piątek, 28 czerwca 2013

ROZDZIAŁ V
TOTALNY BAŁAGAN W GŁOWIE – CZĘŚĆ 2


Sen jednak nie trwał tak długo, jak się tego spodziewałem. Uchyliłem powieki, szybko unosząc się do góry. Uderzyło mnie jasne światło, bijące zza okna. Słońce promieniowało ciepło, nadając blask wszystkiemu wokoło w tak magiczny sposób, że otworzyłem usta w zachwycie. Tylko ja potrafiłem dostrzec piękno natury. Miałem ochotę, jak najszybciej pobiec do pokoju po ołówek i szkicownik, gdy uderzył mnie tępy ból w skroniach.

Ty jebana cioto!

Byłem pewien, że słyszę głos Patryka. Bezsilnie opadłem na kanapę, spoglądając na sufit. Drobinki kurzu tańczyły w powietrzu, przylepiając się niemal do wszystkiego, co spotkały. Po niecałej chwili poczułem, że coś było nie tak.   

Nogi drżały, jak po długodystansowym biegu, po czole spływał pot, a z kącików oczu spływały resztki łez. W ustach czułem nieprzyjemny, metaliczny smak. Z dolnej wargi sączyła się strużka krwi, powoli spływając po brodzie.

Nienawidzę cię, pedale!

Zmarszczyłem czoło, znów słysząc znajomy głos. Coś musiało mi się przyśnić. Coś cholernie niedobrego. Przełknąłem ślinę, próbując poskładać w głowie wszystkie wspomnienia w jedną spójną całość.

- Byłem tu w domu. – wymruczałem pod nosem, starając przypomnieć sobie, jak najwięcej szczegółów. – Chciałem zjeść śniadanie… - Z chwilą, gdy przymknąłem powieki, przed oczami wyświetlił mi się prawdziwy koszmar.

Był początek tygodnia. Poniedziałek, może wtorek.  Wyjątkowo wstałem z łóżka dość wcześnie. Wziąłem prysznic, ubrałem się w luźne ciuchy i zszedłem na dół. Sądziłem, że znów nikogo nie zastanę. Ku mojemu zdziwieniu ojciec był w domu. Siedział przy długim, drewnianym stole mogącym pomieścić co najmniej tuzin osób. W pomarszczonych dłoniach trzymał jakiś kolorowy magazyn, skupiając na nim całą swą uwagę. Z zainteresowaniem wertował strona po stronie, co jakiś czas upijając łyk świeżo zaparzonej kawy.

- Nie umiesz się odzywać? – odezwał się niski, męski głos.
- Przepraszam, nie chciałem przeszkadzać. – W gardle czułem gulę wielkości pomarańczy. – Dzień dobry ojcze. – skinąłem głową, ale gest ten został niezauważony. W dziwnym napięciu przygotowałem kanapki i podszedłem do stołu.   
- Dzień dobry. – sapnął od niechcenia, rzucając czasopismo w moją stronę.

Na okładce stał skąpo ubrany mężczyzna, o doskonale wyrzeźbionej sylwetce. Obydwie dłonie zaciskał na kroczu, dość seksownie zagryzając dolną wargę. W ciemnoniebieskich oczach iskrzyło coś niepokojącego. Przewertowałem kilka stron widząc mnóstwo zdjęć przystojnych i głównie nagich mężczyzn. Przybierali prowokacyjne pozy, spoglądając wprost na czytelnika. Poczułem pewien dyskomfort. Szybko zamknąłem gazetkę, nie rozumiejąc, jak wpadła w posiadanie mojego ojca.  

- Wytłumaczysz mi to?
- Ja… - Zacisnąłem usta. Przesunąłem wzrokiem po całej okładce, próbując oderwać wzrok od magnetyzującej twarzy modela. – To chyba jest magazyn dla gejów.- skrzywiłem się, udając obrzydzenie.
- Myślisz, że tego nie widzę?
- Nie wiem do czego zmierzasz. To nie należy do mnie. – Czułem, jak krew napływa mi do twarzy.  
- Czyżby? – spytał ironicznie. Zaśmiał się pod nosem, spoglądając na mnie z pogardą. – Więc twierdzisz, że ten ohydny magazyn, który znalazłem w twoim pokoju, nie należy do ciebie?
- W moim pokoju?
- Podejdź do mnie. – rozkazał. Bez namysłu podszedłem do mężczyzny, czując suchość w gardle. Złapał mnie za ramię, boleśnie zaciskając palce. Otworzyłem usta, lecz nic prócz przerywanego oddechu nie wydostało się na zewnątrz. Byłem wściekły na swoją bezsilność i tchórzostwo. – Możesz mi wytłumaczyć, skąd wzięło się to w twoich rzeczach?
- J-ja nie wiem.
- Nie wiesz? – Jego głos był coraz oschlejszy. - Może mi jeszcze powiesz, że nie jesteś pedałem?
- Nie jestem!
- Kłamiesz! – Niespodziewanie uderzył mnie w twarz. Syknąłem z bólu, przykładając dłoń do policzka. Chciałem opanować łzy, które były moją największą słabością. – Tylko nie próbuj ryczeć!

Odwróciłem się i wybiegłem z domu. Nagle znalazłem się w szkole. Stałem na środku długiego korytarza, a wokół mnie panował niepokojący półmrok. Nie słyszałem nic, prócz głośnego bicia własnego serca. Błyskawicznie starłem słone krople z policzków i podbródka, próbując dojrzeć coś w panującej ciemności.  

- Patryk? – Zobaczyłem smukłą sylwetkę, zmierzającą w moim kierunku. Intuicyjnie zrobiłem kilka kroków w tył. Nienaturalne uczucie strachu na widok przyjaciela, sprawiło że jedyną rzeczą, jaka wpadła mi wtedy do głowy była ucieczka. – Patryk, to ty? – Zmrużyłem oczy. Patryk zacisnął pięści i przyśpieszył kroku. Chciałem się odezwać, lecz zamiast tego jęknąłem głośno zginając się w pół. Sodziak uderzył mnie w brzuch, rzucając oszczerstwami i wyzwiskami, których wolałbym nie pamiętać. Z każdą chwilą bił mnie coraz mocniej.
- Ty jebana cioto! – warknął, plując mi w twarz. – Brzydzę się ciebie!

Nie miałem siły, by się bronić. Wszędzie widziałem swoją krew. Rozdzierał mnie niewyobrażalny ból w klatce, brzuchu, nogach – czułem, jak agonia pali moje żyły. Patryk nachylił się nade mną, po raz kolejny brutalnie kopiąc i szarpiąc. Każde uderzenie sprawiało ból, który zdawał się rozdzierać moje ciało na strzępy. Cios za ciosem.

- Jesteś nikim, rozumiesz!? – wrzasnął, unosząc mnie do góry. – Nienawidzę cię, pedale! – Zacisnął palce wokół mojej szyi i zaczął dusić. – Nienawidzę cię!

Krztusiłem się własną śliną, wypluwałem połamane zęby. Przymknąłem powieki, spod których nieustannie wypływały słone łzy.     

Ten horror skończył się moją śmiercią. Nie miałem najmniejszej ochoty się nad tym zastanawiać. To był wyłącznie wymysł mojego umysłu. Reakcja podświadomości, na strach który czułem w środku. „Tak nigdy się nie stanie!”, uspokajałem się w duchu. „Patryk nigdy by mnie nie zabił. Co za głupota.”

Miałem dość użalania się nad sobą. Miałem dość dziecinnego płaczu, który i tak w niczym mi nie pomagał. Pobiegłem do pokoju i rozejrzałem się w poszukiwaniu telefonu. Spiąłem wszystkie mięśnie i wybrałem numer Patryka. Wziąłem głęboki uspokajający oddech i przyłożyłem słuchawkę do ucha. Trzy krótkie sygnały.

- Halo? – Aksamitny głos przyjaciela zadziałał na mnie jeszcze gorzej niż myślałem. Nogi zmiękły mi w kolanach, a w płucach poczułem pustkę. – Halo, Seba? Słyszysz mnie? Coś się stało?
- H-hej! Oczywiście, że cię słyszę! Nic się nie stało, no bo co się miało stać? – powiedziałem jednym tchem, śmiejąc się debilnie.
- Dobrze się czujesz? – spytał rozbawiony.
- Tak. – odchrząknąłem nerwowo. – Jestem zdrów, jak ryba. – Pacnąłem się w czoło, mając ochotę zapaść się pod ziemię. „Szefie pomożesz?”
- O-okey. 

Długa, krępująca cisza. „Mam ochotę poderżnąć sobie gardło! To tylko zwykła rozmowa. W swoim marnym życiu, miałem takich od groma!”, piszczałem w duchu. „Zachowuję się tak irracjonalnie, że powalam samą Hannah Morgane, czy jak jej tam! Weź się w garść na Boga!”  

- Halo? Jesteś tam?
- Co? Tak, tak jestem.
- Więc? Zadzwoniłeś, bo…
- Chciałem cię zaprosić. Obejrzymy jakiś film, zamówimy pizze. Wiesz, nasza rutyna.
- Już się za mną stęskniłeś? - Policzki zapiekły mnie mocno, a przed oczami zatańczyły gwiazdy. – Jeśli tak, to nie mam innego wyjścia. 
- Czyli wpadasz?    
- Tak głupku. Nie mogę się doczekać, kiedy cię zobaczę. – Zmarszczyłem brwi, nie wiedząc jak to zinterpretować. Nie mógł być poważny.
- Ja też? – wydukałem speszony.
- Będę za pół godziny. Na razie! – cmoknął w słuchawkę i się rozłączył.

„Jestem przewrażliwiony! To, że nie może się doczekać jeszcze nic nie znaczy. Może ma coś ważnego do powiedzenia? A może po prostu tak bardzo za mną tęskni?”. Rzuciłem telefon i wbiegłem do łazienki.  W pośpiechu ogarnąłem bałagan na głowie, odświeżyłem twarz i delikatnie spryskałem się woda kolońską. Wróciwszy do pokoju, przebrałem się w czyste ubranie. Z szafy wyjąłem pomiętą, flanelową koszulę w kolorze ciemnej zieleni. Zwinnie podwinąłem rękawy, by zakamuflować przetarte już łokietniki. Błyskawicznie zapiąłem wszystkie guziki i powędrowałem do półki ze spodniami. Tym razem padło na czarne, dość obcisłe jeansy, które trzymałem na specjalne okazje.  

„Stary, po coś się tak odpicował?” Spojrzałem w lustro. „Choć w sumie… wyglądasz zniewalająco.” Uniosłem kokieteryjnie brwi i wydąłem usta. „Gdyby ktoś mnie teraz zobaczył.”

Wszystkie rozrzucone po pokoju rysunki włożyłem do jednej teczki. Jeden z nich przedstawiał niedokończony portret Patryka. Zacząłem szkicować go kilka tygodni temu. Choć z początku nie zgadzał się na pozowanie, perspektywa odrobionych zadań z matematyki i biologii rozwiązała sprawę.  

Przez moment patrzyłem na zakreślone ciemne oczy. Wpatrywałem się w nie, wizualizując realną postać przyjaciela.

- Czy moje zachowanie jest normalne? – zapytałem samego siebie. Raz przepełniała mnie radość, zaraz potem znów smutek. Gdy byłem już niemal pewien, co do swych uczuć, bombardowały mnie wątpliwości.

Absurdalny koszmar wepchnąłem na samo dno umysłu, już nigdy nie chcąc o nim myśleć. Martwiło mnie wyłącznie jedno – sen z minionej nocy. Nie dosyć, że był niestosowny, to jeszcze nie czułem żadnych wyrzutów sumienia. Zupełnie, jakbym nie zrobił nic złego. Moje myśli wciąż bezkarnie krążyły wokół ust, oczu, nagiego ciała przyjaciela… Nie potrafiłem wyrzucić z głowy, obrazu jego twarzy. Tak pięknej, która z niewiadomych dla mnie przyczyn, stała się nadzwyczaj pociągająca. Na samą myśl, o tym, że mógłbym go pocałować, po moim ciele rozchodziły się dreszcze.

„Jak tylko go zobaczę to…”

Nakręcałem się, tworząc w głowie jeszcze gorszy bajzel. Lubiłem czy nie? Podobało mi się, czy może jednak nie? Musiałem zrobić skrupulatny rachunek sumienia, by w końcu dotrzeć do prawdy. Tej, która mogła zmienić całe moje życie.

- Jesteś gejem? – zapytałem, wyczekująco, odwracając się w stronę lustrzanego odbicia. – Schiller, czy zaczynasz zakochiwać się w Patryku?

4 komentarze:

  1. Rany, ale to był cholernie dobry rozdział, powiem Ci! Tak mnie totalnie wciągnął! Nie mogę się doczekać co będzie dalej, ale już widać, że Seba powoli, powoli dojdzie ze sobą do ładu.
    Wiesz, chyba właśnie na Do not say anything czekam z największym utęsknieniem :)
    Alys27

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę? Bo jak mam być szczera - średnio mi się podobał;p Ale jak mówisz, że był dobry to pozostaje mi wierzyć i dziękować za opinię!;*
      Miło mi, naprawdę.
      Ostatnio skarżyłaś się, że rzadko piszę, teraz się wzięłam do roboty i prawdopodobnie w niedzielę pojawi się już jakaś nowość;3

      Usuń
  2. Świetny! Dobrze, że chłopak już się ogarnia. Teraz tylko czekam na jego samoakceptację i jakąś akszyn :D
    ~ fanka namber łan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akszyn będzię - cierpliwości;p W następnym rozdziale szykuję małą niespodziankę xd

      Usuń