czwartek, 6 czerwca 2013

ROZDZIAŁ V
TOTALNY BAŁAGAN W GŁOWIE – CZĘŚĆ 1



Obudziłem się zdezorientowany. Drobne kropelki potu spływały mi po twarzy, mocząc piegowate policzki. Przetarłem rozgrzaną twarz, rozglądając się po pokoju – szybko powiodłem wzrokiem wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu czegoś niezwykłego. Wszystko wyglądało jednak normalnie. Wczorajsze ubrania leżały w niewielkiej kupce w kącie pod oknem. Na podłodze walała się sterta szkiców i rysunków wymagających dodatkowej poprawki. Wszystko było na swoim miejscu. Wziąłem głęboki wdech i spojrzałem na roztrzęsione dłonie.

„Czy ja nadal śnię?” Za oknem panował półmrok. Spojrzałem na elektryczny zegarek, wiszący na ścianie. Wskazywał dokładnie 3.45. „Dzięki Panie, że dziś sobota. Może uniknę spotkania z Sodziakiem. Tym, tym…” Czułem nieustająco pulsujący ból w skroniach. Mój oddech był nienaturalnie przyśpieszony, a serce biło z podwojoną prędkością. Na wszelkie sposoby próbowałem się uspokoić. Przetarłem twarz, mocno zaciskając powieki. „Cały drżę... To nie może być prawda. To żart. Cholernie głupi żart!”

Zdjąłem przepocona koszulkę, rzucając ją w kąt pokoju. Z powrotem opadłem na poduszkę, zakrywając się kołdrą po sam czubek głowy. Pragnąłem zasnąć - o wszystkim zapomnieć. Wyrzucić z głowy obrzydliwe wspomnienia, które tylko zamykały mnie w jeszcze ciaśniejszej klatce.

„Dlaczego? Dlaczego? DLACZEGO WŁAŚNIE ON?!”

Na samo pytanie, głowa rozbolała mnie jeszcze bardziej. Wynurzyłem się spod wielgachnej pościeli, chcąc zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Wolno wstałem i owinąwszy się ciepłym, wełnianym swetrem wyszedłem na balkon. Zza kaloryferów wyjąłem niepełną paczkę fajek.

Nie byłem nałogowym palaczem – tylko, jak to się mówi? Od czasu do czasu popalałem, nie czując się w żaden sposób uzależniony. Paczkę zwędziłem ojcu kilka miesięcy temu. Nawet się nie zorientował. Nigdy nie kręciły mnie żadnego rodzaju używki - alkohol, papierosy, a o narkotykach już nie wspomnę. Moją „używką” była sztuka. Nie mogłem bez niej normalnie funkcjonować!

Teraz jeśli chodzi o wspomnianą wcześniej paczkę fajek. Cóż trzymałem ją  na takie okazję, jak ta. Gdy byłem wściekły, smutny lub zdruzgotany papierosy były najlepszym lekarstwem. Wiem, bardzo głupie wytłumaczenie, ale sprawdzało się doskonale. „Przecież każde wytłumaczenie jest dobre, co nie?”

Oparłem się o chłodną barierkę, spoglądając w nieprzeniknioną czerń. Księżyc oświetlał mi twarz, a gwiazdy sprawnie dotrzymywały mu kroku. Zlustrowałem najbliższe sąsiedztwo - wszędzie panowała cisza. Z oddali słychać było jedynie szmer jadących samochodów. Gdzie tylko spojrzałem stały wysokiej klasy, ogromne domy. Niektóre z bujnymi ogrodami, inne z basenami i jacuzzi. Mieszkałem w zamożnej dzielnicy. Moimi najbliższymi sąsiadami byli politycy, adwokaci, lekarze - cała śmietanka towarzyska na jednym osiedlowym talerzu. Dwie przecznicę ode mnie, mieszkał najbardziej rozchwytywany adwokat w mieście. Klienci ustawiali się do niego w kilometrowych kolejkach. Najczęściej w efekcie dostając przyszłoroczne terminy.

Nie było mi tu dobrze. Czułem się w pewien sposób wyizolowany. Nie miałem kolegów z sąsiedztwa, nie chodziłem z rodziną na grilla do sąsiadki zza płotu i nie grywałem w piłkę z chłopakami z naprzeciwka. Być może przez wrodzoną nieśmiałość lub pewien rodzaj niechęci do nawiązywania bliskich kontaktów z innymi ludźmi. Podczas, gdy moi rodzice bawili się na bankietach w towarzystwie dostojnych lekarzy, ja siadywałem przed domem i robiłem to, co potrafiłem najlepiej - rysowałem. Znów przenosząc się w bezpieczną strefę, gdzie czułem się najszczęśliwszy.

Spojrzałem na jasno błyszczące gwiazdy. Rozsypane były obficie po granatowym niebie tworząc cudowny obraz.
Zapaliłem papierosa, mocno zaciągając się dymem. „Od razu lepiej…”, pomyślałem czując błogi spokój. Między nogami wciąż czułem nabrzmiałego członka, jednak z całych sił próbowałem zignorować jego obecność.

„Tym razem na pewno TEGO nie zrobię. Nie z powodu tego lalusia! Tego kretyna! Nie dam się otumanić. Jestem prawdziwym facetem, a facet musi myśleć o kobietach. Taki jest normalny porządek świata. Tak powinno być i nie mam zamiaru tego zmieniać. Koniec kropka!”
Zacząłem niedowierzać w swoje słowa. Zdawały mi się coraz bardziej niewiarygodne. Co gorsza, nie zgodne z prawdą. Czy, aż tak przeszkadzało mi fantazjowanie o Patryku? Czy fakt, że był przystojny i niezwykle zbudowany, nie pozwalał mi na zachwalanie jego urody? Czy ktoś mi tego zabraniał? Mówił, że robię źle? Szydził ze mnie i wytykał palcami? Zbyt dużo pytań.

„Co ty wyprawiasz? Zamierzasz się usprawiedliwiać? Jesteś chory. To powinno się leczyć, a nie się z tym zgadzać! Czyś ty do reszty postradał zmysły?”, potrząsnąłem głową.

Opieprz, który dostałem od rozsądniejszej połowy, przywołał mnie z powrotem do pionu. Wyrzuciłem niedopaloną fajkę, czując przyjemny smak tytoniu w ustach. Skrzyżowałem ręce na piersi i osunąłem się na podłogę. Usiadłem na niewielkiej poduszce, opierając się o chłodną ścianę. Usta złożyłem w cienką linię i przymknąłem powieki.

Nieszczęśnie wróciłem do minionego snu, który powinienem nazywać koszmarem. Ale czy na pewno?
Podobało mi się to, co w nim robiłem. Z kim to robiłem! Całowałem, przytulałem i pieściłem Patryka. Mojego najlepszego kumpla, chłopaka, wiernego kompana na Boga!. Kogoś, o kim nie mogłem myśleć w TEN sposób!
Czemu to wszystko musiało być tak pogmatwane?!

Zerwałem się na równe nogi i wbiegłem z powrotem do pokoju. Włączyłem komputer. W chwili, gdy na ekranie pojawiło się przywitalne okienko Windowsa poczułem nagły skurcz żołądka. „Nie robisz nic złego.”, uspokajałem się w duchu. „Chcesz tylko dowiedzieć się paru rzeczy. Musisz wiedzieć, z czym dokładnie masz do czynienia.”

Wpisałem hasło. Nie lubiąc ciszy, odpaliłem pierwszą lepszą płytę Metallici.  Próbując wsłuchać się w wersy piosenki, otworzyłem przeglądarkę internetową.


„Szukana fraza… Rajuśku, uspokój się! Łapy ci się trzęsą, jak u pieprzonego alkoholika! Jeszcze raz, skup się. Szukana fraza?”

- Ho-mo-se-ksu-a-li-sta. – Ostrożnie, ważąc każdą sylabę, wpisałem słowo, czekając na załadowanie wyników.
Dużo tego. – Pobieżnie przeglądnąłem niekończącą się listę propozycji. – Może zacznę od najprostszej? Wikipedia zawsze spoko. – Uśmiechnąłem się pod nosem, choć nie był to najlepszy moment. Starłem z czoła resztki potu, po czym kliknąłem na granatowy link. – Homoseksualizm, inaczej: homoseksualność - trwałe zaangażowanie psychoemocjonalne i pociąg seksualny do tej samej płci, bla bla, bla. W seksuologii, szczególnie w starszej literaturze, spotykane jest użycie słowa homoseksualizm także w odniesieniu do seksu homoseksualnego... – Głośno przełknąłem ślinę, ponownie trawiąc to, co przeczytałem.

„To jeszcze nic nie znaczy. Ty nie czujesz żadnego pociągu. Ani do Patryka, ani do żadnego chłopaka na świecie! Schiller!”

Przesunąłem kursor myszy. Enigmą to dla mnie nie było. Wiedziałem, kim była osoba homoseksualna i nie byłem ślepy, czy niedoinformowany. W sztuce homoseksualizm był szeroko rozpowszechniony. Zarówno w sztuce plastycznej, jak literackiej i muzycznej. Na dodatkowych zajęciach (na które uczęszczam raz w tygodniu) poświęciliśmy kilka miesięcy na zapoznanie się z tego typu twórczością.

Byłem tolerancyjny, dlatego absolutnie nie przeszkadzała mi inność tych ludzi. Człowiek to człowiek, bez naklejek, wizytówek nadawanych mu przez społeczeństwo. Jednak fakt, iż TO dotknęło mnie osobiście, sprawiło, iż zachowywałem się w sposób, w który nie do końca rozumiałem. Wciąż zaprzeczałem sam sobie. Nie potrafiłem jednoznacznie określić swojej seksualności, mając niewyobrażalny problem z przyznaniem się…

„Do niczego nie będziesz się przyznawał! To ciebie nie dotyczy, baranie! Jesteś porządnym chłopakiem, a nie jakąś ciotą!”

Kolejny kop w tyłek. Zaprzeczanie samemu sobie, budziło we mnie nieokiełzaną panikę. Nie wiedziałem, jak się zachować, co myśleć. Jeśli chodziło o innych ludzi, nie miałem nic przeciwko, jednak jeśli w grę wchodziła moja osoba…

„Gej to normalny człowiek. Nie różniący się niczym, od reszty społeczeństwa. Po prostu pociągają go mężczyźni. No. Tyle. Nie jesteś chory. Nikt nie jest chory. Chora może być najwyżej twoja babcia, która już od kilku miesięcy skarży się na…”

- Stop! – pisnąłem. Zacząłem panikować. Drżące ręce schowałem między kolana, wciąż ignorując (na całe szczęście!) już mniej pobudzonego członka. Głośno przełknąłem ślinę i wlepiłem wzrok w obszerny tekst. –   Początkowo psychologia i medycyna zakładała, że homoseksualność jest stanem patologicznym... - Przetarłem twarz. - Psychologowie, psychiatrzy i inni specjaliści zajmujący się zdrowiem psychicznym, zgadzają się co do faktu, że homoseksualność nie jest chorobą, zaburzeniem psychicznym czy problemem emocjonalnym, bla bla i jeszcze raz bla! – Pośpiesznie wyłączyłem wikipedię, wchodząc na masę innych stron. Czytałem między innymi wypowiedzi na jakimś młodzieżowym forum, na którym chłopacy wypowiadali się na temat swoich pierwszych gejowskich doświadczeń. Poruszali różnorakie kwestie. Jedni chwalili się swoimi seksualnymi przeżyciami, drudzy opowiadali o swoich rodzinach i ich reakcjach na „coming out”. Jeden nastolatek napisał, że nieustannie myślał o samobójstwie. Bał się reakcji swoich rodziców, którzy byli katolickimi bufonami. Gdy poznał swojego chłopaka, znalazł w sobie siłę i wyznał rodzinie prawdę. Został wyklęty i wyrzucony z domu.

„Jak można znienawidzić swoje dziecko z takiego powodu?”, westchnąłem.

- Co jeśli… jeśli powiem moim rodzicom, że jestem gejem? Mnie też znienawidzą i wyrzucą z domu? Na ulicę, jak nic niewartego śmiecia? N-nie, nie, nie! – Pośpiesznie zamknąłem wszystkie okna przeglądarki. Zgłośniłem muzykę, nucąc kolejne wersy piosenki. Podkurczyłem nogi, chowając głowę między kolanami. Kołysałem się delikatnie, coraz głośniej podśpiewując. – Never opened myself this way. Life is ours, we live it our way. All these words I don't just say. And nothing else matters. – Słone kropelki łez zaczęły niespodziewanie spływać mi po policzkach. - Trust I seek and I find in you. Every day for us something new. Open mind for a different view. And nothing else matters. Never cared for what they do. Never cared for what they know. But I know…

„To nie może być prawda. To jeszcze nic nie znaczy. To, że śniłeś o Patryku. To, że zacząłeś patrzeć na niego w sposób jawnie jednoznaczny, wcale nie czyni cię homoseksualistą. To tylko chwilowa faza. Dojrzewasz. Wkraczasz w świat dorosłości.” Do oczu napłynęła mi kolejna gwałtowna fala łez.

- So close no matter how far. Couldn't be much more from the heart. Forever trusting who we are. No nothing else matters.

„A jeśli to prawda?” Uniosłem głowę i spojrzałem na zegarek. „6.25.” Zagubiony wstałem z krzesła i powlokłem się do drzwi. Ostrożnie chwyciłem za klamkę i wyszedłem na korytarz. W domu, jak zwykle panowała nienośna cisza. Podszedłem do okna i wyjrzałem na podwórko. Rodzice znów byli w pracy - nie wrócili na noc. Wciąż szlochając, zszedłem do kuchni. Przygotowałem śniadanie i w osłupieniu usiadłem przy jadalnianym stoliku. Próbowałem dojść do siebie, przestać się w końcu mazgaić. Wszystkie sposoby szły w odstawkę.
           
Z racji tego, iż tak wcześnie wstałem, poczułem niepohamowane zmęczenie. Powlokłem się małymi kroczkami do salonu. Położyłem się wzdłuż ciemnogranatowej kanapy i odpłynąłem do krainy Morfeusza.



4 komentarze:

  1. Czyżbym znowu musiała uciec się do szantażu emocjonalnego, żeby wyłudzić kolejną część ? :D

    ~ Sebryk 5ever <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najprawdopodobniej :3 Ale tak serio, to nowy rozdział pojawi się już na początku tygodnia. Proszę o cierpliwość xD

      Usuń
  2. To był sen???! Poprzedni rozdział to był sen??? O Jezuuu... Nie wierzę! :D No wiesz co? :D Ale i tak kapitalnie!
    Poza tym zrobiłaś ten jeden zabieg, który ja osobiście uwielbiam w książkach/opowiadaniach - wtrąciłaś piosenkę! Piosenkę, która odpowiada sytuacji, nastrojowi... Świetnie :D Tak trzymaj i powodzenia na tym blogu. Mam tylko nadzieję, że tamtego konta na pingu nie skasujesz. Może będziesz dodawać tam wpisy, że tu dodałaś kolejny rozdział?
    Buźki :*
    Alys27

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od dziękuję Ci ślicznie! <3 Oj to musiał być sen, no bo nie mogło być tak kolorowo xD A co do piosenki, taaak - to mi się udało;3
      I nie, nie usunę tamtego konta. Jakoś trudno mi się z nim pożegnać;)Świetny pomysł, gdy coś nowego napiszę - bd wrzucać info na pingu. Buziaki! ;***

      Usuń