piątek, 7 czerwca 2013

Clumsy ferret - część 3

- Słucham? O nie, nie, nie! Wracaj tu! – wrzasnął, doskakując do bruneta. – Musisz stawić temu czoła!
- Czemu niby? Zachowałem się, jak skończony głupek. – pisnął spanikowany. Usiadł na drewnianej ławce, pozwalając płynąć słonym łzom. – Nie widzisz tego?
- Tylko się teraz nie rozklejaj!
- Nie potrafię inaczej!
- Castiel, spójrz na mnie. Cas! – Złapał przyjaciela za podbródek. – Zawsze musisz się mazgaić? Ile ty masz lat?
- 17.
- Nie musiałeś odpowiadać, kurczaczku. – Na twarzy pojawił się promienny uśmiech. Usiadł obok skulonego nastolatka, próbując zachować powagę i dojrzałość (co było nieziemsko trudne!). – Posłuchaj mnie teraz bardzo, ale to bardzo uważnie.
- Dobrze. – Podciągnął nosem, niezdarnie ścierając z policzków resztki łez.
- Kochasz Dean’a… Ani mi się waż. – Ostrzegawczo uniósł palec w górę, widząc sprzeciw w szafirowych oczach. – Mam tego dosyć. Dorośnij.
- Ale…
- Shhh! Kochasz go i pozostaje jedynie kwestia, powiedzenia mu o tym. – Zastanowił się przez chwilę. – Mam doskonały pomysł!
- Nie jestem pewien, czy chcę go poznać.
- Oj cicho bądź. – Zbył go machnięciem ręki. – Z pewnością jest lepszy, niż twoje padanie na kolana i…
- Nie przypominaj mi o tym, błagam.
- Dobrze, dobrze. – Stanął naprzeciwko ciemnowłosego. – Pójdziemy teraz do szkoły.
- Ale ja nie chcę!
- Ostrzegam cię! – Pogroził palcem. – Z kim ja się zadaję! – Złapał się za czoło, głośno wypuszczając powietrze z płuc. Spojrzał w górę, na rozpromienione niebo, przez moment nic nie mówiąc. – Pójdziemy do szkoły. – powtórzył groźnie. – Będziesz zachowywał się tak samo niezdarnie, jak zawsze. Przewróć się, czy coś. Chociaż, możesz też…
- Słucham!? – obruszył się. – Ja? Niezdarnie? – Skrzyżował ręce na klatce, srogo marszcząc brwi. – Nie mogę uwierzyć, że jesteś moim przyjacielem.
- Jedynym, najukochańszym. Lepszego nie znajdziesz. – Cmoknął.

Castiel wstał szybko, chcąc minąć nastolatka i ruszyć przed siebie. Nie zauważył jednak, zamarzniętej kałuży znajdującej się zaraz obok. Zrobił kilka kroków, po czym poślizgnął się i padł na ziemię. Blondyn wybuchł dzikim, niepohamowanym śmiechem.


- Nawet tego nie komentuj!
- Cas, uwielbiam cię! – Klasnął w dłonie. Pomógł brunetowi podnieść się na równe nogi, po czym wtulił w wąskie ramiona.
- Chyba nie rozumiem…
- Wpadłem na jeszcze lepszy pomysł. Wszystko dzięki tobie! – Poczochrał chłopaka po włosach. – Szybko! Nie możemy się spóźnić!       
  
***
Winchester przekraczając próg szkoły, chciał jak najszybciej porozmawiać z błękitnookim. Pragnął wreszcie wyznać mu swoje uczucia, by w końcu  wtulić się w te drobne ramiona, pocałować miękkie wargi. Wiedział, że gdy prawda wyjdzie na jaw, brama do „deanowo- fretkowego” raju, nareszcie zostanie otwarta. Nie jutro, za tydzień, miesiąc – dziś! Dzień świętego Walentego, zdawał się wręcz perfekcyjną okazją.

- Cześć, Dean! – krzyknęła rudowłosa piękność, machając zalotnie. – Będziesz moją walentynką?
- Nie. – burknął, nie racząc dziewczyny choćby spojrzeniem. 
- Pff…

Idąc korytarzem czuł na sobie dziesiątki ciekawskich spojrzeń. Słyszał plotkujące w kącie cheerleaderki i wredne komentarze zazdrosnych kujonów.

Nie mógł powiedzieć, że tego nie lubi. Wręcz przeciwnie. Był najbardziej znaną osobistością w szkole. W bezlitosnej hierarchii „popularnych” - zajmował czołowe miejsce. Miał pozycję i sławę. Nigdy nie narzekał, lecz dziś – liczyła się wyłącznie jego fretka – osoba, dla której był gotów zrobić wszystko. 

Stojąc przy szafce, rozmyślał o minionych wydarzeniach. Serce biło mu, jak u królika. Z plecaka wyjął gruby zeszyt. Pomiędzy kartkami znajdowała się czerwona koperta, w której zawartość zaadresowana była do błękitnookiego nastolatka. Dean wiedział, że musi przekazać ją osobiście, bowiem nie znał imienia ani nazwiska, swojego wybranka. Odkąd pamiętał, zawsze nazywał go fretką, nie myśląc o poznaniu jego tożsamości.  

Zagryzł dolną wargę, zastanawiając się nad odpowiednią porą.

- Co tam masz? – Usłyszał znajomy głos.
- Nieważne.
- No powiedz mi, co to jest. – zaskomlał, wyrywając kopertę z rąk Winchestera. 
- Ash! Oddawaj to! – Dean wrzasnął, w stronę długowłosego nastolatka. – Ty mendo! Oddaj mi to!
- A co to takiego? – spytał, oglądając nabytą zdobycz. – List do dziewczyny?
- Zamknij się!
- Czyli jednak.

W zielonych oczach zapłonęła panika. Nie wiedział, jak wybrnąć z tej nieszczęsnej sytuacji, by nie wzbudzić żadnych podejrzeń.  

- Ash, błagam!
- Hm? – Otworzył kopertę. – Zaraz zobaczymy, kto jest twoją wybranką.
- Ty… - Podbiegł do blondyna, jednak on odskoczył szybko. Wyjął lekko pomiętą kartkę i zaczął czytać. Uśmiech spełzł z jego twarzy tak szybko, jak się pojawił.
- Dean, czy ty na poważnie?

Zielonooki wyrwał kartkę, nie racząc przyjaciela ani jednym słowem. Kipiał ze złości i wstydu.

- Ej, poczekaj! Nie ma się czego wstydzić!
- Że co? – spytał zdezorientowany. 
- Kochasz go, tak? – Poklepał blondyna po plecach. – A on ciebie?
- Chyba tak. Znaczy się, dzisiaj jak szedłem do szkoły, to usłyszałem co nieco na swój temat.
- Hm? – Zrobił powściągliwą minę. – Musimy upewnić się, czy ta twoja fretka darzy cię tym samym, gorącym uczuciem. – uśmiechnął szeroko. – Póki co, zachowuj się neutralnie.
- To znaczy?
- Widzisz go, prawda? – Wskazał palcem na stojącego pod ścianą bruneta.

Pokaźne rumieńce na policzkach ciemnowłosego i uroczo zaczerwieniony nos, wyrwał z gardła Winchestera głośne westchnięcie. Zacisnął pięści, ignorując masę głupich, nieprzemyślanych pomysłów, które nawiedziły jego zamroczony umysł. Jednym z najbardziej idiotycznych było podejście i balladowe wyśpiewanie mu swoich uczuć.

- Ziemia do Dean’a! Słyszałeś mnie? Pytałem o coś.        
- Tak. Nie. Nie wiem.
- Co normalnie byś teraz zrobił?
- Pewnie podszedł do niego, potargał włosy i wyzwał od fretki. Kocham witać go w ten sposób.
- Dokładnie. Idź i to zrób.
- Ale…
- Co? Wstydzisz się nagle?
- Noooo…
- Przestań, idź! – Pchnął jasnowłosego przed siebie. – Trzymam kciuki, bracie. – Dean mógł zaprzedać duszę diabłu, ale wyczuł w głosie przyjaciela szczerą troskę.

Winchester odetchnął głęboko, uspokajając rozdygotane ciało. Bał się, że głos ugrzęźnie mu w gardle. Na okrągło powtarzał sobie, co ma powiedzieć. W jaki sposób wyrecytować kilka prostych zdań, by nie było to w żaden sposób podejrzane.

- Będzie dobrze. – szepnął pokrzepiająco. – Musi być!

Minął grupkę cheerleaderek, całkowicie ignorując uporczywe wołanie ze strony rudowłosej. Dziewczyna uśmiechała się, próbując zwrócić na siebie uwagę starszego.

- Czemu mnie ignorujesz? Dean!
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. – prychnął pod nosem. - Daj mi wreszcie spokój!
- Dupek!
- Co za uporczywe babsko. – wymamrotał.
Każdy krok, przybliżał go do niezręcznej konfrontacji. Kamlot w klatce piersiowej stawał się coraz cięższy, a nogi miękły mu w kolanach.

- Hej… - Krzyknął w stronę niskiego bruneta. Ten odwrócił się zaskoczony, spoglądając zaciekawionymi, szafirowymi oczyma. Winchester zaniemówił, przygnieciony nadzwyczajną urodą nastolatka. Uniósł rękę, chcąc jak zwykle poczochrać chłopaka po głowie. Jednak nie na włosach spoczęła jego dłoń, a na policzku. Niczym zahipnotyzowany, badał opuszkami miękką skórę, czując jej nadzwyczajne gorąco.
- C-co rrobisz? – wyjąkał.

Dean był tak blisko niego, dotykał go, głaskał!

- Ja… - Zmarszczył brwi, rzucając spanikowane spojrzenie. – Nie wiem, fretko.
- Nie przestawaj.
- Dobrze.

Stali naprzeciw siebie – milcząc. Było dawno po dzwonku, ale żaden z nich za bardzo się tym nie przejął.

- Jestem… - zamierzał się przedstawić, jednak niższy mu na to nie pozwolił.
- Dean Winchester. Klasa trzecia, o profilu sportowym. Kapitan szkolnej drużyny piłkarskiej. Zdobywca wielu tytułów mistrzowskich. W zeszłym roku zostałeś mianowany najprzystojniejszym chłopakiem w szkole, z czym absolutnie się zgadzam. Jesteś najlepszy. Ponadto…
- Widzę, że dobrze mnie znasz. – Kąciki ust uniosły się w niewyraźnym uśmiechu. – Niestety ja nie wiem o tobie tylu rzeczy. Nawet nie znam twojego imienia…
- Castiel Novak. Klasa trzecia o profilu matematycznym. Przewodniczący szkolnego kółka „Młodych naukowców”. Od pierwszej klasy… - Przymknął usta, zażenowany spuszczając wzrok. – Przepraszam.
- Masz naprawdę piękne imię.
- Dz-dziękuję.
- Nie wstydź się mnie.   

Ciemnowłosy nie mógł zrozumieć postawy towarzysza. Nie żeby narzekał na rozwój sytuacji, jednak zachowanie zielonookiego wzbudziło w nim pewne podejrzenia.

- Dean, mogę cię o coś… 
- Czy ty, co roku wysyłałeś mi anonimową walentynkę? – zapytał nagle z niepokojącym błyskiem w oczach. Zbliżył się do zawstydzonego chłopaka, kładąc mu dłoń na ramieniu. – Dziś też dostanę?
- T-tak. Przepraszam. Zapomnij o tym. – Jeszcze nigdy nie czuł gorszego wstydu. - To tylko wygłup, ja… Co?
- Pytałem, czy masz dla mnie walentynkę.
- N-nie.
- Dlaczego? – Pogłaskał chłopaka po policzku, wpatrując się w błękitne oczy.
- Bo teraz… chciałem… z tobą porozmawiać… - Słowa coraz ciężej opuszczały zachrypnięte gardło. – chciałem… powiedzieć ci, co czuję!

Blondyn niespodziewanie złączył ich usta w nieśmiałym pocałunku. Castiel otworzył oczy ze zdumienia. Serce rozrywało mu żebra, płuca jakby kurczyły się z braku powietrza. Dean odsunął się na moment pozwalając nastolatkowi odetchnąć.

- Przepraszam – wyjąkał. Sam musiał dojść do siebie. Nie spodziewał się, tak silnej reakcji swojego ciała.
- Ja…
- Nie musisz przepraszać. Od dawna o tym marzyłem . – odparł, zanim zdążył zastanowić się na tym, co właśnie mówi. Szybko skrył twarz w dłoniach, czując jej ciepło. W rzeczywistości policzki oblane były wręcz szkarłatnym rumieńcem. – Głupio mówię, nie słuchaj mnie. Zawsze tak mam, jeśli chodzi o ciebie. – Mamrotał pod nosem. – Jesteś idealny i chyba to mnie onieśmiela. Ja jestem zwykłym nastolatkiem…
- Przestań mówić, fretko.
- Bardzo zależy mi byś nie pomyślał o mnie, jak o wariacie. Jestem normalny, tylko…
- Dużo mówisz.
- Gdy się denerwuje.
- Odkryj twarz.
- Po co? Jestem czerwony…
- No i? To słodkie. – Chwycił chłopaka za biodra, zmniejszając granicę dzielącą ich ciała.
- Oh! Mhm… Nie rób tak! – obruszył się, odsuwając pół kroku.
- Czemu?
- Bo… - Położył dłonie na szybko unoszącej się klatce Winchestera, nie mogąc złapać tchu. – To mnie zawstydza.
- A to…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz