ROZDZIAŁ IV
PRAWDZIWE PANDEMONIUM – CZĘŚĆ 2
- Dlaczego przeze mnie? Seba, stało się
coś?
- N-nie, ja tylko… - urwałem. Serce waliło mi niczym mosiężne wahadło,
odbijając się od kręgosłupa i żeber. – Ja tylko…
- Tylko?
- Tylko nie wiem, co się ze mną dzieję! – wrzasnąłem,
odpychając bruneta. – Nie widzisz tego? – Chłopak wstał z podłogi, rzucając mi
chłodne spojrzenie.
- Seba, wyluzuj!
- Niby jak?!
- Sebastian, do cholery!
- Daj mi spokój! – wycedziłem przez zęby. Czułem, że
sytuacja wymyka się spod kontroli. Z oczu popłynęły mi łzy. Tak bardzo nie
chciałem teraz płakać! Szybko przetarłem twarz rękawem, przeklinając cicho. To
było okropne.
- Bo, co?
- Bo… - Opuściłem głowę. Czułem pulsowanie w tętnicach.
Adrenalina rozeszła się po całym moim ciele, powodując dygotanie głosu. – Bo…
- Ej mały, spokojnie. – Czarnowłosy usiadł obok mnie,
obejmując ramieniem. Delikatnie ujął pod brodę , skłaniając do spojrzenia sobie
w oczy. – Dlaczego płaczesz? – spytał, ścierając wciąż spływające krople łez. –
Powiedz mi prawdę.
- Ja… – Położyłem głowę na ramieniu przyjaciela, wtulając
się w jego drobne ciało. Znów poczułem tą niesamowitą woń. Mieszankę mięty i
truskawek, która podziałała na mnie niczym płachta na rozjuszonego byka.
Nieprzemyślane słowa zaczęły wyrywać się z gardła, ignorując paniczne wołanie
zdrowego rozsądku. – Bardzo pragnę cię pocałować.
„Czy ja naprawdę to powiedziałem? Co mi odbiło?!”
Nie mogłem myśleć racjonalnie. Chłopak popatrzył na mnie,
w pierwszej chwili nie wiedząc, jak zareagować. Czułem, jak zaciska palce na
moim ramieniu. Odchrząknął, po chwili szepcząc:
- Chcesz mnie pocałować? – Chwycił mnie za policzek. Bałem
się odezwać. Cierpliwe czekałem, na jego ruch. Zamknąłem oczy, czując mocno
pulsującą krew w skroniach. Po niecałej chwili do moich ust przylgnęło ciepło.
Zdezorientowany odchyliłem powieki, odrywając wargi.
- Patryk, co ty…
- Shh, proszę. Nic nie mów. – Ponownie wpił się w moje
usta. Pocałunek był delikatny, zupełnie jakby bał się poddać emocjom. Poczułem niesamowite podniecenie, które
powoli odbierało mi zdolność logicznego myślenia. Wsunąłem język między jego
wilgotne wargi. – Mhm. – Odpowiedział mi cichutkim jękiem. Obawiałem się, że to
wszystko, to tylko złudzenie. Realne, lecz będące wyłącznie urojeniem mojego
umysłu.
„Błagam, by to wszystko działo się naprawdę!”
Po niecałej chwili Patryk zaczął całować z większą
namiętnością. Łapczywie, pełen pasji. Wgryzł się w moje usta, nie odrywając się
od nich, choćby o milimetr. Obydwoje czerwoni z podniecenia i wstydu, trwaliśmy
w żarliwym pocałunku, nie mając najmniejszej ochoty go przerywać. Poczułem falę
gorąca uderzającą w dolne partie mojego ciała. Oszołomiony spojrzałem na
przyjaciela. Zachłannie składał pocałunki na mojej szyi i obojczykach, jedną
ręką masując swojego członka przez materiał dżinsów. Przez moment przyglądałem
się tej prostej czynności, nie mogąc powstrzymać cichych skomleń. Powoli
wstaliśmy i nie przerywając pieszczot, skierowaliśmy się w stronę salonu.
Pchając mnie w stronę kanapy, zaczął odpinać koszulę. Twarz poczerwieniała mu,
niemal natychmiast. Ręce drżały po stokroć mocniej, a oczy rozbiegane były po
całym moim ciele. Przez dłuższą chwilę męczył się z jednym guzikiem. Spojrzałem
na niego i pogłaskałem po prawym policzku.
- Spokojnie. – Ująłem roztrzęsioną dłoń, przykładając ją
do swych napuchniętych warg. Odpiąłem ostatni guzik, odkrywając rozgrzane
ciało. Zadrżałem, wciąż nie mogąc pohamować zmieszania. Nieśmiało całował mój
tors, obojczyk i szyję. Pozostawiając za sobą palący ślad, który wręcz
przedzierał się na same dno mojej duszy. – P- Patryk… – wyszeptałem drżącym głosem.
Leżąc już na czerwonej sofie, zacząłem unosić biodra. Kumulujące się
podniecenie nieznośnie, odebrało zdolność normalnego mówienia. – Pa-Patryk… -
powtórzyłem bezmyślnie. Mimo wszelkich starań, nie potrafiłem ułożyć w głowie
logicznego zdania.
- Co jest mały?
- N-nie nazywaj mnie tak. – oburzyłem się, robiąc groźną
minę. Choć pewnie wyglądałem nie straszniej niż mały kociak.
- Dlaczego? Jesteś mały, słodki… - Polizał mnie w
policzek. – …i smaczny.
W tej chwili nie myślałem, o tym co powinienem, a czego
nie. Liczyła się jedynie bliskość Patryka. Jego ciepło. Zapomniałem o wstydzie,
o wątpliwościach jakie mną targały. Znalazłem się w samym środku pandemonium.
Kuszony przez czułe pocałunki i niewinne spojrzenia.
- Głupek.
- A z ciebie mądrala.
Kołysałem tułowiem, przyciskając go jeszcze bliżej. Nogi
konwulsyjnie oplotłem wokół jego tali. Byłem szaleńczo zachłanny na jego dotyk.
Na parzące ciepło, które przyjemnie raniło każdą komórkę mojego organizmu. Nie
mogłem się powstrzymać. Wyglądał tak zachęcająco! Najpierw skroń, policzek…
Darowałem pocałunek za pocałunkiem.
Przygryzłem delikatnie jego dolną wargę. Uważając, by nie
zrobić mu krzywdy. Udało mi się. Wydał z siebie niesamowity jęk, który pobudził
wszystkie moje zmysły. Uniósł kąciki ust, wysuwając tym samym koniuszek języka.
Ostrożnie go pocałowałem, po czym pozwoliłem mu „wejść” do ust. Gładził podniebienie
i chaotycznie błądził wewnątrz mojej buzi.
- Patryk? – Odsunąłem się na chwileczkę.
- Słucham?
- Co my właściwie robimy?
- Całujemy się! – Uśmiechnął się i pocałował mnie w
policzek. – Chcesz tego, prawda?
- A ty?
- Bardzo.
Powoli zdjąłem z niego koszulę. Ostrożnie ucałowałem
gładką skórę szyi, potem smaczne usta. Pojękiwaliśmy przy tym, raz on, potem
ja.
To wszystko było niesamowite. Całowałem się z moim
najlepszym kumplem, którego znałem od wielu lat. Leżeliśmy pół nadzy na
kanapie, w moim salonie! Byłem nieziemsko podniecony. Co chwilę przez moje
plecy przesuwał się ciepły dreszcz, idący od szyi, aż do stóp. Świadomość tego,
co robiłem, pobudzała mnie do dalszych czynów. Patryk niewyobrażalnie całował.
Żadne słowo, nie było w stanie oddać niezwykłości jego wyczynom. Nasze języki
spotykały się co chwilę, wręcz prosząc o jeszcze. Tańczyły, oplecione
namiętnością.
Do głowy wpadł mi pewien pomysł. Wahałem się jednak nad
jego realizacją. Nie chciałem jednak przegiąć. W ostateczności postanowiłem
zaryzykować. Musnąłem prawy sutek, przez co, aż wygiął się z przyjemności.
Odchylił głowę, przygryzając dolną wargę, tak mocno, że miałem wrażenie, iż
zaraz popłynie z niej krew. Nie byłem pewien, czy mogłem kontynuować moje
pieszczoty. Gdy wydał z siebie głośny jęk, kierując moją twarz w stronę
dotkniętej wcześniej brodawki, zmotywowało mnie to do dalszej zabawy.
Wiedziałem już, że mogę sobie pozwolić na trochę więcej. Lizałem, ssałem i
gryzłem wskazane miejsce, powodując głośne jęki, wydobywające się z gardła
chłopaka.
Powoli zsunąłem ręce w stronę rozporka - szybko rozpiąłem
guzik, potem zamek. Po raz kolejny jęknął z rozkoszy, unosząc nieznacznie
biodra. Pocałowałem go, delikatnie się uśmiechając. Zdjąłem z niego spodnie,
rzucając obok leżących koszul. Nastolatek podniósł się lekko i oparł na prawym
łokciu. Lewą dłonią zaczął odpinać moje. Zsunął leniwie z bioder, odkrywając
czerwone bokserki. Wziąłem szybki haust powietrza i ponownie wpiłem się w
słodkie, wręcz narkotyzujące wargi, darując długi, pełen prawdziwej żądzy
pocałunek.
Zburzyłem wszelkie granice. To, do czego doprowadziliśmy
przekraczało moje wszelkie wyobrażenia. Najgorszy (najlepszy?) był fakt, że ani
jemu ani mi absolutnie to nie przeszkadzało. W swoich objęciach czuliśmy się
wspaniale. Na brzuchu czułem jego podniecenie. Był tak samo pobudzony, co ja.
Szarpnąłem go za włosy, na co odpowiedział słodkim mruknięciem. Powoli mnie
polizał, zaczynając od skroni, a zatrzymując się dopiero na klatce piersiowej.
Przez materiał bokserek pocierał mojego członka. Spiąłem się - Patryk jednak
nie przestawał. Uśmiechał się zadziornie, ustami pieszcząc moje rozgrzane
ciało.
- Widzę, że ci się podoba… - wyszeptał. – Wiesz, co
pragnę teraz zrobić?
- Nie.
- To. – Wsunął dłoń za granicę bielizny, oplatając
palcami mój członek. – I to. – Zaczął wolno pocierać całą jego długość,
kciukiem masując wilgotny już czubek. – Podoba ci się?
- T-tak. – stęknąłem, chwytając go za ramiona. Wszelkie
wątpliwości rozproszyły się. – Szybciej, proszę!
- Sebastian… - wyszeptał seksownie, liżąc mnie w płatek
ucha. – Jesteś niesamowity.
- T-ty… też.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz