PROLOG
Nie miałem ochoty wstawać z łóżka. Gdy tylko pomyślałem o nadchodzących dniach spędzonych za szkolną ławką, przechodziły mnie ciarki. Przede mną cały rok klasówek i durnych sprawdzianów. Wkuwanie po nocach, stres przed matematyką oraz nieustanne lenistwo.
Podniosłem się niechętnie na równe nogi i powlokłem do łazienki. Podparłem o zimną umywalkę, odkręcając dopływ wody. Nabrałem jej na obydwie dłonie i chlusnąłem sobie w twarz. W ten sposób próbowałem się ocucić – pozbyć szkolnej chandry, która niestety nie opuszczała mnie od kilku tygodni.
Wziąłem głęboki oddech, by ponownie znaleźć się pod wodą.
- Będzie dobrze. – szepnąłem. - Musi być!
Wróciłem do pokoju i ujrzałem odwróconego do mnie tyłem chłopaka. Ubrany był w elegancką koszulę w kolorze krwistej czerwieni, niezbyt obcisłe czarne spodnie i zniszczone trampki. Na nadgarstku miał czarne sznureczki i przeróżne bransoletki – z ćwiekami, i metalowe, przypominające wisiorki. Na głowie panował totalny chaos. Każde pasemko kruczoczarnych włosów skierowane było w inną stronę.
Zamknąłem drzwi, głośno trzaskając. Brunet odwrócił się w moim kierunku i szeroko uśmiechnął. Oblizał usta i wolno podszedł do mnie, odurzając mieszanką mięty i truskawek.
Metaliczny kolczyk w dolnej wardze, zdawał się być jedyną skazą na nadzwyczaj idealnej twarzy chłopaka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz