nasze wspólne zdjęcie. Jeszcze z czasów, gdy byliśmy nierozłącznymi kumplami. Benny może i zgrywał twardziela i cwaniaka, ale wiedziałem, że w głębi serca był mięczakiem. Poczekałem, aż wróci, samemu idąc pod prysznic. Musiałem zmyć z siebie pot i spermę.
- Nie. Zapomnij. – wymruczałem do niego. Choć seks był przyjemny, nie czułem niczego. Sądziłem, że to mnie w jakiś sposób uszczęśliwi. Myliłem się. Benny nie był dla mnie nikim szczególnym. Szybko ubrałem się, chcąc jak najszybciej wrócić do domu. – Czas na mnie.
- Nie możesz zostać? Przestań pieprzyć głupoty. Dean!

***

 Podchodząc do drzwi zauważyłem, że są uchylone. Ktoś był w środku, włamał się do mojego mieszkania! Wślizgnąłem się do środka najciszej, jak potrafiłem. Nie wiedziałem, kogo mogę się spodziewać. Był środek nocy. Wszędzie panował nieznośny półmrok. Zmrużyłem oczy, dochodząc do sypialni, w której paliło się światło.
- Kto tam jest?! – wrzasnąłem. Odruchowo sięgnąłem po telefon. – Dzwonię na policję! – Złapałem za klamkę, otwierając drzwi na oścież. Na łóżku siedział nieznajomy mężczyzna. Wpatrywał się w mnie z kamiennym wyrazem twarzy. Nie znałem go, ale czułem, że ta wizyta nie sprzyja niczemu dobremu.
- Dean Winchester. Nie mogę uwierzyć, że dla czegoś takiego...  Zrezygnował z tego, kim był. – Mężczyzna zmierzył mnie nienawistnym, pełnym obrzydzenia spojrzeniem. – Sądziłem, że będziesz wyglądał inaczej.
- Słucham? Co ty pieprzysz? – Patrzyłem na niego uważnie. Nie rozumiałem, o czym mówił. – Kim jesteś? Czego ode mnie chcesz?
- Spokojnie, Dean. Opanuj się. Potraktuj mnie, jak swojego przyjaciela.

3 komentarze:

  1. Och, nie, Benny xD Nigdy go nie lubiłam. I nigdy nie nazwałabym go przystojnym :P A patrząc na to, co właśnie zrobili, jakoś nie chce mi się wierzyć, że kiedyś byli tylko przyjaciółmi ^^
    Alys

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze noo xD Kolejna, co Benny'ego nie lubi :* Ja nie wiem, co od niego chcecie. Gosia to samo do mnie, haha. Mi osobiście Ben nigdy nie przeszkadzał.. Ale jeśli Cię to w jakiś sposób pocieszy Castiel pojawi się już niedługo :D

      Usuń
  2. Powiem, że mnie zaciekawiłaś:P

    OdpowiedzUsuń