piątek, 7 czerwca 2013

Save me, cause I'm fallin' - część 1

- Cięcie! – krzyknął postawny mężczyzna, dość ostro zdzierając gardło. Anna Hutchison, odgrywająca rolę Laety westchnęła z ulgą. Dyskretnie spojrzała na wycieńczonego Liam’a, poklepując go po ramieniu. Mężczyzna zerknął w kierunku DeKinight’a z chęcią mordu w oczach.
- Kiedyś przyjdzie taki dzień, że zabiję tego dupka. – Uśmiechnął się. – On nas torturuje!
- Przesadzasz, on tylko bardzo…
- Skończcie plotkować. – Wtrącił się łysy;), szczerząc zęby. – Marsz do garderoby. Liam! Masz dokładnie godzinę przerwy, więc jeśli się spóźnisz na następną scenę, zabiję cię. – Pogroził palcem. – Musimy się teraz zająć sceną Nagrona, jeśli chcemy wrócić do domu przed północą! – Rozejrzał się w poszukiwaniu czerwonego notatnika, którego zwykł nosić przy sobie. – Tu jesteś. – Przewertował kartki, zatrzymując wzrok na jednej z nich. – Dokładnie! O godzinie szesnastej mieliśmy zacząć kręcić! Jest kwadrans po, a ich jeszcze nie ma! Gdzie jest Dan i Pana?! Zaraz mnie trafi jasny szlag!
- Nie denerwuj się staruszku. – Zakpił aktor.
- Cicho bądź i mnie nie denerwuj!
- Hahaha!
- Zmykaj stąd i to w trymiga! Ty! Podejdź szybciutko. – Pomachał w kierunku niskiej, rudowłosej dziewczyny. Ta podbiegła natychmiast, poprawiając spływające z nosa okulary.
- Tak?
- Posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie… Jak masz na imię?
- Victoria.
- Ładnie. Więc Victorio, posłuchaj mnie… – zniżył nieco głos, odchrząkując. – musisz sprawdzić, czy wszystko w porządku z Danielem i Taylor’em. Scena, nad którą aktualnie mam zamiar pracować wymaga od nich dużo więcej zaangażowania.
- Rozumiem.
- Chcę być pewien, że mnie nie zawiodą, kapujesz?
- Tak, proszę pana. – Pokiwała głową, skrupulatnie spisując każde słowo reżysera w niewielkim notesiku. – Wszystko rozumiem.
- I proszę, mów mi Stev. – Uśmiechnął się na krótki moment, zaraz potem przybierając morderczy wyraz twarzy. – ŚWIATŁO! Błagam poprawcie je na Boga!
- T-to ja idę ich poszukać. – szepnęła, jakby do siebie. Poprawiła kręcone włosy i udała się na poszukiwanie zaginionych aktorów. – Widzieliście idziesz Feuerriegel’a i Taylor’a? – spytała stojącą grupkę montażystów.
- Ostatnio widziałem tego blondaska niedaleko garderoby.
- Dzięki wielkie.

***

- Nie mogę uwierzyć, że to zrobiliśmy. – Dan spojrzał na rozpromienionego kochanka. Pociągnął go do kolejnego pocałunku, nie mogąc opanować szerokiego uśmiechu.
- Daniel, Pana! – Rozległo się donośne pukanie do drzwi. – Wasza kolej. – Dziewczyna, spróbowała wejść do środka, lecz pomieszczenie było zamknięte. – Stev was woła! – Po dłuższej chwili, nie słysząc żadnej odpowiedzi, wymruczała coś pod nosem  i odeszła.   

Aktorzy spojrzeli na siebie wymownie. W pośpiechu przebrali się w sceniczne stroje i wyszli z garderoby. W drodze na plan, uśmiechali się do siebie zalotnie. Obydwoje kryli tajemnice, o której nikt nie miał prawa wiedzieć.

- To nasz mały sekret. – Blondyn wyszeptał, przed wejściem na plan.
- Nikt się o tym nie dowie, jednakże liczę na powtórkę. – Na twarzy pojawił się szelmowski uśmiech. – Jeszcze nie przećwiczyliśmy wszystkiego. – Chciał, by słowa zabrzmiały, jak obietnica. Obietnica, której nie miał zamiaru dotrzymywać. Wszystko zaczynało go przerastać. Choć na zewnątrz wydawał się naprawdę szczęśliwy, w rzeczywistości była to jedynie skorupa. W środku pełen był wątpliwości i pytań, na które nie chciał znać odpowiedzi.
- Jesteś tego pewien?
- Tak. – Pomimo niechęci, dalej brnął w kłamstwo i złudzenie, jakim obdarowywał starszego aktora. Czy, aż tak bał się przyznać, do tego kim był naprawdę? Przecież było mu tak dobrze! Czując na sobie przyjemny męski dotyk, czułe pocałunki i pieszczoty. Przymknął powieki, na moment wracając do tych silnych ramion, w których po raz pierwszy poczuł się kochany i bezpieczny. Nie czuł smutku, żalu – wypełniało go kojące uczucie szczęścia. Czy był na tyle odważny, by teraz pokierować swoje życie w całkowicie odmiennym kierunku? Czy teraz, był gotowy pomyśleć wyłącznie o sobie?
- Pana? Słyszysz mnie?
- Co? Mówiłeś coś? – Odchrząknął nerwowo. Ciemne oczy zatrzymał na ustach blondyna, mamroczącego coś pod nosem. Nieporadnie poprawiał zwisające u bioder skórzane sprzączki, co jakiś czas rzucając chłodną obelgę w kierunku twórcy tak oryginalnego stroju.
- Kto to wymyślił!? Znów mi się to cholerstwo zaplątało! Szlag mnie zaraz z tym trafi!
- Nie denerwuj się. – wyszeptał, widząc w niezdarności Daniela coś zabawnego. Uśmiechnął się szeroko, pomimo rozrywającego go przygnębienia. – Bardzo słodko wyglądasz, gdy się wkurzasz.
- Cicho bądź. To nie jest wcale takie śmieszne, wiesz? – prychnął, po chwili samemu wybuchając śmiechem. – Ty bardzo słodko wyglądasz, gdy się uśmiechasz. – Chciał dotknąć bruneta za policzek, lecz zauważył zbliżającą się rudowłosą asystentkę.  
- Tu jesteście!
- Coś się stało? 
- Stev, jest na was mega wkurzony. Macie już ponad pół godziny spóźnienia, więc radzę się pośpieszyć.
- Cholercia. - Dan posłał dziewczynie głupkowaty grymas, drapiąc się w czubek nosa. – Musimy teraz znaleźć jakieś solidne wytłumaczenie.
- Co takiego robiliście? Ćwiczyliście scenę seksu? – zażartowała, głośno chichocząc. W zielonych tęczówkach przez ułamek sekundy błysnęła panika. Dyskretnie zerknął w stronę bruneta. Mężczyzna stał z nisko opuszczoną głową, zębami skubiąc dolną wargę. Wyglądał na spiętego i zdenerwowanego.
- Dokładnie. Musieliśmy sprawdzić, jak to jest naprawdę. Zobaczyć, czy końcówki do siebie pasują. – puścił oczko rudowłosej, na co odpowiedziała delikatnym rumieńcem.
- Hahaha! Jesteś porąbany! Powiedz szczerze, co robiliście?

Taylor wciąż zastanawiał się, czy da radę. Czy poradzi sobie z tym, co zrobił swojej żonie? Słysząc niewinne żarty, skrywające w sobie prawdę - poczuł się przygnieciony. Zaczęły gryźć go wyrzuty sumienia, z którymi nie potrafił walczyć.

- Pana?     
- S-słucham? – wyjąkał, odwracając się w przeciwnym kierunku. Jego twarz spłonęła rumieńcem, a serce zabiło w szaleńczym tempie, przez co zaczął panikować. Jego oddech przyśpieszył, gdy tylko zerknął na blondyna. Nie potrafił nad tym zapanować. Skórzany materiał zdobiący biodra mężczyzny, złośliwie uwypuklał członka, powodując niewytłumaczalne zawroty głowy. Pana starł krople potu z czoła i karku, czując silny ucisk w klatce.
- Pytałam o coś. Co robiliście?
- Przyszłaś na zwiady, czy jak? – Feuerriegel uśmiechnął się szeroko obejmując dziewczynę w pasie.
- Na jakie znowu zwiady? Stev mnie przysłał.
- Powiedz mu, że zaraz przyjdziemy.
- Kazał też wypytać o wasze samopoczucie. Chce mieć pewność, że sobie poradzicie. – W niebieskich oczach błysnęła, szydercza iskra. – W końcu będziecie nadzy i spoceni. Obydwoje w ciasnym uścisku miłości i pożądania. – Zerknęła w stronę bruneta. – Co na to twoja żonka?
- Teraz już jesteś złośliwa. Przyszłaś nam dokuczać? – Dan wtrącił szybko, widząc zdezorientowaną minę Taylor’a. – Jesteśmy profesjonalistami, zapewniam że sobie poradzimy. Za kogo ty nas…
- Dan, mogę cię prosić na moment? – Pana uśmiechnął się nieśmiało, nie chcąc jednak wyrazić zbyt wiele.
- Stało się coś?
- Nie. Chcę tylko porozmawiać.
- Teraz!? – krzyknęła Victoria. – Chyba żartujecie!
- Przepraszam cię, ale muszę natychmiast omówić z Danielem jedną kwestię. – Rozglądnął się w poszukiwaniu stosownego miejsca, gdzie mogliby swobodnie porozmawiać. – Chodźmy do garderoby. – Nie wiedział, czemu tak bardzo pragnie tam wrócić. 
- Co?! – wrzasnęła rudowłosa. – Jeśli zaraz nie pójdziecie do Stevena, to… zabije całą naszą trójkę!
- Daj nam pięć minut.
- No nie wiem. On jest naprawdę wkurzony.
- Victoria, proszę.
- Dobrze. Idźcie, ale wróćcie szybko!
- Tak.

***

- To mnie przerasta. – szepnął, wchodząc do pomieszczenia. Miejsca, gdzie pozwolił, by uczucia przeważyły  nad rozumem. Teraz nie mógł sobie na to pozwolić. – Słyszysz, co do ciebie mówię? – Wciąż rozmyślał o swojej żonie, o tym jak mocno ją zranił. – Daniel, powiedz coś!

Odpowiedziała mu martwa cisza i smutne zielone oczy wpatrzone w przestrzeń za nim. Wziął głęboki oddech, nie wiedząc jak inaczej może ubrać to w słowa. Jak mógł nazwać rodzący się romans z mężczyzną? Gdyby był to jedynie pocałunek, flirt – jednak połączyło ich coś znacznie intymniejszego. Pozwolili, by ich ciała przejęły kontrolę, by prymitywne rządze zasnuły umysł odbierając zdrowy rozsądek. Choć nie chciał tego robić, złapał blondyna za podbródek unosząc jego głowę do góry. Zlustrował posmutniałą twarz, opuszkami palców pieszcząc spierzchnięte usta. Znów poczuł dziwny skurcz w żołądku.

- Daniel, ja przepraszam. To wszystko to jedna, wielka pomyłka. Nie powinniśmy tego robić. Nigdy! Co mnie pokusiło?

Zapach perfum, głośne bicie serca - teraz to wszystko odczuwał mocniej, intensywniej, jakby w przyśpieszonym tempie. Drobne krople potu zaczęły spływać po czole, adrenalina krążyć w żyłach.   

- To mnie przerasta. – wyszeptał. – Tak bardzo przerasta. – Zbliżył się do mężczyzny. Ich oddechy mieszały się w jedno, a dłonie powędrowały ku sobie. – To mnie przerasta. – Przymknął oczy, pozwalając swemu ciału, zrobić to czego umysł odradzał. – Proszę pocałuj mnie.

Dan niczym pies na komendę, zbliżył się i ucałował drżące ze strachu usta. Mimowolnie jęknął wsuwając język między wargi. Bał się, że to za wiele. Chciał szybko się wycofać, lecz Taylor go powstrzymał, szepcząc:

- Nie przerywaj. Nigdy nie przerywaj. – Wplótł palce w jasne włosy, ciągnąc aktora jeszcze bliżej siebie. Granica dzieląca ich ciała stawała się coraz mniejsza. – To mnie…
- Wiem. – Pokiwał głową. – To wszystko moja wina. Gdybym potrafił zachować się, jak pieprzony profesjonalista! Gdybym potrafił oddzielić pracę od prywatnych uczuć.
- Dan, ja tak nie mogę. To mnie… – Położył głowę na piersi blondyna, rękoma oplatając go w pasie. – Przepraszam. Tak bardzo przepraszam.
- Kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy, nie mogłem przestać o tobie myśleć. – Oparł policzek na ciemnych włosach. – Nie wiedziałem jeszcze, kim jesteś. – Ucałował je, kładąc dłonie na biodrach niskiego aktora. – Gdy później okazało się, że będziesz moim serialowym kochankiem… - jęknął cichutko, jakby w żalu. – to wszystko było silniejsze ode mnie. Nie potrafiłem z tym walczyć. Chyba byłem zbyt słaby i głupi…

Brunet nie wiedział, co odpowiedzieć. Stał osłupiały, myślami wracając do pierwszego spotkania. Gdy zobaczył Feuerriegel’a zwrócił uwagę na jego uśmiech i zielone oczy. Czy już wtedy poczuł to, co czuje teraz? Czy już wtedy poczuł pożądanie, którego nie umiał powstrzymać?

- Powinienem był o nich zapomnieć. Zniszczyć je. Jesteś żonaty na Boga! Jesteś ojcem! Co ja sobie myślałem?! – ciągnął. – Tak bardzo mi przykro. Żałuję, że pozwoliłem, by to wszystko… by jakieś głupie niedojrzałe pragnienie…
- Żałujesz?
- Tak! Nie! Nie wiem! A ty? Nie jesteś wściekły, że zmusiłem cię do… - Odsunął się, oddychając płytko.
- Nie zmusiłeś mnie, Dan. Nie mam pojęcia, co to oznacza, ale ja.. ja też tego chciałem. Pragnąłem byś mnie wtedy pocałował. Ja nie miałem odwagi, by zrobić pierwszy krok, wiesz? Byłem tchórzem. Jestem nim całe swoje życie.
- Co masz na myśli? Jak przez całe życie?
- Nie chcę o tym gadać. Nie teraz.
- Pana, Daniel! Już dawno minęło pięć minut! – krzyknęła asystentka. – Stev, jest cholernie wkurzony, że jeszcze was nie ma na hali! Wyłaźcie natychmiast, bo nie ręczę za siebie! No kurdę, chłopaki!
- Musimy wracać. – wyszeptał Taylor.  
- Wiem. Czy możemy się dziś spotkać? Jeśli będziesz chciał, oczywiście.  
- Bardzo chcę, tylko musimy być ostrożni. – Złapał dłoń blondyna, splatając z nim swe palce. Kąciki ust uniosły się w lekkim uśmiechu, powodując, że twarz rozpromieniła się na krótki moment. Ignorując nieustanne wołanie młodej kobiety, zbliżył się do ust Feuerriegel’a i podarował długi pocałunek. Jego nienasycone ciało, zaczęło żebrać o jeszcze, gdy tylko odsunęli od siebie swe ciała.
- Proszę pozwól mi jeszcze raz…
- Nie. – Pomimo odpowiedzi, nosem musnął policzek bruneta, po chwili znów złączając z nim swe wargi. - Chodźmy na plan, bo Steven nas zabije. – wymruczał pomiędzy kolejnymi pocałunkami. Odruchowo wsunął rękę za skórzany materiał, palcami oplatając członek mężczyzny. Ten jęknął głośno, poddając się fali podniecenia. Wypchnął biodra do przodu, wbijając paznokcie w umięśnione ramiona Dan’a.
- C-co ty wyrabiasz? – wybełkotał. – Z-zwariowałeś… proszę przestań…
- Wiem, że tego chcesz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz